Prawnicy debatujący na temat wolności i praw obywatelskich podzielili się na cztery grupy. Jedni uważają, że PiS prawa te narusza, ale wystarczy odsunąć go od władzy i wszystko będzie dobrze. Drudzy z kolei uważają, że sędziowie kradli kiełbasę, więc dopiero jak prokurator generalny opanuje sądy i powoła w miejsce złych swoich znajomych, prawa obywatelskie zostaną zagwarantowane, bo niewinni nie mają się przecież czego obawiać.
W grupie trzeciej znajdują się tak zwani „symetryści". Uważają oni, że PiS wiele rzeczy robi źle, ale niektóre robi dobrze, podobnie jak Platforma. Przedstawiciele grupy pierwszej i drugiej organizują sympozja i konferencje, na których dyskutują w swoich gronach sami ze sobą – żeby nie popsuć miłej atmosfery jakąś niepotrzebną wymianą zdań odrębnych. Czasami jedni i drudzy zaproszą do udziału w dyskusji kogoś z grupy trzeciej, żeby zachować pozory pluralizmu.
Ale jest też grupa czwarta. Jej przedstawiciele uważają, że było źle, jest źle, a będzie jeszcze gorzej – bez względu na to, czy do władzy powrócą popierani przez grupę pierwszą, czy utrzymają się przy niej popierani przez grupę drugą.
Było źle, bo konstytucja jest zła i trzeba ją zmienić, czego nie dopuszcza Platforma, ale oczywiście nie tak, jak planuje zrobić to PiS. Było źle, bo sędziowie – głównie w sądach administracyjnych, które z definicji powinny chronić prawa obywatelskie, wydawali skandaliczne wręcz wyroki – głównie w sprawach podatkowych, w przekonaniu, że państwo jako całość jest ważniejsze od pojedynczych obywateli. Trudno się dziwić, zważywszy, że wielu sędziów tych sądów było wcześniej pracownikami administracji skarbowej. I jakoś nikomu to nie przeszkadzało. I nadal nie przeszkadza.
Jak praw obywatelskich może bronić Trybunał Konstytucyjny, w którym zasiadają nominaci większości parlamentarnej, która nie jest większością, a przychodzi im rozstrzygać sprawy, w których ci, którzy ich powołali, znajdą się w opozycji? Ale żeby nie ograniczać się do krytyki, mam taki pomysł: jeśli Trybunał miałby przetrwać (choć lepiej go zlikwidować i sprawy konstytucyjne przekazać Sądowi Najwyższemu), to przynajmniej trzeba wprowadzić głosowanie grupami jak w spółkach prawa handlowego przy wyborach członków rad nadzorczych, które mają kontrolować zarządy i chronić prawa akcjonariuszy mniejszościowych.