Logan i reszta. Finałowy sezon serialu „Sukcesja”

W oczekiwaniu na godne zakończenie jednego z najlepszych seriali dekady rozglądamy się za następcą „Sukcesji”.

Publikacja: 27.03.2023 03:00

Bohaterowie „Sukcesji”, rodzina Royów w komplecie

Bohaterowie „Sukcesji”, rodzina Royów w komplecie

Foto: mat. pras.

Trochę to przypomina wyścigi Formuły 1. Od trzech sezonów jakby powtarzamy okrążenia po dobrze znanym torze. Zawodnicy są wciąż ci sami, nikt nie ginie jak w „Grze o tron”. Obijają się, raz z przodu jest jeden, raz drugi. Wciąż czekamy na moment, kiedy w końcu ktoś definitywnie wypadnie z toru z powodu własnej brawury czy wypchnięty przez rywali.

Odpowiednikiem ryczących silników w F1 i falującego od wysokiej temperatury powietrza są fontanny wulgarnych inwektyw wylatujące z ust rodziny Royów oraz wzajemne złośliwości w najbardziej stresujących chwilach, a dotyczące najwstydliwszych życiowych historii. To przecież rodzina – znają się na wylot i wiedzą, jak ukłuć. I są też podkładane sobie wzajemnie świnie – ojciec, budowniczy rodowej potęgi, stawia przeszkody dzieciom, dzieci knują przeciwko ojcu (po trzecim sezonie zjednoczone przeciwko seniorowi).

A wokół nich cała armia usłużnych krewniaków, powinowatych, wasali i pijawek. Gotowi są szczekać prosząco na kolanach po kiełbaskę (dosłownie!) serwowaną przez Logana Roya – tak było w pamiętnym odcinku „Polowanie” z sezonu drugiego.

Pieniądze łzy ocierają

Napisano o „Sukcesji” sporo, krytycy i eseiści wycisnęli serial Jesse’ego Armstronga jak cytrynę. To fascynująca opowieść o władzy i bogactwie, którą wyprodukowali specjaliści od przegiętych żartów – Will Ferrell i Adam McKay. Aktorzy i aktorki pierwszego planu zagrali role życia, zwłaszcza Brian Cox jako zgorzkniały pater familias.

Mówiono o „Królu Learze” wymieszanym z „Obywatelem Kane’em”. O inspiracjach prawdziwymi pseudoarystokratycznymi rodzinami (Murdochowie, Trumpowie). O medialnych skojarzeniach z Fox News. A także o traumie, kompleksach, rodzinnych uwikłaniach i pieniądzach, które nie dają szczęścia, ale łzy osładzają.

Wydawało się, że dostaliśmy od HBO arcydzieło na miarę naszych czasów, w których mały ekran jest w centrum rozrywki, wulgarny język mało kogo drażni, a opowieści o bogaczach nadal są modne (zobowiązuje tradycja „Dallas”, „Dynastii”, „Mody na sukces”). Tylko że zamiast zamożnych podziwiać czy im jawnie zazdrościć, dziś należy z nich szydzić, wykazując się antyburżujską czujnością.

Twórcy zapowiedzieli, że obecny – czwarty – sezon, który od poniedziałku będzie co tydzień emitowany na kanałach i platformie HBO, jest już ostatnim z cyklu. A pierwszy odcinek wskazuje, że nic się nie zmieniło i walka w stadzie wciąż trwa. Kendall, Siobhan i Roman usiłują budować odrębne od ojca imperium pod szyldem The Hundred („gromadźcie swoją kupkę” – mówił im ojciec).

Logan nie pali się jednak do sprzedaży Waystar Royco szwedzkiej spółce cyfrowej GoJo, jak postanowił pod koniec trzeciego sezonu. Decyzja, czy transakcja się dokona, ma zapaść w ciągu 48 godzin. Loganowi jednak wciąż mało i chce na finiszu wykupić znienawidzonego rywala – koncern medialny rodziny Pierce’ów, sprzyjającej Partii Demokratycznej, w przeciwieństwie do Waystar Royco.

Jesień patriarchy

Młodzi Royowie (zwani przez ojca „szczurami”) zwietrzyli ten sam trop i postanowią licytować się z ojcem o kontrolę nad spółką Pierce’ów aż do granicy rozsądku.

Od pierwszych ujęć widzimy, że Logan jest coraz bardziej samotny. Otoczony zdrajcami (zięciem Tomem) i głupcami (kuzynkiem Gregiem) świętuje urodziny i swoim perwersyjnym zwyczajem każe gościom, niczym błaznom, sobie dokuczać („Gdzie twoje dzieci, wujku? Dlaczego nie przyszły na twoje przyjęcie?”).

W pewnym momencie wymyka się z przyjęcia i wraz z ochroniarzem je urodzinową kolację na mieście. Później, nocą, gapi się przed snem w telewizor. Krytycznie przygląda się swemu dziełu, telewizji informacyjnej ATN i ręcznie zarządza anteną. Z tej drogi samotności i rozgoryczenia zdaje się nie być już odwrotu.

Krytycy oraz widownia są zgodni: „Sukcesja” to jeden z ostatnich wielkich seriali. Nowe się jeszcze nie objawiły, ale cierpliwości. Jeszcze będą, tym bardziej że produkuje się dziś na potęgę. Wielu przekonuje, że niedawna zombie-dystopia „The Last of Us” jest następcą na miarę klasyki. Zachowałbym jednak umiar. Nie mylmy MMA z Fame MMA.

Jednocześnie nawet zagorzali fani „Sukcesji” po trzeciej serii zastanawiali się, czy twórcy zdołają z twarzą wybrnąć z zapętlonej, coraz bardziej powtarzającej się opowieści. Czy z godnością, ale też z przytupem zamkną drzwi i nie zamienią arcydzieła w tasiemca? Arcydzieła, które z uwagi na przenikliwy portret patriarchy, niepotrafiącego oddać władzy, jest tak bardzo lubiany przez ludzi mediów i polityki.

Trochę to przypomina wyścigi Formuły 1. Od trzech sezonów jakby powtarzamy okrążenia po dobrze znanym torze. Zawodnicy są wciąż ci sami, nikt nie ginie jak w „Grze o tron”. Obijają się, raz z przodu jest jeden, raz drugi. Wciąż czekamy na moment, kiedy w końcu ktoś definitywnie wypadnie z toru z powodu własnej brawury czy wypchnięty przez rywali.

Odpowiednikiem ryczących silników w F1 i falującego od wysokiej temperatury powietrza są fontanny wulgarnych inwektyw wylatujące z ust rodziny Royów oraz wzajemne złośliwości w najbardziej stresujących chwilach, a dotyczące najwstydliwszych życiowych historii. To przecież rodzina – znają się na wylot i wiedzą, jak ukłuć. I są też podkładane sobie wzajemnie świnie – ojciec, budowniczy rodowej potęgi, stawia przeszkody dzieciom, dzieci knują przeciwko ojcu (po trzecim sezonie zjednoczone przeciwko seniorowi).

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Platformy streamingowe
„Problem trzech ciał” - serial, który pobudza do myślenia
Platformy streamingowe
Serial „1670” będzie miał dalszy ciąg
Platformy streamingowe
„Reżim” z Kate Winslet. Putin, Trump, Le Pen i Rasputin w jednym
Platformy streamingowe
Nowy „Szogun”. Mocny początek z seppuku i gotowaniem ludzi
Platformy streamingowe
Tajemniczy Cristóbal Balenciaga bohaterem nowego serialu