W lecie 2009 roku na ulice irańskich miast wyszły setki tysięcy ludzi protestować przeciw sfałszowanym – ich zdaniem – wynikom wyborów prezydenckich. Wcześniej, 12 czerwca, komisja wyborcza Islamskiej Republiki Iranu ogłosiła zwycięzcą Mahmuda Ahmadineżada, kandydata najbardziej konserwatywnej frakcji szyickiego kleru.
Ahmadineżad, mimo licznych naruszeń wyborczych, według oficjalnego komunikatu zdobył 60 procent głosów. Zostawił więc za sobą kandydata opozycji, „człowieka nadziei" postępowego Iranu, jak o nim mówiono – Mir Husseina Musawiego.
Naród zareagował protestami. Po raz pierwszy od wybuchu islamskiej rewolucji ludzie tak licznie wyszli na ulice, a Teheran doświadczył groźby przewrotu. Czy wybory były sfałszowane? Nikt nie miał wątpliwości. A jednak przekaz w oficjalnych mediach był jednoznaczny. Nie ma mowy o zmianach. Republika utrzyma twardy kurs.
I wtedy zadziałały portale społecznościowe. Ludzie nie tylko przesyłali sobie wyrazy oburzenia, ale też zaczęli umawiać się na ulicach. Z małych grupek protestujących zrodziły się potężne manifestacje. Władza wysłała przeciw demonstrantom wojsko, policję i patrole gwardii rewolucyjnej. Na dachach rozmieszczono polujących na ludzi snajperów. I to właśnie jeden z nich zastrzelił dziewczynę, której twarz stała się symbolem tamtej rewolucji.
Ned? ?gh?-Solt?n miała 26 lat. Była studentką filozofii. Nielegalnie uczyła się również muzyki. Nie ma potwierdzenia, że uczestniczyła w protestach. Wyszła na chwilę z zatrzymanego przez manifestantów samochodu, by schować się przed duchotą w cień. I wtedy padł strzał. Strzelał ktoś z dachu stojącego nieopodal budynku. Trafił ją w pierś.