Zniewolenie umysłu polega jednak też na tym, że ewidentne draństwo blokuje szerszą myśl, bo jak się zagłębisz albo poszerzysz niepokoje, to cię nazwą symetrystą. Jak więc utrzymać równowagę świadomości? Między politykę i ideologię wciska się przecież rynek i jego prawa. Siedzi przeciętny obywatel przed telewizorem. Powiedzmy, że ma dostęp do wszystkich stacji. Widzi natrętną propagandę rządowej telewizji, więc wybiera sobie tę najmniej rządową, w jego mniemaniu słuszną i obiektywną. Ogląda programy polityczne, gdzie pełnoprawnie dyskutują wszystkie opcje, ogląda wstrząsające reportaże o zagładzie Ziemi, o potwornych warunkach hodowli zwierząt do masowego spożycia.
I nagle... ekran błyska kolorami, w bajkowej przestrzeni pojawiają się dwie paróweczki, które nie mogą się nacieszyć, że za chwilę ktoś je zje, w dodatku w towarzystwie seksownego keczupu. Pojawia się też dwóch panów, koneserów wędlin, nie jakichś prymitywnych obżartuchów, tylko takich, którzy mogliby zasiadać w laboratoriach naukowych o światowej renomie. Próbują oni kawałek wędlinki i oznajmiają obywatelowi, że to produkt najwyższej jakości. Po chwili ekran robi się mniej kolorowy i wracamy do tematu, a jest nim coraz większa ilość zabójczych antybiotyków w wędlinach. Po kilku minutach pojawia się reklama wielkiego sklepu branżowego, w którym zwykły zjadacz chleba może się poczuć doceniony i obdarowany wędliną w cenie na jego miarę. Dzień potem obywatel dowiaduje się z mediów, że oto właśnie w tym sklepie sprzedaje się wędlinę, którą należy natychmiast wycofać jako groźną dla zdrowia. Dotyczy to też przeuroczych paróweczek.
Mało tego. W reklamach tych wędlin biorą udział osoby należące raczej do środowisk walczących, ogólnie mówiąc, ze światem. Każdy z nich wzruszy ramionami. Powie – takich pieniędzy się nie odrzuca, powie jeszcze coś o promowaniu przedsiębiorczości. Mamy alarmujące dane o nadwadze dzieci i mamy reklamy czekoladek. Mamy całkowitą wiedzę o zabójczym wpływie plastiku, na wszystkich portalach można o tym przeczytać – jednocześnie obok pojawiają się propozycje nowatorskiego sprzętu do robienia przedświątecznych porządków. Świetnie i pięknie zaprojektowane. Lekkie i proste, jak cała współczesna grafika. Z pewnością nie narysował tego stary konserwatysta, tylko ten, kogo niesie nowa współczesna sztuka. A wszystko to z plastiku.
Pokolenie, które obawia się o swoją przyszłość, produkuje broń przeciw sobie. Wszędzie rozmawiamy o ideologiach, o zmianach politycznej świadomości, pytamy o zmierzch demokracji, o nowe spojrzenie, boimy się powrotu zbrodniczych ideologii, a jednocześnie na tych samych nośnikach sami sobie zaprzeczamy.
Na tym tle, może niespodziewanie dla czytelnika, chcę poruszyć paradoksy sprawy Romana Polańskiego. Nigdy nie zapomnę tego czasu, kiedy tłumnie podpisywano petycje w sprawie zwolnienia go z odpowiedzialności za dawny czyn. Bardzo ruszyło się w tej sprawie środowisko artystyczne, ale nie tylko ono. Właściwie cała strona liberalna. Nigdy też nie zapomnę dnia, kiedy dano mi tę petycję do podpisania, a ja ku zdumieniu kolegów powiedziałam, że muszę się zastanowić, a po zastanowieniu nie podpisałam.