Nadgorliwie interpretujemy unijne prawo

Publikacja: 04.01.2010 06:30

Nadgorliwie interpretujemy unijne prawo

Foto: Fotorzepa, Rzeczpospolita Rz Rzeczpospolita Rzeczpospolita

[i][b]Rozmowa z Arkadiuszem Protasem, wiceprezesem Business Centre Club, dyrektorem Instytutu Interwencji Gospodarczych:[/b] [/i]

[b]RZ: Z jakiego rodzaju skargami najczęściej spotyka się pan jako dyrektor IIG?[/b]

[b]Arkadiusz Protas:[/b] Zacznijmy od tego, że BCC zobowiązuje się wobec swoich członków do udzielania pomocy. Organizujemy ją na różne sposoby, w tym poprzez Biuro Interwencji Gospodarczych. Jeśli chodzi o skargi, to ciągle – a obserwujemy to od lat – prawie połowa dotyczy interpretacji przepisów i decyzji urzędników, które przedsiębiorcy uważają za nieobiektywne lub niesłuszne. Są to problemy na linii przedsiębiorca – państwo. Druga grupa to sprawy odnoszące się do rynku. W tym roku wiele wiązało się z kryzysem, głównie z kłopotami finansowymi – trudności z uzyskaniem kredytu i zaległości płatnicze między kontrahentami.

Coraz więcej jest skarg dotyczących funduszy unijnych. Ma to również pozytywny wymiar, ponieważ wskazuje na przyspieszenie w wykorzystaniu tych środków. Jest więcej umów, projektów, a tym samym więcej pytań i problemów. Są tu dwa charakterystyczne rodzaje spraw. Jeden – to już mityczna biurokracja. Związana z tym wszystkim, czego urzędnicy wymagają od przedsiębiorcy: ile sprawozdań musi przedstawiać, co wykazywać we wnioskach, ile papierkowej roboty wykonywać. Przykładowo, choć może to nie jest zasadnicza sprawa, wydaje się, że Unia przykłada zbyt dużą wagę do działań „okołoprojektowych”. Sprawy drugiego rodzaju wynikają ze źle pojętej kreatywności krajowych urzędników.

[b]Co pan ma na myśli?[/b]

Chodzi o to, czego rzeczywiście wymaga od nas Unia, a co sami sobie narzucamy. W szczególności, jak interpretujemy przepisy wydawane przez Komisję. Z wielu przykładów wynika, że nie do końca prawidłowo rozumiemy wymagania. A z tego rodzi się i nadmierna biurokracja i – niestety – nadal częsta niekompetencja urzędników. Znam wiele znakomitych projektów, zwłaszcza innowacyjnych, czyli z natury rzeczy trudnych do oceny, które zostały odrzucone, ponieważ urzędnicy ich nie zrozumieli. Łatwiej im było pozytywnie ocenić prostsze i mniej kontrowersyjne pomysły.

[b]Czy przykładem niezrozumienia jest wyliczanie budżetu projektu do siódmego miejsca po przecinku?[/b]

Przyznam, że przecierałem oczy ze zdumienia, iż taka sytuacja jest możliwa. Przypomnijmy, że chodziło o to, że urzędnicy nie chcieli rozliczyć projektu, który wcześniej został pozytywnie zaopiniowany, bo w rozliczeniach wersja wnioskodawcy i urzędników różniła się o… jeden grosz. A wszystko wzięło się z tego, że urzędnicy liczyli z dokładnością do siódmego miejsca po przecinku i po kolejnych zaokrągleniach wyszła taka różnica. Nikt rozsądny tak nie liczy.

[b]Na pewno żaden przepis unijny nam tego nie narzuca.[/b]

Oczywiście, że nie. Spójrzmy na rozliczenia podatkowe: zaokrągla się do jednego miejsca po przecinku. I to jest rozsądne podejście. Nie rozumiem innego działania. Jeszcze gorsze jest to, że w całej instytucji przez wiele miesięcy nikt się nie odważył podjąć decyzji, by ten problem rozwiązać. Wszyscy współczuli przedsiębiorcy, ale odmawiali dotacji. Dopiero po naszej interwencji i kiedy zainteresowały się tym media, sprawę dało się załatwić po myśli przedsiębiorcy i zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Na szczęście takie kłopoty nie dotyczą wszystkich instytucji i urzędników.

