Grudzień 2010: Genewa w porywach wiatru. Ciężka zasłona chmur gna nad miastem. Zniknął pióropusz fontanny na Jeziorze Lemańskim, wyłączonej z racji bezpieczeństwa. Przeciągi hulają po uporządkowanych uliczkach Starego Miasta. Ogrzewamy się w zimnym wnętrzu protestanckiej katedry. Niedaleko, w Audytorium Kalwina, bezdźwięcznie poruszając ustami, przemawia duch Wielkiego Reformatora zmaterializowany w elektronicznej postaci naturalnej wielkości. Po założeniu słuchawek można wysłuchać jego wykładu po angielsku, francusku lub niemiecku, wedle życzenia. Jak Wielki Reformator zareagowałby na zredukowanie go do roli turystycznej atrakcji?
Miła pani z Polskiego Przedstawicielstwa przy ONZ, która utrzymuje służbowe kontakty z różnymi instytucjami w Genewie i organizuje nasz pobyt, najbardziej lubi współpracować z CERN-em (Organisation Européenne pour la Recherche Nucléaire, Europejskie Centrum Badań Jądrowych). Bo fizycy są konkretni i zależy im na tym, co robią.
Włos dzielony na siedmioro
Co uderza nawet w dość pobieżnym zetknięciu z CERN-em? Tu krąży myśl. W ogromnym konglomeracie budynków, kabli, podziemnych tuneli, łączy, światłowodów, tysięcy komputerów, w niewyobrażalnej liczbie procesowanych bitów i przede wszystkim ludzkich mózgów krąży myśl – myśl zsynchronizowana, zwielokrotniana przez system wzajemnych sprzężeń, myśl wykraczająca poza możliwości nawet najgenialniejszej jednostki.
Ludzkie mózgi to wszystko stworzyły i same wkomponowały się w ten system. Bez całej reszty rozpadłyby się na swoje indywidualne światy, ale teraz tworzą tę najbardziej newralgiczną sieć systemu, który bez ludzkich mózgów bardzo szybko zamieniłby się w zbiorowisko złomu.
W CERN-ie na stałe zatrudnionych jest 2427 pracowników (stan z grudnia 2010 roku): fizyków, inżynierów, personelu obsługi, ale wraz z aktualnie przebywającymi na jego terenie uczonymi z innych współpracujących z CERN-em krajów i instytucji jego załoga może liczyć ponad 10 tysięcy osób. Na tym nie koniec: sieć instytucji współpracujących z CERN-em pokrywa niemal całą kulę ziemską. Dane doświadczalne nie są tajne, a produkuje się je w takiej ilości, że ich przetwarzanie i przechowywanie stanowi poważny problem technologiczny. Wielki zbiorowy wysiłek międzynarodowej społeczności fizyków jest niezbędny do tego, by je wszystkie skonsumować – odcyfrować, zinterpretować, wyciągnąć z nich wnioski i przynajmniej niektóre odpowiednio zastosować.
Stopień skomplikowania CERN-owskiej machiny jest trudny do wyobrażenia. Spośród wielu przykładów właśnie ten zrobił na mnie wrażenie: zwoje nadprzewodzących elektromagnesów w LHC (Large Hadron Collider, Wielki Zderzacz Hadronów) są splecione z kabli. Każdy kabel składa się z 36 włókien o grubości 15 milimetrów. Każde włókno z kolei to 6000–9000 jeszcze mniejszych włókien; każde z nich o średnicy 7 mikrometrów (grubość ludzkiego włosa wynosi 50 mikrometrów). Na całej długości LHC znajduje się 7600 kilometrów takiego kabla. Wszystko utrzymane w temperaturze 1,9 stopnia w skali bezwzględnej. Sumaryczna długość najcieńszych włókien pokryłaby pięciokrotną odległość z Ziemi do Słońca tam i z powrotem i pozostałoby jeszcze na kilkakrotną odległość z Ziemi do Księżyca.