Lizbona, niegdyś uosobienie kolonialnego splendoru, dziś już tylko rozłożysta metropolia nad szerokim ujściem Tagu. Delikatne wzgórza, na szczycie któregoś z nich średniowieczny Castelo de Sao Jorge. Przez Morze Słomiane przerzucone nitki mostów. Najdłuższy z nich, wygięty szerokim łukiem Ponte Vasco da Gama, prowadzi na południe. Cóż to za most, ile kilometrów żelaza i betonu! Ciągnąca się niemal w nieskończoność ścieżka dla samochodów, ciężarówek i motocykli.
Nad miastem po przeciwnej stronie, u wrót do Alentejo, figura Chrystusa. Kopia zbawiciela z Rio. Wysoki cokół, rozłożone ręce. Wzrok utkwiony w dachach miasta, które w dzień mieni się kolorami błękitnej ceramiki azulejo, ale z daleka, przed zachodem słońca, ma jednolity, różowy kolor. Gdzieś w tle chmury, które przewalają się doliną Tagu od strony Hiszpanii w kierunku oceanu.
Lizbona to wrota Atlantyku, brama nowego świata. Tu, w Belem, w cieniu klasztoru Hieronimitów, mają swoje symboliczne groby odkrywcy. Tu dzielny Magellan spogląda z cokołu pomnika odkrywców w stronę szerokich wód zachodu. Obok stare kurorty, plaże, wysunięte w morze betonowe mola. Na klifie zawieszone stare wille i manierystyczne pałace. W Estoril, tuż obok alei wybujałych cedrów prowadzącej w stronę kasyna, Hotel Palacio, zbudowany pewnie na początku zeszłego stulecia. Portier chwali się, że kręcono tu pierwszy odcinek Bonda, a on zagrał epizodyczną rolę. Może i tak, bo jest zasuszonym staruszkiem, który z pewnością mógł przed laty ściskać mocną dłoń młodego Seana Connery'ego.
Teraz w hotelu Palacio odbywa się międzynarodowa konferencja podsumowująca ćwierćwiecze przemian demokratycznych na wschodzie Europy z czterdziestoleciem rewolucji goździków w tle. To już cztery dekady, odkąd masowe protesty nad Tagiem zmiotły z powierzchni ziemi pozostałości po zmurszałej dyktaturze Salazara.
Byłem w Portugalii ledwie 12 lat później. Kraj wstępował wtedy do Unii, ale nastroje lewicowej rewolucji były wciąż żywe. Portugalczycy chwalili się, że tylko cudem udało im uchronić kraj przed wahadłem historii, które po latach prawicowej dyktatury chciało ich wepchnąć w objęcia dyktatury komunistów. Pierwsze miesiące portugalskiej wolności w istocie były wypełnione gorącym żarem lewicowości. Takie były czasy, bohaterami latynoskiego świata wciąż byli Che Guevara i Fidel Castro. Marzenia o świecie wolnych i równych ludzi podsycała sowiecka agentura.