Przyszłość należy do Rafalali

Występy medialne Rafalali – mężczyzny podającego się za kobietę – wzbudziły w tak zwanym sezonie ogórkowym spore emocje. Dużo się przy tym mówi o tym, że obecność tej osoby w przestrzeni publicznej to znak czasów – w sensie pozytywnym lub negatywnym, to już zależy od tego, kto wygłasza taką opinię. A przecież sprawa nie jest nowa.

Publikacja: 15.08.2014 01:32

Przywołajmy chociażby średniowieczne jarmarki, na których zainteresowanie gawiedzi budziły kobiety z brodą i inne dziwadła. Wtedy jednak tacy pokrzywdzeni przez los ludzie nie byli zakładnikami w wojnach kulturowych. Postrzegano ich wyłącznie jako wybryki natury, a nie zjawiska mające uprawomocnić rewolucyjną zmianę systemu norm moralnych i obyczajowych.

Teraz jest oczywiście inaczej. O Rafalalę toczą bój konserwatyści z postępowcami. Pierwsi lamentują z powodu inwazji siejących powszechne zepsucie ruchów LGBT, drudzy uważają, że mamy do czynienia z terrorem społecznej większości, która nie ma prawa narzucać swojego stylu życia grupom mniejszościowym. Można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z niekończącą się historią. Wszystkie możliwe argumenty już padły i obie strony konfliktu nie zamierzają ustępować.

Przy okazji sprawy Rafalali brałem udział w pewnej dyskusji na Facebooku. Uczestniczył w niej też mój kolega, działacz ruchów ekologicznych, ale bynajmniej niemający nic wspólnego z lewakami stawiającymi znak równości między człowiekiem a szympansem i generalnie daleki od wszelkiej poprawności politycznej. Postawił on tezę, że rozpatrywanie problemu transwestytów i transseksualistów w kategoriach kulturowych to błędne ujęcie. Podlinkował więc materiał, który ukazał się jakiś czas temu na łamach „Przeglądu". Dziennikarka tego tygodnika przeprowadziła wywiad z biochemikiem prof. Krzysztofem L. Krzystyniakiem pod wymownym tytułem „Czy grozi nam »Seksmisja«?". Trzeba przyznać, że nie brakuje w tej rozmowie prymitywnej antykatolickiej propagandy (czego się zresztą można spodziewać po czasopiśmie postkomunistycznym?), niemniej kilka wątków zasługuje na refleksję.

Odpowiedź na zawarte w  tytule wywiadu pytanie – a przywołujące ponury scenariusz science fiction sprzed 30 lat – jest twierdząca. Według prof. Krzystyniaka Polsce grozi wyginięcie w roku 2050 mężczyzn. Uczony podkreśla, iż w polskiej populacji co roku liczba plemników spada o półtora procent, a rośnie ilość par, które nie mogą zajść w ciążę. Prof. Krzystaniak wyjaśnia, że przyczyna ma charakter globalny: „Na pewno jest nią degradacja środowiska i obecność w nim tak zwanych endokrynomimetyków, czyli pseudohormonów. W każdej naszej kuchni i łazience mamy mnogość plastików, różne ftalany, bisfenol, parabeny, etoksylaty itd. Są to substancje chemiczne o działaniu antyestrogennym lub antyandrogennym, które zaburzają między innymi bardzo skomplikowany mechanizm powstawania i dojrzewania plemników w jądrach mężczyzny".

Czyżbyśmy zatem mieli po prostu do czynienia z uwarunkowaną biologicznie tendencją niewieścienia płci męskiej, będącą ceną za postęp technologiczny? Kiedy sięgam pamięcią do początku lat 90., to nie przypominam sobie, żeby warszawskimi ulicami przechadzali się młodzi mężczyźni z postawionymi na żel włosami, noszący obcisłe, uwypuklające kształt pośladków dżinsy, epatujący delikatnością i wrażliwością. Zajmowanie się swoim wyglądem z troską typową dla kobiet uchodziło wtedy za obciach i zachowanie charakterystyczne dla „ciot" (by posłużyć się tym dziś „homofobicznym", ale jakże obrazowym określeniem).

Potem jednak pojawił się metroseksualizm. Najczęściej kojarzony jest on po prostu z modą, która przynosi profity koncernom odzieżowym i kosmetycznym. A tu proszę – okazuje się, że być może nie chodzi o żadną modę, lecz o biologiczne zanikanie męskości.

Tyle że Rafalala – mimo deklaracji, że przechodzi terapię hormonalną mającą docelowo prowadzić do zmiany płci – potrafi zachowywać się jak brutalny chuligan. Kiedy poczuł się obrażony przez człowieka, który nie chciał mu wynająć apartamentu i nazwał drag queen „tym czymś", po prostu go pobił. Można się jednak zastanawiać nad tym, czy taka impulsywna reakcja jest męska. Bo przecież bywa, że i kobieta wyprowadzona z równowagi reaguje agresją. W świetle rozmaitych stereotypów (mniej lub bardziej oddających stan faktyczny) emocjonalne reakcje to domena kobiet, a nie mężczyzn.

Tak czy inaczej konserwatyści stają przed poważnym wyzwaniem. Jeśli bowiem „Seksmisja" to nie science fiction, ale proroctwo, to muszą rozważyć następującą możliwość: lewacka inżynieria społeczna promująca postulaty ruchów LGBT nie dąży do żadnej rewolucji, a jedynie usiłuje sankcjonować rezultaty procesów już zachodzących w przyrodzie. Brzmi to przerażająco, bo oznacza w gruncie rzeczy biologiczną zagładę ludzkości.

Chyba że jednak prawda jest w Kościele katolickim, który naucza, że ludzkość pogrążają w istocie nie procesy biologiczne, lecz grzechy ciężkie, w tym te wołające o pomstę do nieba (jak sodomia). Sęk w tym, że zsekularyzowany współczesny umysł nie pojmuje tego, iż są sytuacje gorsze nawet od Holokaustu. I nie przyjmuje do wiadomości słów: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle" (Mt 10,28).

Przywołajmy chociażby średniowieczne jarmarki, na których zainteresowanie gawiedzi budziły kobiety z brodą i inne dziwadła. Wtedy jednak tacy pokrzywdzeni przez los ludzie nie byli zakładnikami w wojnach kulturowych. Postrzegano ich wyłącznie jako wybryki natury, a nie zjawiska mające uprawomocnić rewolucyjną zmianę systemu norm moralnych i obyczajowych.

Teraz jest oczywiście inaczej. O Rafalalę toczą bój konserwatyści z postępowcami. Pierwsi lamentują z powodu inwazji siejących powszechne zepsucie ruchów LGBT, drudzy uważają, że mamy do czynienia z terrorem społecznej większości, która nie ma prawa narzucać swojego stylu życia grupom mniejszościowym. Można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z niekończącą się historią. Wszystkie możliwe argumenty już padły i obie strony konfliktu nie zamierzają ustępować.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał