Bratnia pomoc KGB

Rosjanie do perfekcji opanowali metody prowokacji, które poprzedzają ich zbrojną interwencję w sąsiednich krajach. Korzystali z nich także przed wkroczeniem do Czechosłowacji w 1968 roku.

Publikacja: 29.08.2014 18:30

Tanki nad Wełtawą w pełnej obsadzie: Praga, pierwszy dzień inwazji

Tanki nad Wełtawą w pełnej obsadzie: Praga, pierwszy dzień inwazji

Foto: Reuters/Forum, Libor Hajsky Libor Hajsky

Red

Zadaniem służb radzieckich było dostarczenie propagandzie sowieckiej argumentów, które uzasadniłyby potrzebę udzielenia Czechom i Słowakom „bratniej pomocy". Wypróbowane przed niemal półwieczem metody prowokacji i dezinformacji do złudzenia przypominają metody stosowane obecnie przez Kreml wobec Kijowa.

Czarna wołga

W maju 1968 roku do praskiej redakcji „Izwiestii" dołączył nowy pracownik. – Nie rozumiałem wprawdzie, czym ma się zajmować ten nowy kolega, ale nie interesowałem się tym. Lepiej było pilnować własnego nosa – wspomina ówczesny korespondent dziennika w Pradze Władlen Kriwoszejew. – Dostałem wtedy drugie służbowe auto, nową wołgę, i zaczął nią jeździć mój nowy kolega.

Kilka tygodni później czechosłowacka prasa doniosła o odkryciu pod Sokolovem w zachodnich Czechach tajnego arsenału. – Znaleziono pod mostem broń należącą rzekomo do kontrrewolucjonistów; było nawet stosowne zdjęcie – mówi Kriwoszejew. – Wystarczyło jednak dobrze się przyjrzeć, żeby się przekonać, że to stare pistolety i coś jeszcze, pozawijane w gałgany. Dziwnie to wyglądało, głupawo.

Czescy dziennikarze szybko ustalili, że tego samego dnia widziano w okolicy samochód marki Wołga. Jeden z nich zadzwonił do Kriwoszejewa i zapytał: „Słuchaj no, nie byłeś ostatnio w zachodnich Czechach?". Zaprzeczył, ale jego rozmówca naciskał: „Widziano tam twój samochód". „Jak to? – zdziwił się korespondent radzieckiego dziennika. – Przecież on stoi przed domem". „Ale ty masz dwa auta i to drugie tam było". – Od razu zrozumiałem, że musiał w tym maczać palce mój kolega – wyznał po latach Kriwoszejew.

Dziennikarz „Izwiestii" domyślił się, że jego nowy współpracownik to oficer KGB i – jak twierdzi – usunął go z redakcji (wkrótce po inwazji sam został odwołany do Moskwy i wyrzucony z pracy). Zrozumiał też, że działania KGB mają na celu przygotowanie interwencji wojskowej. – Od maja czy czerwca 1968 roku było jasne, że inwazja to tylko kwestia czasu – wspominał. Najbardziej jednak zaniepokoiło go to, że najwyraźniej Moskwie było na rękę wszystko, co tylko mogło świadczyć o groźbie „kontrrewolucji" w CSRS. Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Jaki mógł mieć Kreml interes w podgrzewaniu nastrojów w „bratnim kraju"?

Reformy polityczne zainicjowane przez nowego pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Czechosłowacji Alexandra Dubčeka nie naruszały przecież monopolu władzy. W marcu 1968 roku ambasador CSRS w Moskwie Oldřich Pavlovský przekonywał Rosjan, że sytuacja w Polsce stanowi znacznie większe zagrożenie niż „pełna demokracja" w Czechosłowacji („KPCz wciąż sprawuje kierowniczą rolę w państwie, więc nie ma powodu obawiać się niepożądanych skutków"). Z kolei reformy gospodarcze, przeprowadzone już na Węgrzech czy w NRD, były znacznie bardziej gruntowne, niż te zapowiadane dopiero w CSRS. Dlaczego więc Kreml zagiął parol akurat na Czechów?

W dokumencie odnalezionym w biurku Leonida Breżniewa po jego śmierci (i ujawnionym w 1995 roku przez dziennik „Izwiestia") napisano dosłownie: „Sytuacja polityczna w Czechosłowacji jest obecnie [to znaczy wiosną 1968 roku] stosunkowo skomplikowana – należy uczynić ją jeszcze bardziej skomplikowaną [sic!]. W tym celu należy przygotować szeroki zakres specjalnych działań w zakresie dezinformacji".

Wybrać monet?i pretekst

Kriwoszejew nie mógł wiedzieć, że nadzwyczajna aktywność agentów KGB w Czechosłowacji wiosną i latem 1968 roku była wynikiem decyzji, podjętych na samym szczycie sowieckiej władzy. Już 6 maja 1968 roku na Kremlu zebrali się członkowie ścisłego kierownictwa partii i przyjęli uchwałę, będącą zapowiedzią przyszłej interwencji zbrojnej. Kluczowy punkt czwarty tego dokumentu, utrzymanego w charakterystycznej nowomowie, niezrozumiałej dla laików, zalecał członkom elitarnej grupy w KC (Jurij Andropow, Michaił Susłow i inni), aby „przygotowali zarys materiałów niezbędnych w związku z podjętymi krokami, mającymi na celu ich przeprowadzenie, a także plany konkretnych posunięć w związku z sytuacją w kraju po wdrożeniu przewidywanych posunięć".

W tym czasie istniał już szczegółowy plan wprowadzenia wojsk radzieckich do Czechosłowacji; Leonid Breżniew otrzymał go 12 kwietnia 1968 roku z rąk ministra obrony Andrieja Greczki i dowódcy Karpackiego Okręgu Wojskowego Michaiła Powalija. Decyzja zapadła, pozostało tylko wybrać stosowny moment i znaleźć pretekst. Tego właśnie dotyczył wspomniany w uchwale „zarys materiałów niezbędnych w związku z podjętymi krokami": przygotowania akcji propagandowej na czas przed inwazją i po niej, a także opracowania rozwiązań politycznych, których celem było ustabilizowanie sytuacji w okupowanym kraju. To zadanie powierzono KGB, na którego czele w maju 1968 roku stanął jeden z najbardziej wpływowych członków radzieckiego kierownictwa, Jurij Andropow. On też był mózgiem przygotowanej z rozmachem operacji.

Nowy kolega redakcyjny Kriwoszejewa był tylko jednym z co najmniej 20 agentów sowieckiego wywiadu, wysłanych wiosną 1968 roku do Czechosłowacji. Byli wśród nich zarówno agenci nielegałowie, ściągnięci w tym celu z krajów Europy Zachodniej, jak i oficerowie KGB, formalnie zatrudnieni w sowieckich środkach masowego przekazu. Nie zabrakło wśród nich prawdziwych asów, takich jak Aleksandr Aleksiejew, oficjalnie przedstawiciel agencji prasowej „Nowosti" w Pradze, w rzeczywistości wieloletni rezydent KGB w Ameryce Łacińskiej, zaufany Fidela Castro (w 1970 roku ponownie wyjechał na antypody, tym razem jako „przedstawiciel prasy radzieckiej" w Chile).

Postęp z austriackim paszportem

Pierwszą grupę agentów skierowano do Pragi i Bratysławy 12 maja 1968 roku w ramach operacji specjalnej „Progress" (Postęp). Byli oni wyposażeni w fałszywe paszporty niemieckie, austriackie czy szwedzkie i udawali turystów, handlowców bądź studentów. Mieli zapoznać się z najbardziej znanymi zwolennikami reform, intelektualistami i dziennikarzami i zebrać dowody ich podejrzanych kontaktów z Zachodem.

Druga, mniej liczna grupa wysłana w ramach operacji pod kryptonimem „Chodoki" (Piesi), otrzymała poważniejsze zadanie. Jej członkowie, m.in. Aleksiejew i Gieorgij Fedaszyn (oficjalnie zastępca przewodniczącego agencji prasowej „Nowosti") mieli fabrykować dowody świadczące o tym, że opozycja czechosłowacka przygotowuje się do zbrojnego, kontrrewolucyjnego przewrotu.

To właśnie w ramach tej działalności odkrywano „tajne arsenały" i kolportowano ulotki z wezwaniami do obalenia rządu. KGB opracowało nawet plan zamordowania kilku Rosjanek, które poślubiły obywateli czechosłowackich. Odpowiedzialnością za tę zbrodnię zamierzano obarczyć „kontrrewolucjonistów". Ostatecznie zrezygnowano z tego zamiaru, podobnie jak z planów uprowadzenia kilku opiniotwórczych literatów i zwolenników reform, będących członkami partii komunistycznej. Był wśród nich m.in. znany powieściopisarz Milan Kundera, a przynajmniej tak wynika z danych zawartych w udostępnionej w ubiegłym miesiącu przez rząd brytyjski części tzw. archiwum Mitrochina (zbiór tysięcy tajnych dokumentów, skopiowanych przez archiwistę I Zarządu Głównego KGB, majora Wasilija Mitrochina i przekazanych przezeń wywiadowi brytyjskiemu w 1992 roku w zamian za azyl polityczny).

Zdaniem Nikity Pietrowa, historyka z rosyjskiej organizacji Memoriał, Moskwa świadomie wyolbrzymiała obawy i zagrożenia związane z rozwojem sytuacji w CSRS, by zrealizować swój strategiczny cel, którym było wprowadzenie wojsk do Czechosłowacji. Istnieje wiele świadectw mówiących o tym, że Breżniew już od 1966 roku domagał się od Antonina Novotnego, ówczesnego przywódcy CSRS, zgody na rozmieszczenie wojsk radzieckich. Breżniew uważał, że konfrontacja z Zachodem wymaga nowej strategii; niepokoiła go luka pomiędzy radziecką Północną Grupą Wojsk (stacjonującą w Polsce) i Południową Grupą Wojsk (na Węgrzech).

Novotný odmówił, czym przypieczętował swój los. Jesienią 1967 roku jego przeciwnicy w KC zażądali rozdzielenia funkcji pierwszego sekretarza i prezydenta CSRS (Novotný sprawował obydwie). Jego następcą na stanowisku szefa partii został, za cichym przyzwoleniem Moskwy, Alexander Dubček. Miał on dobre notowania  na Kremlu, gdyż jako jedyny w kierownictwie czechosłowackim mówił biegle po rosyjsku (wychował się w ZSRR i ukończył studia partyjne w Moskwie). – Objęcie przez Dubčeka funkcji pierwszego sekretarza KPCz początkowo przyjęto na Kremlu z zadowoleniem, gdyż uważano go za swojego człowieka; mówiono o nim nawet „nasz Sasza" – twierdzi Pietrow. – W Moskwie najwyraźniej sądzono, że Dubček w przeciwieństwie do Novotnego będzie bardziej skłonny do rozmów na temat rozmieszczenia wojsk radzieckich.

Szybko się okazało, że słowacki polityk ma całkiem inne zamiary. „Mój problem polegał na tym, że wierzyłem w socjalizm", wspominał Dubček. Był też przekonany, że model sowiecki nie przystaje do potrzeb i uwarunkowań cywilizacyjnych jego europejskich satelitów. „Lenin pisał, że jeżeli rewolucja socjalistyczna zwycięży w kraju rozwiniętym, a nie tak zacofanym jak Rosja" – zauważał w swoich wspomnieniach „Nadzieja umrze ostatnia" – „wówczas ten bardziej rozwinięty kraj przejmie kierowniczą rolę w międzynarodowym ruchu socjalistycznym, a Rosja będzie brać z niego przykład".

Taki pogląd dowodził głębokiego niezrozumienia, czym w istocie był ZSRR i jaki charakter miały relacje sowieckiego imperium z podporządkowanymi mu prowincjami. Rosjanie nie zamierzali tolerować podobnych herezji. Postanowili pozbyć się Dubčeka, co nie wydawało się zbyt trudne, gdyż nie miał większości w KC, a gros jego towarzyszy partyjnych stanowili zadeklarowani „realiści", gotowi iść za Związkiem Radzieckim „wszędzie i po wieczne czasy". Jednakże nowy pierwszy sekretarz nieoczekiwanie wykazał się sprytem i odwagą. Zagrał va ?banque: wcielił się w rolę trybuna ludu, zapowiadając głębokie zmiany polityczne i powszechną rehabilitację ofiar represji komunistycznych. W ten sposób błyskawicznie zdobył autentyczne poparcie społeczne i zepchnął partyjny beton do głębokiej defensywy.

Wolta Dubčeka

Kluczową decyzją Dubčeka było zawieszenie cenzury. Od tej pory (marzec 1968) dziennikarze mogli mówić i pisać, co chcieli. W tym samym miesiącu na Kremlu zapadła decyzja o wprowadzeniu wojsk do Czechosłowacji. – Patrząc z pewnego punktu widzenia, taki zwrot wydarzeń częściowo był po myśli Kremla – uważa Nikita Pietrow. – W tym kontekście zrozumiałe stają się tajne operacje KGB, mające na celu destabilizację sytuacji w kraju i dezinformację opinii publicznej.

KGB otrzymała zadanie, by podgrzewać nastroje w CSRS, fabrykować dowody istnienia w tym kraju „prawicowej opozycji", „zbrojnej kontrrewolucji", „elementów rewanżystowskich" itp. – Wysyp inicjatyw obywatelskich i krytykę stalinizmu interpretowano jako dowód na istnienie złowrogich planów, mających na celu „wyrwanie Czechosłowacji z obozu socjalistycznego" – uważa Pietrow. – W „Prawdzie" ukazał się artykuł, zatytułowany „Ryzykowne plany USA i CIA". Jego autorzy, powołując się na „ściśle tajny plan operacyjny" i dokumenty dowódcy wojsk lądowych USA w Europie dowodzili, że Pentagon i CIA ingerują w wewnętrzne sprawy Czechosłowacji, prowadzą „dywersję ideologiczną" i wspierają zwolenników „kontrrewolucyjnego przewrotu". W rzeczywistości ów plan, który „przypadkiem" trafił w ręce dziennikarzy radzieckich, został sfabrykowany przez KGB.

Najbardziej kuriozalnym przykładem działania propagandy sowieckiej było wmawianie żołnierzom radzieckim, biorącym udział w przygotowaniach do inwazji na Czechosłowację, że w kraju tym pojawiły się wojska amerykańskie. Dowodem na to były zdjęcia czołgów, wykorzystanych w scenach batalistycznych hollywoodzkiego filmu „Most na Renie", kręconego akurat nieopodal Pragi.

Zdaniem Władlena Kriwoszejewa Dubček zdawał sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa. – Na kilka dni przed inwazją do CSRS przyleciał Nicolae Ceaus¸escu – wspominał rosyjski dziennikarz. – Dostałem zaproszenie na uroczysty bankiet na Zamku Praskim. ?Dubček zatrzymał mnie później, rozmawialiśmy prawie 40 minut. „Władlenie, dlaczego w Moskwie nam nie wierzą?" – pytał raz po raz. Wyglądał na wyczerpanego i było jasne, że podejrzewa, iż dojdzie do inwazji.

Czy rzeczywiście Dubček spodziewał się interwencji? Sam zawsze temu zaprzeczał. - Nie miałem szklanej kuli, która pozwoliłaby mi przewidzieć inwazję - powiedział przed śmiercią w 1992 roku. Czechosłowacki przywódca był przekonany, że Breżniew nie zaryzykuje takiego rozwiązania w kraju socjalistycznym graniczącym z państwami NATO.

Breżniew kontratakuje

Ale Dubček się przeliczył. W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 roku co najmniej trzysta tysięcy żołnierzy wojsk państw Układu Warszawskiego, w tym 28 612 żołnierzy ludowego Wojska Polskiego (stan dzienny z 14 sierpnia 1968), wkroczyło do Czechosłowacji.

Według najnowszych ustaleń, od kul żołnierzy wojsk okupacyjnych i w wypadkach drogowych z udziałem pojazdów wojskowych zginęło co najmniej 122 obywateli czechosłowackich. Do końca 1968 roku zmarło także 104 żołnierzy radzieckich, większość w wypadkach drogowych, dziesięciu żołnierzy polskich, głównie na skutek nieostrożnego obchodzenia się z bronią i w wypadkach, czterech żołnierzy węgierskich i jeden bułgarski młodszy sierżant Nikołaj Cwetkow zastrzelony 9 września 1968 roku na lotnisku Ruzynie w Pradze (jest to jedyny udowodniony przypadek zabójstwa żołnierza wojsk inwazyjnych).

Takie były bezpośrednie skutki realizacji imperialnych ambicji Kremla. Po nich przyszła kolej na dalsze. W miesiąc po inwazji na łamach „Prawdy" ukazał się artykuł programowy, zatytułowany „Suwerenność a zobowiązania internacjonalistyczne państw socjalistycznych". Napisano w nim, że interes bezpieczeństwa „wspólnoty socjalistycznej" góruje nad interesami jej poszczególnych członków, w związku z czym „nie wolno przeciwstawiać suwerenności poszczególnych państw socjalistycznych interesom światowego socjalizmu". Wkrótce zachodnie media określiły ten tekst mianem „doktryny Breżniewa".

Radziecki przywódca triumfował. Po pierwsze, utrwalił swoją pozycję na Kremlu (Breżniew objął władzę jesienią 1964 roku w wyniku wewnątrzpartyjnego puczu przeciw Chruszczowowi). Po drugie, wypełnił lukę ziejącą w zachodniej flance Układu Warszawskiego. Po trzecie, zaprowadził nowe reguły gry w stosunkach z Zachodem. Podczas posiedzenia KC KPZR w październiku 1968 roku jednoznacznie skomentował reakcję stolic europejskich na okupację CSRS: „Protesty wyrażone przez rządy tych państw miały w istocie charakter formalny, symboliczny. Nie mają one najmniejszego wpływu na nasze wzajemne relacje, także relacje gospodarcze. Teraz już nikt nie może mieć wątpliwości, że kiedy KPZR i Związek Radziecki mówią, że są gotowe zdecydowanie przeciwdziałać wypadnięciu choćby jednego ogniwa systemu socjalistycznego, to nie jest to tylko pusta propaganda".

Za to nadzieje na pomoc ze strony Zachodu, żywione przez wielu mieszkańców Europy Środkowej, okazały się płonne. – „Świat burżuazyjny" pragnął tylko jednego: stabilizacji – uważa rosyjska historyk Olga Pawlenko. – W tym okolicznościach Moskwa w swojej sferze wpływów miała wolną rękę.

Większym problemem niż postawa Zachodu okazało się dla Sowietów wyłonienie nowego, kolaboranckiego rządu czechosłowackiego. Agenci KGB pracowali nad tym od wiosny 1968 roku, ale nie odnieśli sukcesu. Wytypowani politycy, którzy mieli w przededniu inwazji utworzyć rząd robotniczo-chłopski i poprosić Moskwę i jej satelitów z Układu Warszawskiego o „bratnią pomoc", wykazali się kompletną indolencją. Dzięki patriotycznej postawie społeczeństwa, które nagiej sile Sowietów przeciwstawiło bierny opór, ekipa Dubčeka przetrwała jeszcze osiem miesięcy, starając się minimalizować skutki okupacji. Dopiero wiosną 1969 roku władzę przejął Gustáv Husák. Uważany początkowo przez Rosjan – i, niestety, także przez wielu swoich rodaków - za czechosłowackiego patriotę i zwolennika reform.

W pracy nad tekstem wykorzystałem teksty i rozmowy zawarte w książce „Invaze 1968. Ruský pohled" pod redakcją Josefa Pazderki (Praha, 2011). Książka ukaże się w 2015 roku nakładem Instytutu Pamięci Narodowej.

Zadaniem służb radzieckich było dostarczenie propagandzie sowieckiej argumentów, które uzasadniłyby potrzebę udzielenia Czechom i Słowakom „bratniej pomocy". Wypróbowane przed niemal półwieczem metody prowokacji i dezinformacji do złudzenia przypominają metody stosowane obecnie przez Kreml wobec Kijowa.

Czarna wołga

W maju 1968 roku do praskiej redakcji „Izwiestii" dołączył nowy pracownik. – Nie rozumiałem wprawdzie, czym ma się zajmować ten nowy kolega, ale nie interesowałem się tym. Lepiej było pilnować własnego nosa – wspomina ówczesny korespondent dziennika w Pradze Władlen Kriwoszejew. – Dostałem wtedy drugie służbowe auto, nową wołgę, i zaczął nią jeździć mój nowy kolega.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy