To władze, w tym wypadku urzędnicy z Kudowy-Zdroju, gdzie w 1999 roku doszło do nieszczęścia, są odpowiedzialne za zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom – orzekli sędziowie. Dlatego Teresa Ciechońska, która szukała sprawiedliwości przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, wygrała proces wytoczony polskiemu państwu (sprawa nr 19776/04).
Prokuratura, która prowadziła w tej sprawie śledztwo, uznała, iż doszło jedynie do nieszczęśliwego wypadku. Postępowanie umarzano cztery razy i nie znaleziono winnych. Sprawą nigdy nie zajął się polski sąd.
Trybunał uznał natomiast, iż urzędnicy muszą dbać o bezpieczeństwo ludzi w miejscach publicznych. Elementem takiej troski powinno być także usuwanie spróchniałych drzew, które mogą zagrażać spacerującym kuracjuszom. Oprócz zadośćuczynienia przyznał Polce także 4650 euro jako zwrot poniesionych w trakcie sprawy kosztów.
- To ważne orzeczenie, które może mieć istotne konsekwencje dla innych podobnych spraw – mówi dr Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN. – Trybunał nie tylko powiedział, że w przypadku śmierci trzeba przeprowadzić skuteczne postępowanie wyjaśniające, a ono polega na ustaleniu winnych i pociągnięciu ich do odpowiedzialności. Władze muszą też podjąć kroki zapobiegające zagrożeniu życia. Także inne poszkodowane osoby będą mogły powoływać się na ten wyrok, jeśli służby państwowe zawiodą, np. o ile nie zabezpieczą znanych im wielkich dziur w drodze, które doprowadziły do śmiertelnego wypadku.
Czytaj też w Życiu Warszawy: