We wtorek odbyły się poprawkowe matury. Dla wielu matematyka na egzaminie dojrzałości to droga przez mękę. Świadczą o tym wyniki z lat 2015-2017, gdy poległa na niej średnio co szósta osoba. Ten rok potwierdził statystyki z ubiegłych lat. Zwróciła na to uwagę Najwyższa Izba Kontroli i doszła do wniosku, że jest źle uczona, trzeba więc zawiesić ją jako obowiązkowy przedmiot maturalny, dopóki sytuacja się nie poprawi. Ministerstwo Edukacji Narodowej odpowiedziało, że poziom kształcenia matematycznego w polskich szkołach jest na dobrym poziomie i ani myśli rezygnować z egzaminowania.
Czytaj także: Matury: uczniowie walczą o lepsze wyniki
Pamiętam swoje uczniowskie czasy i obserwuję, co się dzieje w szkole dziś. Matematyka nadal potrafi być zmorą, szczególnie niezbyt uzdolnionych w tym przedmiocie. A że do matmy trzeba mieć smykałkę, to jasne jak dwa razy dwa. Niezbędny jest też dobry nauczyciel. O takiego często trudno. Wskazują na to zarówno moje wspomnienia, jak i ostatnie doświadczenia syna, którego przez pół roku uczyła rachunków młoda nauczycielka z zerowym doświadczeniem. Skutek był fatalny.
Zwolennicy obowiązkowego egzekwowania wiedzy matematycznej twierdzą, że bez algebry i geometrii trudno poradzić sobie w dzisiejszych czasach. Któregoś razu chciałem zweryfikować umiejętności jednego z twardych głosicieli tej prawdy. Poprosiłem go o rozwiązanie zdania domowego mojej córki z siódmej klasy. Poddał się. A w życiu radzi sobie bardzo dobrze.
Liczby są niezbędne, by świat dobrze się kręcił, ale ilu z nas z wykształceniem ogólnym pamięta wzory geometryczne? Spytałem kilku kolegów redakcyjnych. Nikt nie potrafił podać żadnego. Czy to, że dorośli i wykształceni ludzie, fachowcy w swojej dziedzinie, nie znają matematycznych pojęć z czasów szkolnych, jest argumentem przeciw matematyce? Nie! Matematyka uczy logicznego myślenia. Tego się nie da podważyć.