[b]Warszawski Sąd Apelacyjny (sygnatura akt I ACa 466/10[/b]) znacznie ograniczył wyrok I instancji. Przede wszystkim uznał, że nie ma podstaw, by gazeta odpowiadała za przedruki jej artykułów publikowane na internetowych portalach.
– Żyjemy w czasach, kiedy praktycznie każda głośniejsza publikacja jest powielana na portalach, i trudno wymagać, by wydawca za to odpowiadał – powiedział w uzasadnieniu sędzia Zbigniew Cendrowski.
SA nie dopatrzył się naruszeń w czterech z kilkunastu zaskarżonych tekstów. Uznał, że „Super Express” mógł publikować dane i zdjęcia domu Lisów w Konstancinie, gdyż informacje nie wykraczały poza to, co sami opowiadali w prasie. Zwolnił też tabloid z odpowiedzialności za opisanie incydentu, gdy Hanna Lis „staranowała” auto z pasażerami (w istocie byli tam paparazzi, o czym w tekście nie wspomniano), gdyż rzeczywiście mniej więcej do takiego taranowania doszło. Wreszcie inaczej niż sąd niższej instancji SA uznał, że zarzuty „SE” o stronniczość programu Lisa o sprawie pobicia policjantów przez znanych piłkarzy i sformułowanie „Lis broni chuliganów”, były dopuszczalne w ramach oceny audycji.
– Sąd oglądał tę audycję i można było odnieść wrażenie, że była nierównowaga na niekorzyść policjantów – powiedział sędzia.
SA utrzymał natomiast negatywną ocenę pozostałych publikacji „SE”. W szczególności tych opisujących, że Hanna Lis walczy o alimenty (tu naruszono także prywatność dzieci), oraz mówiących o tym, że „Lis potrzebuje dentysty”.