Marek Domagalski: Pomyśl o sądzie, zanim do niego trafisz

Jest takie powiedzenie starożytnego chińskiego stratega, cytowanego wciąż na uczelniach, że bitwa jest rozstrzygnięta, zanim się rozpocznie. Podobnie jest zwykle w sądzie.

Publikacja: 27.10.2018 10:17

Marek Domagalski: Pomyśl o sądzie, zanim do niego trafisz

Foto: Fotorzepa

Inaczej mówiąc, o wyniku sądowej batalii decydują zwykle wcześniej ustalone okoliczności, zwłaszcza korzystne fakty i zgromadzone dowody.

Wiele spraw sądowych wynika ze zdarzeń, na które mieliśmy niewielki wpływ, jak wypadek samochodowy nie z naszej winy, ale i w nich nasze zachowanie nie jest bez znaczenia. Ważne jest np., jak się zachowaliśmy po wypadku i czy zabezpieczyliśmy odpowiednio dowody: oświadczenie sprawcy o winie, zdjęcia uszkodzeń, a gdy trzeba, wezwanie policji.

Wiele sporów, a być może nawet większość, wynika jednak z jakichś niezrealizowanych przez nas czy naszego kontrahenta umów, jak niedokładnie naprawione auto czy kanalizacja w łazience. Wiele problemów rodzą niekorzystne dla jednej ze stron postanowienia umowy, choćby w chwili negocjacji i podpisywania wydawały się w porządku.

Pewna spółka np. podpisała umowę na zakup energii elektrycznej z ceną gwarantowaną, ale przewidziano w umowie ogólnie, że „w przypadku istotnych zmian na rynku" sprzedawca może jednostronnie zmienić cennik, z czego w krótkich odstępach czasu skorzystał dwukrotnie. Umowa osłabiła więc pozycję odbiorcy i zwiększyła jego koszt rozstania ze starym dostawcą.

Inny przykład z ostatnich dni to sprawa przed Sądem Najwyższym, gdzie wykonawca robót budowlanych domagał się zrefundowania mu wydatków za prace przekraczające pierwotne zamówienie (publiczne). Ich wykonania nie zabezpieczył jednak pisemnym aneksem. W tej sytuacji nie może żądać od inwestora pełnego wynagrodzenia, tylko zwrotu bezpodstawnego wzbogacenia. A to słabsza podstawa prawna i mniejsza zwykle zapłata, gdyż nie obejmuje m.in. zwrotu utraconego zysku (w tym wypadku ok. 15 proc. wartości zamówienia).

Oczywiście nie przy każdym zakupie czy angażowaniu majstra np. do remontu zamka mamy myśleć o ewentualnym sądzie, choć paragon lepiej zatrzymać. Czasem i przy poważniejszych sprawach, np. pożyczce sporej kwoty znajomemu czy nawet krewnemu, wzdragamy się przed żądaniem pisemnego potwierdzenia. To zrozumiałe, ale nawet wtedy możemy jakieś dowody sobie zapewnić na wszelki wypadek, np. esemesy, e-maile dotyczące pożyczki, czyli jakiś ślad pisemnego potwierdzenia, że daliśmy pieniądze. Wtedy ten, kto je wziął, musi wykazać, że ich nie wziął albo że oddał. My mamy dowód, że przekazaliśmy pieniądze. Podobna zapobiegliwość jest zresztą wskazana przy oddawaniu długu.

Lepsze są, zwłaszcza w sądzie, nawet częściowe dowody niż żadne. ©?

Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Prezes UODO jednak też strzela każdemu
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Deregulacja VAT
Opinie Prawne
Zacharski, Rudol: O niezależności adwokatury przed zbliżającymi się wyborami
Opinie Prawne
Tomasz Tadeusz Koncewicz: najściślejsza unia pomiędzy narodami Europy
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Dane osobowe też mają barwy polityczne