[b]Tak uznał Sąd Najwyższy w trzyosobowym składzie 26 marca 2009 r. (I KZP 35/08)[/b]. Znakomita większość prawników się z nim nie zgadza i twierdzi, że sędziowie SN zinterpretowali kodeksowy przepis zbyt szeroko i niekorzystnie dla mediów.

Dla nich art. 265 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=08908E47ADD7E338517F85913E08196F?id=74999]kodeksu karnego [/link](a właśnie o niego chodzi) dotyczy jedynie osób (głównie urzędników), które są objęte zakazem ujawniania tajemnicy państwowej a mimo to łamią prawo. Przepis wyraźnie bowiem stanowi, że „kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje stanowiące tajemnicę państwową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

- Nie można go traktować tak szeroko. Ustawa regulująca sprawy tajemnicy państwowej wyraźnie stanowi na kim ciąży obowiązek jej zachowania. Nie należy tego obowiązku i powiązanych z jego naruszeniem surowych kar interpretować rozszerzająco - twierdzą przeciwnicy uchwały.Nie pomogły nawet argumenty Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która przed SN przekonywała, że dziennikarz pisząc czy podając informacje wykonuje swoją pracę. Mało tego przekazuje informacje istotne dla obywateli. Ucierpi więc na tym całe społeczeństwo.

SN uznał, że przestępstwo to „może być popełnione przez każdą osobę (w tym więc także i dziennikarza) odpowiadającą ogólnym cechom podmiotu przestępstwa czyli ma dostęp do informacji. Warunek jest tylko jeden - osoba taka ją ujawni lub wbrew przepisom ją wykorzysta.