Aktualizacja: 08.05.2015 01:26 Publikacja: 08.05.2015 01:26
Joanna Szczepkowska
Foto: Fotorzepa/Darek Golik
Żeby się do tego zadania przygotować, ponownie obejrzałam cykl telewizyjny pt. „Dekalog Bartoszewskiego", w którym byłam jedną z rozmówczyń w kilku przeprowadzanych z nim wywiadach o podstawowych wartościach. Zauważyłam, jak często podkreślał, że był uczniem katolickiego Gimnazjum im. Stanisława Kostki w Warszawie. Tak jakby ten fakt określał jego tożsamość, a przynajmniej jej istotną część.
Nie bez powodu przypomniał mi się mój dziadek Jan Parandowski. Od 1972 roku Władysław Bartoszewski był sekretarzem Pen Clubu, a zarazem sekretarzem Parandowskiego, ówczesnego prezesa stowarzyszenia. Nigdy nie pominął żadnej okazji, żeby uczestniczyć w choćby najmniejszych uroczystościach poświęconych mojemu dziadkowi. Teraz uświadomiłam sobie, że łączy ich jeszcze jedno – mój dziadek też, mówiąc o sobie, podkreślał nazwę szkoły, w której się wykształcił. Był pisarzem, redaktorem, recenzentem, ale przede wszystkim absolwentem IV Gimnazjum Klasycznego im. Jana Długosza w rodzinnym Lwowie.
Obaj więc swoją tożsamość określali poprzez szkoły, z których się wywodzili, które zaszczepiły im wiedzę, formowały ich. Czy dzisiaj ktoś – choćby z mojego pokolenia – odczuwa swoją tożsamość w ten sposób? Czy powiem o sobie: jestem Polką, aktorką, pisarką, matką i absolwentką Liceum im. Józefa Poniatowskiego? Nie, nie przyszłoby mi to do głowy. Nie czuję się ukształtowana przez swoją szkołę.
Czy Europa uczestniczy w rewolucji AI? W jaki sposób Stary Kontynent może skorzystać na rozwiązaniach opartych o sztuczną inteligencję? Czy unijne prawodawstwo sprzyja wdrażaniu innowacji?
„Psy gończe” Joanny Ufnalskiej miały wszystko, aby stać się hitem. Dlaczego tak się nie stało?
W „Miastach marzeń” gracze rozbudowują metropolię… trudem robotniczych rąk.
Spektakl „Kochany, najukochańszy” powstał z miłości do twórczości Wiesława Myśliwskiego.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Choć nie znamy jego prawdziwej skali, występuje wszędzie i dotyka wszystkich.
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Współcześnie SLAPP przybierają coraz bardziej agresywne, a jednocześnie zawoalowane formy. Tym większe znacznie ma więc właściwe zakresowo wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie.
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas