Ależ skąd. Okazuje się, że odebrali to jako (niezbyt ważny) objaw politycznej głupoty, braku manier politycznych, coś na kształt puszczenia bąka w towarzystwie. W Ameryce już od dziesięcioleci nikt się nie zaśmieje, że do wkręcenia żarówki trzeba zawołać czterech Polaków. Tak już jest, nie umiem tego wytłumaczyć, tak jak trudno wytłumaczyć, dlaczego puszczanie bąków było popularne na dworze Ludwika XIV, a dziś nikogo już nie bawi. – W Polsce byłyby salwy śmiechu, tam zrobiło się ponuro. ... To są chorzy ludzie – stwierdził Korwin-Mikke, który nie wydaje się rozumieć złożoności wewnątrzeuropejskiej prawicy. A poszło o dużo poważniejsze sprawy. Przede wszystkim Korwin-Mikke jest wyznawcą liberalizmu w skrajnej postaci tchnącej utopią, podczas gdy Farage, Le Pen i Wilders są za obroną własnych interesów narodowych, za protekcjonizmem i państwem opiekuńczym, byle nie dla przybyszów z innych krajów. Farage, Le Pen i Wilders nie mogą się dogadać nawet między sobą. Cała trójka (i Korwin-Mikke też) uważa, że ich kraje powinny opuścić Unię Europejską. Ale dwoje jest przeciwko imigracji, dwoje przeciwko małżeństwom jednopłciowym, dwoje za przerywaniem ciąży, dwoje za eutanazją – ale zawsze jest to inna dwójka z tej trójki. I Korwin-Mikke raz pasuje jednej dwójce, a raz drugiej.
Cały tekst w najnowszym Plusie Minusie
Tu w sobotę można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem
Można też zaprenumerować weekendowe wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem
Więcej o tym, co w Plusie Minusie, na Facebooku