To sedno czwartkowego wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego, który nie znalazł związku między szkodą wyrządzoną przez oszustwa paramaklerskiej firmy Interbrok i jej wspólników a niedopatrzeniami BRE Banku, który prowadził jej rachunki i wykonywał operacje finansowe [b](sygn. I ACa 948/09)[/b].
Firma pośredniczyła w transakcjach na rynku forex, spekulując głównie na zmianie kursu walut. Obiecywała klientom znaczne zyski, a od pewnego momentu nawet ich wprowadzała w błąd co do stanu kont. Same transakcje prowadził bank, udostępniając rachunki, ale też analizy finansowe. Wśród ok. 700 poszkodowanych są znane postaci. Uznane przez syndyka długi sięgnęły 300 mln zł. Oprócz tego było kilkaset milionów złotych wirtualnych zysków – o których szefowie Interbroku zapewniali klientów – których jednak syndyk nie zaliczył do wierzytelności. Tymczasem kwoty, jakie syndyk wypłaca, to ok. 0,7 proc. zweryfikowanych długów.
Czwartkowy wyrok dotyczy tylko jednej z klientek Interbroku Zofii S. i tylko 100 tys. zł, ale to sprawa pilotażowa. Jest ich co najmniej osiem, a sama Zofia S. straciła milion złotych (wystąpiła na razie o mniej ze względu na opłaty sądowe).
Dlaczego pozwała BRE Bank? Po pierwsze dlatego, że spółka Interbrok i jej trzej wspólnicy są bankrutami (mają zresztą sprawę karną o oszustwa na 100 mln zł i przywłaszczenie po 1 mln zł). Po drugie zaś powódka upatruje swej szkody w winie leżącej po stronie banku.
Podstawa prawna uzasadniająca – jej zdaniem – odpowiedzialność banku to art. 422 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=86F27ADE2102E1D67842E76D535F1BD1?id=70928]kodeksu cywilnego[/link]. Mówi on, że za szkodę odpowiedzialny jest nie tylko ten, kto ją bezpośrednio wyrządził (tutaj Interbrok i jego wspólnicy), lecz także ten, kto inną osobę do wyrządzenia szkody nakłonił albo był w tym pomocny, czyli tzw. pomocnik.