Nawet duża zmiana cen nieruchomości nie uzasadnia żądania sądowej waloryzacji ceny – to sedno wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego.
Marta D., teraz emerytka, odziedziczyła przed kilku laty po mężu połowę mieszkania. Druga połowa przypadła jej pasierbicy przebywającej głównie za granicą. Sąd, znosząc w 2005 r. współwłasność, przyznał mieszkanie tej drugiej, zasądzając na rzecz pierwszej spłatę w wysokości 140 tys. zł.
– Wtedy mogła za nie kupić kawalerkę, teraz nie ma na to szans – to był główny argument prawniczki Marty D.
Obie strony zarzucają sobie odpowiedzialność za to, że przez trzy lata nie doszło do rozliczenia, powódka nie opuściła mieszkania (zrobiła to dopiero na skutek wyroku eksmisyjnego), a pozwana nie przekazała jej 140 tys. zł. Dopiero gdy zaczął się proces o waloryzację, złożyła tę sumę do depozytu sądowego. Pewne jest natomiast, że wyrok znoszący współwłasność mieszkania stanowił, że mieszkanie ma być zwrócone za jednoczesną zapłatą spłaty.
Powódka zażądała dodatkowych 100 tys. zł. Jako podstawę prawną wskazała art. 358[sup]1[/sup] § 3 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=70928]kodeksu cywilnego[/link] (o tzw. waloryzacji sądowej), który mówi, że „w razie istotnej zmiany siły nabywczej pieniądza po powstaniu zobowiązania sąd może po rozważeniu interesów stron, zgodnie z zasadami współżycia społecznego, zmienić wysokość lub sposób spełnienia świadczenia, chociażby były ustalone w orzeczeniu lub umowie”.