[i][b]Rozmowa z Arkadiuszem Protasem, wiceprezesem Business Centre Club, dyrektorem Instytutu Interwencji Gospodarczych:[/b] [/i]
[b]RZ: Z jakiego rodzaju skargami najczęściej spotyka się pan jako dyrektor IIG?[/b]
[b]Arkadiusz Protas:[/b] Zacznijmy od tego, że BCC zobowiązuje się wobec swoich członków do udzielania pomocy. Organizujemy ją na różne sposoby, w tym poprzez Biuro Interwencji Gospodarczych. Jeśli chodzi o skargi, to ciągle – a obserwujemy to od lat – prawie połowa dotyczy interpretacji przepisów i decyzji urzędników, które przedsiębiorcy uważają za nieobiektywne lub niesłuszne. Są to problemy na linii przedsiębiorca – państwo. Druga grupa to sprawy odnoszące się do rynku. W tym roku wiele wiązało się z kryzysem, głównie z kłopotami finansowymi – trudności z uzyskaniem kredytu i zaległości płatnicze między kontrahentami.
Coraz więcej jest skarg dotyczących funduszy unijnych. Ma to również pozytywny wymiar, ponieważ wskazuje na przyspieszenie w wykorzystaniu tych środków. Jest więcej umów, projektów, a tym samym więcej pytań i problemów. Są tu dwa charakterystyczne rodzaje spraw. Jeden – to już mityczna biurokracja. Związana z tym wszystkim, czego urzędnicy wymagają od przedsiębiorcy: ile sprawozdań musi przedstawiać, co wykazywać we wnioskach, ile papierkowej roboty wykonywać. Przykładowo, choć może to nie jest zasadnicza sprawa, wydaje się, że Unia przykłada zbyt dużą wagę do działań „okołoprojektowych”. Sprawy drugiego rodzaju wynikają ze źle pojętej kreatywności krajowych urzędników.
[b]Co pan ma na myśli?[/b]