Reklama
Rozwiń

Krzysztof Rak: Wolnościowa fiksacja

Przez 40 lat poddani byliśmy komunistycznej urawniłowce i równość kojarzyła nam się z biedą i poddaństwem. Dlatego nie dostrzegaliśmy zagrożeń związanych z absolutyzacją zasady wolnościowej, która nadała naszej demokracji cechy oligarchiczne.

Publikacja: 09.01.2015 01:00

Krzysztof Rak: Wolnościowa fiksacja

Foto: Plus Minus

Wybory samorządowe z listopada 2014 r. nie były wypadkiem przy pracy. Dowiodły, że polska demokracja nigdy nie była ani silna, ani stabilna. Na początku lat 90. nie podłożyliśmy pod nią mocnych fundamentów, a potem nie mieliśmy już głowy, aby ją pielęgnować. Tworząc nowy ustrój, większy nacisk położyliśmy na realizację zasady wolności aniżeli równości. Brak równowagi pomiędzy tymi wartościami przesądził o jego oligarchicznej skazie.

Kryzys przynależy do istoty demokracji, albowiem jest ona przeciwieństwem ustroju doskonałego. Zauważył to już 25 wieków temu Platon, który doświadczając jej niedostatków, wymyślił idealne państwo (politeę).

Politeę cechowała stabilność i trwałość, ponieważ w pełni podporządkowywała sobie obywateli. Ich celem było dobro państwa, a nie osiąganie osobistej pomyślności i szczęścia. Jednostka była częścią organizmu państwowego i wypełniała w nim z góry przypisaną rolę. Ci, którzy nie potrafili poddać się jego rygorom, na przykład poeci, mieli być zeń wygnani. O nich to wspominał Aleksander Wat w wierszu „Ciemne świecidło": „Platon kazał nas wyświecić z miasta, w którym Mądrość rządzi".

Pozostało jeszcze 95% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Plus Minus
Trzęśli amerykańską polityką, potem ruch MAGA zepchnął ich w cień. Wracają
Plus Minus
Kto zapewni Polsce parasol nuklearny? Ekspert z Francji wylewa kubeł zimnej wody
Plus Minus
„Brzydka siostra”: Uroda wykuta młotkiem
Plus Minus
„Super Boss Monster”: Kto wybudował te wszystkie lochy
Plus Minus
„W głowie zabójcy”: Po nitce do kłębka