Londyn - stolica polskiej emigracji powojennej

W polskim Londynie literatura znaczyła często więcej niż polityka. ?To dzięki książkom i czasopismom emigranci przetrwali jako wspólnota.

Publikacja: 26.09.2014 01:30

Biurko z redakcji londyńskich „Wiadomości” i maszyna do pisania „Olimpia” Mieczysława Grydzewskiego:

Biurko z redakcji londyńskich „Wiadomości” i maszyna do pisania „Olimpia” Mieczysława Grydzewskiego: relikwie

Foto: Ze zbiorów Archiwum Emigracji Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu., Paulina Matysiak Paulina Matysiak

Red

Dla wszystkich polskich emigracji politycznych, nie tylko tej, która uformowała się po II wojnie światowej, literatura była programem i opowieścią o sobie. Gdy okazywało się, że cele polityczne są trudne, jeśli nie wręcz niemożliwe do osiągnięcia, na pierwszy plan wysuwało się piśmiennictwo. Wytyczało kierunki, definiowało przesłanie, kształtowało wspólnotę – emigracyjną, a z czasem i krajową. Znaczyło więcej niż czysta polityka, gdyż w przeciwieństwie do niej słowo było, w miarę upływu czasu, coraz silniejsze rangą kolejnych tytułów, autorów, wznowień i przekładów.

Pomijając fakt, że twórczość, nie tylko literacka, potrafi dobrze spożytkować wygnanie, odtrącenie i nostalgię, ludzie pióra znajdowali poza krajem wcale nie tak złe warunki działania, jak przyjęło się sądzić. Tak było również po 1945 r. mimo żywej do dziś tezy, że pisarz odcięty od narodu, jego egzystencji i języka skazany jest, jeśli nie na twórczą niemoc, to z pewnością na coś w rodzaju niebytu. Obrazowo, lecz nietrafnie, czego dowodem jest własna biografia, przewidywał tę niedoszłą katastrofę Czesław Miłosz widzący siebie po zerwaniu z Polską Ludową w roli poety deponującego rękopisy w dziupli.

Londyn – stolica Polski. Emigracja polska 1940–1990.

Wystawę przygotowaną przez Muzeum Historii Polski można oglądać od 26 września do 30 listopada 2014 roku w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie.

Program wystawy

Większości polskich pisarzy osiadłych w Londynie i innych miastach wolnego świata, zwłaszcza w latach 50. XX w., daleko było do standardu życia ich kolegów w kraju. Rekompensowali to sobie świadomością służenia czemuś znacznie szlachetniejszemu niż pomyślność komunistycznego państwa i jego przywódców oraz „przyjaźń polsko-radziecka". Przekonaniem, że ich twórczość jest głosem na rzecz wolności i niepodległości.

Przesadą byłoby twierdzenie, że w okresie bezpośrednio powojennym literatura stała się dla emigrantów artykułem pierwszej potrzeby. Ale wtedy właśnie powstały książki, które współtworzyły jej program i system wartości. Świadectwa pamięci o zbrodniach sowieckich odsłaniające kulisy zniewolenia Polski publikowali wojskowi i politycy oraz zwyczajni świadkowie wydarzeń. Wszystkie budowały właściwą emigracji świadomość. Mówiły o przeszłości, pojmując ją jako materiał służący opisowi współczesności. „Bez ostatniego rozdziału" gen. Andersa czy„Inny świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego wydany w londyńskiej oficynie Gryf ułożyły się w kanon literatury sowietologicznej, której czytelnikami byli nie tylko Polacy.

Tytuły i instytucje

Literatura stała się „herbem wygnania", jak swoją książkę nazwał Wojciech Karpiński, wpływając na sposób myślenia i styl życia. W połowie XX w. w „polskiej" dzielnicy Londynu, czyli w okolicach Kensingtonu, swoje siedziby miały księgarnie, antykwariaty, wypożyczalnie i biblioteki. Kilka lat po wojnie działało prawie tuzin oficyn wydawniczych. Książka poprzez swoje funkcje artystyczne i kulturowe jako zjawisko społeczne, a nawet przedmiot obrotu handlowego, stanowiła czynnik spajający wspólnotę.

Podobną rolę pełniła prasa. W Londynie było jej sporo zgodnie z zasadą, że Polacy rozpoczynają obecność poza krajem od zakładania czasopism. Wszyscy czytali „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza", który formował pogląd na sytuację w Polsce i na świecie. Dawni podkomendni gen. Andersa cenili tygodnik „Orzeł Biały", katolicy „Gazetę Niedzielną" oraz „Życie", kresowiacy „Lwów i Wilno", skromne pisemko Stanisława Cata-Mackiewicza. Tygodnikiem, który uchodził za bardzo ważną instytucję, były „Wiadomości", kolejna odsłona pisma założonego przez Mieczysława Grydzewskiego w Warszawie w latach 20. Wydawane w Polsce jako „Wiadomości Literackie" były najważniejszym przedwojennym pismem kształtującym pisarskie hierarchie i wpływającym na poglądy elit. W Londynie to nie było możliwe, jednak nagrody „Wiadomości", przyznawane od 1958 r. dla najlepszej książki pisarza polskiego wydanej poza krajem, wyznaczały hierarchię popularności, a drukowane w tygodniku spory jurorów podtrzymywały zainteresowanie literaturą i zachęcały do czytania.

Sieć czasopism odwzorowywała orientacje światopoglądowe i polityczne. Ale wszystkie łączyło przekonanie, że rolą emigracji jest protest przeciw zniewoleniu. Dawano temu wyraz w publicystyce, prozie, poezji, literaturze wspomnieniowej i w pisarstwie historycznym. W latach 50. powstały wielkie syntezy dziejów Polski pióra Mariana Kukiela i Władysława Poboga-Malinowskiego. Obie wyszły w Londynie, potwierdzając szczególną wagę przywiązywaną przez emigrację do przeszłości. Dotknąć jej można było w Instytucie Historycznym im. gen. Sikorskiego, muzeum dokonań militarnych i archiwum dokumentującym polskie wysiłki niepodległościowe w czasie wojny. Walka o pamięć Polaków należała do zadań najważniejszych.

Brał w niej zresztą udział także teatr, a nawet film. Teatr Dramatyczny mający początki w latach wojny po jej zakończeniu pokazał w Londynie premierowy spektakl „Droga Konrada". Widowisko było kolażem tekstów Mickiewicza, Krasińskiego i Wyspiańskiego. Z biegiem czasu powstały kolejne zespoły, w tym Teatr Syrena założony z myślą o dzieciach i młodzieży. Nakręcony we Włoszech film Michała Waszyńskiego „Wielka droga", pierwszy polski powojenny obraz fabularny opowiadający o losach Polaków w Związku Sowieckim, oglądany był tłumnie na organizowanych w Londynie pokazach.

Historyczny, czy może nawet martyrologiczny, ton kultury emigracyjnej jest sprawą znaną, ale przekonanie, że kultura pełniła tylko taką funkcję, byłoby błędne. Pełną parą działały sceny kabaretowe i teatrzyki rewiowe. Żywiły się one często tematyką polityczną, w czym celował „Kordecki satyry", czyli Marian Hemar. Ale ich misją było wywołanie uśmiechu na twarzach ludzi, którzy na ogół nie mieli powodów do radości. W Ognisku Polskim, w sercu polskiej dzielnicy, śmiano się ze skeczy i piosenek „Wesołej lwowskiej fali". Oklaskiwano Lodę Halamę po jej powrocie z Hollywood, a bywanie na recitalach Renaty Bogdańskiej, czyli Ireny Andersowej, było obowiązkowe.

Życie kulturalne zaspokajające oczekiwania społeczności emigracyjnej oraz sytuacja w kraju, gdzie kultura objęta została systemem nakazów i ograniczeń, powodowały, że dla sporej części emigracji ten świat stał się jedynym. Dla przykładu – w 1947 r. Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie przyjął uchwałę o niewydawaniu w kraju utworów dawnych i nowych, do której wrócono w 1956 r. Emigracja londyńska przejawiała tendencję do zamykania się w sobie, przekonana o możliwości służenia sprawie polskiej bez kontaktu z aktualnymi problemami kraju.

Nie wszyscy byli tego zdania. Jerzy Giedroyc, redaktor paryskiej „Kultury", uważał, że powinnością emigracji jest oddziaływanie na kraj, a można to robić tylko będąc obecnym nad Wisłą. Znakomicie nadawało się do tego słowo. W Bibliotece Kultury drukowali m.in. Czesław Miłosz i Witold Gombrowicz. Obaj podejrzliwie traktowani w Londynie okazali się pisarzami, których książki wpływały na postawy Polaków. Z biegiem czasu u Giedroycia wydawało coraz więcej pisarzy związanych wcześniej z Londynem, jego autorami zostali Kazimierz Wierzyński, Gustaw Herling-Grudziński, Józef Mackiewicz i Józef Wittlin. Puls literatury emigracyjnej bił w Maisons-Laffitte, gdzie mieściła się siedziba „Kultury".

Wołanie na obczyźnie

Dorobek emigracji popularyzowała Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa, w której pracę znalazło kilku pisarzy, inni zaś zostali jej współpracownikami. Od kiedy RWE zaczęło stałą emisję z Monachium, czyli od 1952 r., audycje kulturalne stanowiły istotną część programu. Czytano książki pisarzy emigracyjnych, organizowano dyskusje literackie, przyznawano nagrody książkom autorów krajowych i mieszkających na obczyźnie. W londyńskim studiu RWE przed mikrofonami stawali aktorzy historii: generałowie Bór-Komorowski, Kukiel, Pełczyński, Sosabowski oraz pisarze i publicyści. Niektórzy z nich współpracowali z sekcją polską BBC nadającą do kraju nieprzerwanie od września 1939 r. To, co sprawiało kłopot wydawcom emigracyjnym, czyli przesyłanie książek do kraju, gdzie były zakazane, udawało się radiu. Dzięki temu piśmiennictwo emigracyjne przestawało być zjawiskiem nieznanym.

Ale to nie mogło zmienić sytuacji w samym Londynie. Z powodów generacyjnych (zaawansowany wiek większości emigrantów) od lat 60. kurczyło się środowisko polskiej inteligencji. Z kłopotami materialnymi borykały się organizacje twórcze i naukowe, coraz gorzej miały się czasopisma. Szły za tym zmiany na mapie. Sprzedany został Dom Pisarza przy Finchley Road w północno-zachodnim Londynie. Powoli zaczęła pustoszeć polska dzielnica. Choć oczywiście jakieś ślady dawnej świetności zostały, przede wszystkim Ognisko i Instytut Historyczny gen. Sikorskiego czy księgarnia Orbis Jerzego Kulczyckiego. Nowe centrum stanowił Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny zbudowany dzięki ofiarności Polaków rozsianych po całym świecie. Siedzibę znalazły tu teatr, Biblioteka Polska, księgarnia, Polski Uniwersytet na Obczyźnie oraz Związek Pisarzy.

Na przekór upływającemu czasowi dobrze miało się środowisko ludzi pióra, a tym samym literatura, zasilane przypływami z kraju. Po Marku Hłasce wolność wybrali Sławomir Mrożek i Włodzimierz Odojewski oraz Aleksander Wat i Leopold Tyrmand. Wprawdzie żaden z nich nie osiadł w Londynie, ale tu wydawali. „Mój wiek" Wata oraz „Dziennik 1954" Tyrmanda stały się ważnymi wydarzeniami literackimi i to nie tylko w skali emigracyjnej.

W końcu lat 60. w Londynie pojawili się przedstawiciele emigracji marcowej, którzy wyjechali z Polski Ludowej po rozpętanej przez władze kampanii antysemickiej. Nie przejawiali ochoty na kontakty z emigracją o rodowodzie wojennym, zwłaszcza w ramach jej instytucji politycznych, nie pociągały ich formy jej życia organizacyjnego. Bez trudu natomiast odnajdywali się w przestrzeni słowa. Możliwość wypowiedzi, jeszcze zanim założyli własne pismo i wydawnictwo, dał im Giedroyc, konsekwentnie stojący na stanowisku, że emigracja musi żyć tym, co dzieje się w kraju.

W 1971 r. Leszek Kołakowski opublikował w „Kulturze" esej „Tezy o nadziei i beznadziejności", który odebrany został jako potwierdzenie diagnoz totalitaryzmu stawianych poza krajem od jakiegoś już czasu. W parę lat później ukazał się pierwszy tom jego monumentalnej pracy „Główne nurty marksizmu. Powstanie–rozwój–rozkład". Dzieła będącego krytycznym rozbiorem doktryny, ale również dowodem ostatecznego rozbratu filozofa z komunizmem. Satysfakcja, a może nawet entuzjazm, z jaką książka została przyjęta w Londynie przez przedstawicieli emigracji wojennej, wynikała z pokrewieństwa w myśleniu o „gigantycznej utopii". A skutkiem tego wydarzenia było zbliżenie postaw dawnych i nowych wychodźców.

Pokolenia

W tym samym czasie ukazywać się zaczął, najpierw w Uppsali, a potem w Londynie, kwartalnik „Aneks", pismo młodej generacji marcowej. Jego tytuł można tłumaczyć jako aneks do wydarzeń 1968 r. albo do dotychczasowej pozakrajowej refleksji poświęconej komunistycznemu totalitaryzmowi. Z inicjatywy redaktorów pisma – Niny, Eugeniusza oraz Aleksandra Smolarów – powstała oficyna wydawnicza, której nakładem ukazywały się książki autorów krajowych i emigracyjnych. Kiedy w Polsce rodziła się opozycja demokratyczna, środowisko „Aneksu" stało się jej zapleczem.

Nagroda Nobla przyznana Czesławowi Miłoszowi stała się mocnym argumentem na rzecz zasług powojennej emigracji dla polskiej kultury, mimo krytycznego stosunku, jaki do działalności wychodźców miał sam laureat. Kiedy w Polsce wprowadzony został stan wojenny, na Zachodzie uformowała się nowa formacja emigracyjna, której przedstawiciele stali się inicjatorami wielu ważnych inicjatyw w sferze kultury. Tak zatem działały w tym czasie w Londynie jeszcze niektóre z pism i oficyn założonych po 1945 r. oraz pomarcowy „Aneks", ale kolejne pisma i wydawnictwa powoływała do życia emigracja solidarnościowa. Wszystkie one kierowały uwagę ku sprawom kultury. W Paryżu „Zeszyty Literackie" redagowane przez Barbarę Toruńczyk, w Berlinie Zachodnim „Archipelag" Andrzeja Więckowskiego, a w Londynie „Puls" kierowany przez Jana Chodakowskiego, będący kontynuacją pisma wydawanego w kraju do grudnia 1981 r. poza cenzurą. Przy niektórych tytułach, tak było w wypadku „Pulsu", powstały wydawnictwa, przy innych, paryskim „Kontakcie" Mirosława Chojeckiego, książki zastąpiła seria nagrań dźwiękowych oraz filmy dokumentalne. Z inicjatywy wydawców solidarnościowych do kraju wędrował sprzęt poligraficzny, książki i czasopisma. Dla ułatwienia transportu część nakładów wychodziła w miniaturowych rozmiarach.

Obecność poza krajem autorów, którzy z autopsji znali PRL: Stanisława Barańczaka, Jakuba i Wojciecha Karpińskich czy Adama Zagajewskiego szerzej wprowadziła do piśmiennictwa emigracyjnego tematykę krajową. W tym przede wszystkim refleksję nad istotą systemu komunistycznego w Polsce. Rzut oka na oferty wydawnictw oraz spis treści czasopism lat 80., nie tylko tych założonych właśnie wtedy, wystarczy, by się przekonać, że o ich programie jedynie w pewnym stopniu decydowało miejsce, w którym działały. To, że ulokowane były w Londynie czy Paryżu, gwarantowało im wolność, którą pojmowały jako obowiązek wypowiadania się w imieniu kraju. Literatura i kultura emigracyjna coraz mocniej zbliżały się do krajowej, tej niezależnej rzecz jasna. Po roku 1989 złączenie tych dwóch obiegów dokonało się poniekąd naturalnie, bo obie strony były do tego dobrze przygotowane. „Składamy się ze słów" – słusznie pisał Kazimierz Wierzyński. To właśnie słowo połączyło kraj z emigracją.

Autor jest historykiem i badaczem dziejów prasy. Profesorem Uniwersytetu Warszawskiego. Wydał m.in. książki „Emigracja", „Polski Londyn", „Niezłomni, nieprzejednani: emigracyjne »Wiadomości« i ich krąg" oraz „Życie społeczne i kulturalne emigracji"

Dla wszystkich polskich emigracji politycznych, nie tylko tej, która uformowała się po II wojnie światowej, literatura była programem i opowieścią o sobie. Gdy okazywało się, że cele polityczne są trudne, jeśli nie wręcz niemożliwe do osiągnięcia, na pierwszy plan wysuwało się piśmiennictwo. Wytyczało kierunki, definiowało przesłanie, kształtowało wspólnotę – emigracyjną, a z czasem i krajową. Znaczyło więcej niż czysta polityka, gdyż w przeciwieństwie do niej słowo było, w miarę upływu czasu, coraz silniejsze rangą kolejnych tytułów, autorów, wznowień i przekładów.

Pomijając fakt, że twórczość, nie tylko literacka, potrafi dobrze spożytkować wygnanie, odtrącenie i nostalgię, ludzie pióra znajdowali poza krajem wcale nie tak złe warunki działania, jak przyjęło się sądzić. Tak było również po 1945 r. mimo żywej do dziś tezy, że pisarz odcięty od narodu, jego egzystencji i języka skazany jest, jeśli nie na twórczą niemoc, to z pewnością na coś w rodzaju niebytu. Obrazowo, lecz nietrafnie, czego dowodem jest własna biografia, przewidywał tę niedoszłą katastrofę Czesław Miłosz widzący siebie po zerwaniu z Polską Ludową w roli poety deponującego rękopisy w dziupli.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy