Materiał powstał we współpracy z Enel X
– Popyt i generacja w systemie elektroenergetycznym powinny być zbilansowane w każdej chwili, a operator powinien mieć rezerwy na wypadek, gdyby z systemu wypadła elektrownia czy linia elektryczna. Takie rezerwy można tworzyć tak po stronie wytwórczej, jak i odbiorczej. Rezerwy mocy odpowiadające ponad 2000 MW, czyli blisko 10 proc. szczytowego zapotrzebowania, są wykorzystywane bardzo rzadko i dużo bardziej opłaca się płacić odbiorcom, by byli gotowi do przesunięcia zapotrzebowania, niż utrzymywać te rezerwy po stronie wytwórczej – tłumaczy zasady działania programów DSR Jacek Misiejuk, prezes firmy Enel X Polska.
Z każdym kolejnym rokiem rola programów Demand Side Response rośnie. Usługi te pojawiły się na polskim rynku już pięć lat temu i sprowadzają się, ujmując to w lapidarny sposób, do wyłączenia maszyn czy innego sposobu zmniejszenia poboru energii w sytuacji kryzysowej, gdy operator systemu elektroenergetycznego wystąpi o takie działanie. Ograniczenia te są na tyle krótkotrwałe, że z reguły można przenieść produkcję na inne godziny lub wykorzystać generatory rezerwowe. Za gotowość do redukcji poboru energii w sytuacji kryzysowej przedsiębiorcy uczestniczący w programie otrzymują wynagrodzenie.
Pod presją cen i wojny
Dziś programy DSR dodatkowo zyskują na znaczeniu. Wyjąwszy intensyfikujące się w ostatnich latach niekorzystne zjawiska pogodowe, od susz po powodzie, od siarczystych mrozów po wyjątkowo wysokie temperatury latem, dzieje się tak za sprawą dwóch procesów o skali międzynarodowej.
Do oszczędności energii zmusza nas – i to już od kilku lat – będąca odpowiedzią na anomalie pogodowe polityka klimatyczna, która sprowadza się do zastępowania wysoce emisyjnych źródeł energii odnawialnymi źródłami energii (OZE). W ostatnim czasie źródła te stały się również tańsze od źródeł konwencjonalnych.