Tak wynika z [b]dwóch wyroków Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości dotyczących podatków spadkowych (sygn. C-11/07 i C-43/07)[/b]. Mogą one mieć wpływ na sytuację Polaków mających nieruchomości za granicą i ich spadkobierców.
Pierwsza sprawa dotyczyła domu w Belgii, ale należącego do Niemki. Na stałe mieszkała nad Renem, ale jej belgijska posiadłość została obciążona hipoteką. Po jej śmierci spadkobiercy chcieli, aby te długi były uwzględnione przy obliczaniu podatku spadkowego. Mogłyby go zmniejszyć. Jednak lokalne przepisy pozwalały odliczyć długi obciążające nieruchomość tylko wtedy, gdy spadkodawca w chwili śmierci mieszkał w Belgii.
ETS stwierdził, że jest to sprzeczne z art. 56 i 58 traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską (TWE), czyli z zasadą swobodnego przepływu kapitału. [b]Trybunał uznał, że miejsce śmierci spadkodawcy nie powinno mieć niekorzystnego wpływu na sposób liczenia podatku spadkowego.[/b]
Inny problem dotyczył Holendra zmarłego we Włoszech. Zostawił on majątek w ojczyźnie, a jego spadkobiercami byli żona i dzieci. Po podziale spadku dokonanym jeszcze za życia spadkodawcy (inter vivos, co dopuszcza prawo w Holandii) wszystkie aktywa i pasywa należące do spadku nabyła wdowa. Przez to jej realny udział przekroczył wartość tego, co otrzymałaby w ramach dziedziczenia ustawowego. Żona była tylko zobowiązana do wypłaty na rzecz czwórki swoich dzieci równowartości ich udziałów w spadku.
Holenderski fiskus uznał, że nabyła całość spadku, i kazał jej zapłacić podatek według progresywnej skali. Dzieci natomiast nie zostały obciążone żadnymi podatkami. Tak wynikało z przepisów krajowych, gdy w skład spadku wchodziły nieruchomości, a zmarły mieszkał za granicą. Dla spadków po zamieszkałych w Holandii zasady były inne: kwota podatków, jakie zapłaciliby wszyscy spadkobiercy, byłaby znacznie niższa, bo uniknęliby progresji podatkowej. Wdowa argumentowała, że podstawa opodatkowania powinna zostać pomniejszona o długi, czyli należności do zapłacenia na rzecz dzieci.