[b]Taki wniosek płynie z wyroku Sądu Najwyższego z 8 kwietnia 2009 r. (II )[/b].
Analizowana przez sąd sprawa dotyczyła skargi Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej (SP ZOZ) w Borowie. Jego dyrektor Czesław S. domagał się wypłaty wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych. Poza sprawowaniem funkcji dyrektora wykonywał bowiem również pracę księgowego. Jednak nie miał na to żadnej umowy.
[srodtytul]Dwie posady[/srodtytul]
Dyrektor utrzymywał przy tym, że prace w charakterze księgowego wymagały od niego zostawania w zakładzie po godzinach. Uznał zatem, że powinien otrzymać dodatkowe wynagrodzenie z tego tytułu. Wyliczył, że należą mu się dwie godziny dodatkowej pracy dziennie.
Jego zdania nie potwierdzał jednak SP ZOZ. A to dlatego, że w opinii zakładu dyrektor przychodził do pracy później niż inni pracownicy i wcześniej z niej wychodził. W sumie nie przekraczał swojego dobowego czasu pracy. Zdaniem SP ZOZ jego praca, nawet z wykonywaniem obowiązków księgowego, nie przekraczała ośmiogodzinnej dniówki. W takiej sytuacji, zdaniem zakładu, nie można było mówić o pracy w nadgodzinach.