Ostatnie wybory wygrał Likud, dostając 25 proc. głosów. Jak to się więc stało, że premierem zostanie lider Yaminy, partii, którą poparło 6 proc. wyborców? Netanjahu mówi o największym w historii oszustwie wyborczym. Jego frustracja jest zrozumiała. Bennett miał możliwość czekać, aż obecny premier namówi kilku posłów do zdrady, albo aż zorganizuje piąte – w ciągu czterech lat – przyspieszone wybory... Okazało się, że jednak mógł też przejść na stronę obozu centrolewicowego i w zamian za możliwość sprawowania przez półtora roku funkcji premiera stworzyć rząd zjednoczonych sił przeciwników Netanjahu. W nowym rządzie będzie więc Yamina, Yesz Atid (Jest Nadzieja) Yaira Lapida (w wyborach drugi wynik), partia emigrantów z byłego ZSRR Nasz Dom Izrael Avigdora Libermana, będą partie lewicowe, poparcie obiecało też kilku izraelskich Arabów. Będzie to więc rząd sprzeczności – z jednej strony popierany przez islamistów, a z drugiej kierowany przez Bennetta, który opowiada się za budową żydowskich osiedli na palestyńskich terenach okupowanych przez Izrael. Taki rząd to wybuchowa mieszanka. Tym bardziej że kwestia stosunku do Palestyńczyków jest w Izraelu główną osią podziału na prawicę i lewicę. Jednak tym, co cementuje ten rząd, jest chęć odsunięcia od władzy Beniamina Netanjahu.

Dla Polski jednak znacznie większym problemem niż brak spoistości ideowej nowego rządu będzie raczej fakt, że stanowić on będzie trudnego partnera. Netanjahu poszedł PiS na rękę po awanturze o nowelizację ustawy o IPN, przyjmując wspólną deklarację. Bennett tu ma znacznie bardziej krytyczne stanowisko wobec Polski. Jego rodzice przyjechali do Izraela z USA, dokąd wyemigrowali z przedwojennej Rzeczypospolitej, w której antysemityzm był obecny. Rodzina, która została w Polsce, zginęła w Holokauście. Bennett stał się znany w naszym kraju, gdy w lutym 2018 r., tuż po przyjęciu ustawy o IPN, planował oficjalną wizytę w Warszawie, podczas której chciał przypomnieć „prawdę o udziale Polski w Holokauście” i wyrazić sprzeciw wobec „pisania przeszłości na nowo”. W odpowiedzi polski rząd jego wizytę odwołał. W późniejszych wywiadach Bennett zapewniał, że chce relacje z Polską oprzeć na prawdzie. A prawda jego zdaniem jest taka, że „wielu Polaków miało swój udział w antysemityzmie i zbrodniach na Żydach”. „Rząd polski odwołał moją wizytę, bo wspomniałem odpowiedzialność Polaków za zamordowanie ok. 200 tys. Żydów w czasie Zagłady” – skomentował wówczas Bennett.

Dowiedz się więcej: Jair Lapid odbiera władzę Beniaminowi Netanjahu. Naftali Bennett stanie na czele rządu w Izraelu

Wicepremierem nowego rządu, a zarazem szefem dyplomacji, ma zostać Yair Lapid, który po nowelizacji ustawy o IPN napisał: „Całkowicie potępiam nowe polskie prawo, które usiłuje zaprzeczyć polskiemu współudziałowi w Holokauście. Zrodził się on w Niemczech, ale setki tysięcy Żydów zostało zamordowanych, choć nawet nie widzieli niemieckiego żołnierza. Były polskie obozy śmierci i żadne prawo nie może tego zmienić”. Warto tu dodać, że Lapid jest politykiem raczej centrowym, niemającym ideologicznych uprzedzeń wobec Polski.

To oznacza, że dwie najważniejsze osoby w przyszłym izraelskim rządzie będą wobec Polski niezwykle sceptyczne. I choć przed pandemią przylatywało do nas mnóstwo samolotów z Tel Awiwu, przywożąc Izraelczyków na weekendowe zakupy, choć współpracuje biznes, na poziomie politycznym może nastąpić długa zima. Chyba że polski rząd będzie miał pomysł, jak relacje z Izraelem wymyślić na nowo. Jeśli priorytetem będzie polityka godnościowa na użytek wewnętrzny, skazani będziemy na konflikt o sposób rozumienia tego, co działo się na terenie dzisiejszej Polski 80 lat temu.