Żnin, 5 grudnia 1947 r. Do domu, w którym mieszkała rodzina Kowalskich, przyjechało kilkunastu funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Uzbrojeni czekali na powrót Antoniego, głowy rodziny. Gdy pojawił się w progu, obezwładnili go i zakuli w kajdanki. Właścicielowi domu tłumaczyli, że zatrzymany to ukrywający się groźny oficer SS. Kłamali. Antoni Kowalski naprawdę nazywał się Adam Lazarowicz, ps. Klamra, i był żołnierzem Armii Krajowej oraz członkiem IV Zarządu Głównego zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
W ubeckim piekle
Zatrzymanie nie było przypadkowe. Jak mówi nam wnuk Adama Lazarowicza Romuald, jesienią 1947 r. bezpieka trafiała coraz celniej. Aresztowano członka Zarządu Głównego WiN Franciszka Błażeja, następnie małżeństwo Józefa i Maryli Szmidów – oboje bardzo zaangażowanych w prace WiN. W rękach komunistów znalazły się również Irena Szmid i łączniczka Adama Irka, zwaną Myszką. Wszyscy aresztowani poddawani byli torturom psychicznym i fizycznym. Cel – przyznanie się do czynów popełnionych i niepopełnionych oraz wsypanie innych. – Trudno do kogoś mieć pretensje, że nie wytrzymał piekielnych metod śledztwa – tłumaczy pan Romuald.
Ale wsypy powodowały dalsze aresztowania. Podczas jednego z ostatnich spotkań z synem Zbigniewem „Klamra" wyjaśniał, że musiał się dać złamać ktoś ze ścisłego kierownictwa organizacji. UB znał bowiem szczegóły, o których wiedziało tylko pięć osób z Zarządu Głównego WiN. Wpadło archiwum i wszystkie środki organizacji – w złotych i dolarach – które pozostały jeszcze z kasy AK.