Kierownictwo SN zmarnowało okazję, by zaprezentować się od nowocześniejszej strony. Mogli przeprowadzić elektroniczne wybory kandydatów na następcę prof. Małgorzaty Gersdorf, której kadencja na stanowisku pierwszego prezesa SN kończy się 30 kwietnia.
Jednym z narzędzi radzenia sobie w erze epidemii, po które sięgają firmy, banki czy redakcje, jest zdalna praca. Możemy to oglądać choćby w telewizji, gdy komentatorzy i eksperci, czasem bardzo utytułowani, mówią sprzed odkurzonego reagału z książkami czy kawałka białej ścianki w przedpokoju – a jak trzeba, to i z łazienki.
Co stało na przeszkodzie, aby ok. 30 sędziów SN spoza Warszawy (cały SN liczy 97 sędziów), nie chcąc w tych dniach ruszać do stolicy (choć prawnie rzecz biorąc to ich obowiązek), zebrali się w kilku salach gmachu SN z mikrofonami i wrzucili głosy do ustawionej na korytarzu urny? A jeśli już tego nie chcieli, by skorzystali z wypróbowanego w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury systemu internetowego do komunikacji i głosowania, zapewniającego anonimowość głosującego.
Czytaj także: