Drużyna z Częstochowy chciała powetować sobie porażkę z Legią Warszawa w finale Pucharu Polski, ale jej piłkarze chyba wciąż byli myślami na PGE Narodowym, a walcząca o utrzymanie Korona nie zamierzała ułatwiać im zadania.
Kielczanie objęli prowadzenie po golu Jakuba Łukowskiego z rzutu karnego i nie wypuścili zwycięstwa z rąk, choć mieli też mnóstwo szczęścia. W ostatniej akcji być może pudło sezonu zaliczył Fran Tudor, nie trafiając z bliska do pustej bramki.
Czytaj więcej
Raków już w niedzielę może po raz pierwszy zostać mistrzem Polski. Wystarczy, że zremisuje na wyjeździe z Koroną Kielce albo Legia Warszawa nie wygra w Szczecinie z Pogonią.
Piłkarze Marka Papszuna schodzili z boiska, nie kryjąc rozczarowania, ale już dwie godziny później mogli poczuć się mistrzami Polski. Został spełniony drugi warunek, by już w ten weekend przypieczętowali historyczny tytuł - Legia nie pokonała Pogoni. Przegrywała już po dziesięciu minutach, wyrównała na początku drugiej połowy, ale w końcówce straciła drugiego gola i w Częstochowie strzeliły korki od szampana.
Sukcesy nie mogły przyjść w lepszym momencie. Dwa lata temu Raków obchodził stulecie. Wtedy umiejętności wystarczyło na puchar, superpuchar i wicemistrzostwo. Rok później tak samo. Ten sezon przebiegał już jednak pod jego dyktando. Dominował w kraju na każdym polu. Poniósł tylko cztery porażki (dwie jeszcze w sierpniu i we wrześniu, gdy walczył na kilku frontach), strzelił najwięcej goli (60) oraz najmniej stracił (20).