Rz: W filmie „Seks, miłość, terapia", który niedawno wszedł na polskie ekrany, długo się pan trzymał, nie ulegając Sophie Marceau.
Patrick Bruel, francuski aktor i piosenkarz: To było poważne zadanie aktorskie! Trzeba być niezłym zawodowcem, żeby się nie poddać urokowi takiej kobiety.
Oboje gracie psychoterapeutów, którzy pomagają naprawić relacje w związkach. Film Tonie Marshall jest komedią, ale dotykającą poważnego problemu współczesności – uzależnień, nieumiejętności radzenia sobie z problemami. Coraz częściej trafiamy na różnego rodzaju psychoterapie.
Dlatego komedia to tylko zewnętrzna powłoka tego filmu. Pokazujemy ludzi głęboko poranionych przez życie. Przygotowując się do roli, uczestniczyłem w zajęciach psychoterapeutycznych i spotkałem wiele takich osób. Uzależnionych od kompulsywnie robionych zakupów, opanowanych strachem przed bakteriami, ciągle dezynfekujących ręce, uzależnionych od odchudzania się, od telewizji, gier wideo, komputera, komórki. Od seksu też. Ale przede wszystkim od pracy. Co mnie zaskoczyło, stosunkowo mało pacjentów próbowało uwolnić się od nałogów palenia i picia.
Daliśmy już sobie z tymi przypadłościami radę?
Raczej przyzwyczailiśmy się do nich. Albo się do nich nie przyznajemy nawet przed samym sobą i wmawiamy sobie: w każdej chwili mogę przestać, albo wpisaliśmy je w codzienność, powiązaliśmy ze statusem społecznym. Jesteś młodym pracownikiem korporacji – w piątkową noc trzeba się wyszaleć, zapalić marychę i popłynąć. Tak się rodzą uzależnienia.