[b]Jeżeli chcemy unikać takich sytuacji, to musimy zdiagnozować problem.[/b]

Wydaje się, że część urzędników nie potrafi spojrzeć na problem w kontekście ogólnym, z perspektywy potrzeb cywilizacyjnych naszego kraju. Nie odpowiadają sobie na pytania, o co tak naprawdę chodzi w idei funduszy pomocowych i ich wykorzystywaniu przez Polskę. Przecież nie o to, żeby ktoś napisał wniosek, który w 100 proc. trzyma się sztywnych wymogów biurokratycznych, ale o osiągnięcie określonego, ważnego celu. Dotyczy to kraju, konkretnych regionów, obszarów społecznych i gospodarczych. Chodzi o odrobienie zapóźnień. Te środki są szansą dla Polski. Jeżeli urzędnicy sobie to uświadomią, to nie będzie problemu liczenia do siódmego miejsca po przecinku lub odrzucania wniosku z powodu niewypełnienia jakiejś drugorzędnej rubryczki. Innym dosadnym przykładem nieuchwycenia przez urzędników idei funduszy UE było zmuszenie setek przedsiębiorców do wystawania po nocach i tworzenia komitetów kolejkowych podczas ubiegania się o dofinansowanie na uruchamianie firm internetowych. Urzędnikom nie przyszedł do głowy inny system kryteriów udzielania wsparcia niż kolejność składanych osobiście zgłoszeń (na e-biznes!).

[b]A może jest tak, że to przedsiębiorcy nie przykładają się do pisania wniosków, i stąd późniejsze problemy?[/b]

Przede wszystkim należy im w tym pomóc od samego początku i udzielić wyczerpujących informacji. Przedsiębiorcy często nie mogą się ich doprosić na etapie przygotowania wniosku. Co gorsza, zbyt często bywa, że przekazana informacja jest niekompletna, a czasem wręcz wprowadza wnioskodawcę w błąd. Przecież gdyby dostał kompetentną odpowiedź na samym początku, byłoby później łatwiej wszystkim, z osobami oceniającymi wnioski łącznie.

[b]Jak w takim razie ocenić sytuację, gdy na stronie instytucji udzielającej wsparcia pojawia się zdanie, że nie odpowiada ona za informacje, których udzielają jej pracownicy?[/b]

Odkąd pamiętam, przedsiębiorcy domagali się wprowadzenia wiążących interpretacji prawa podatkowego i to, choć z trudem, udało się osiągnąć. Wcześniej zdarzało się, że dwa różne urzędy skarbowe w odmienny sposób interpretowały ten sam przepis, a nawet dwaj urzędnicy tego samego urzędu formułowali oficjalne wykładnie, które się wzajemnie wykluczały. To już odeszło w przeszłość. Chciałoby się, żeby taki model funkcjonował w zakresie wykorzystania środków europejskich.

[b]Czy inicjatywa Ministerstwa Rozwoju Regionalnego mająca na celu uproszczenie wykorzystania funduszy rzeczywiście poprawia sytuację?[/b]

Nie tak skutecznie, jak należałoby oczekiwać. Idea jest słuszna, ale jeszcze dużo jest do zrobienia. Z pewnością należy pochwalić MRR ze względu na wyraźny postęp w wykorzystaniu pieniędzy UE w mijającym roku. W czerwcu zakończono wydatkowanie funduszy na lata 2004 – 2006, a wydatkowanie środków z perspektywy 2007 – 2013 przyspieszyło. Tego nie da się jednak załatwić jednorazowo, jednym rozporządzeniem czy wytycznymi. To wymaga pracy. I jeszcze jedna ważna sprawa, chociaż może niepopularna w okresie kryzysu. Urzędnicy, którzy podejmują te strategiczne decyzje o wyborze projektów i przyznaniu dofinansowania, powinni być konkurencyjnie wynagradzani. Należy stworzyć system premii i nagród za dobre efekty, za szybkie i trafne decyzje. To powinno się zwrócić, bo dzięki temu administracja odpowiedzialna za zarządzanie funduszami przyciągałaby bardziej kompetentne osoby do pracy.

[b]Może urzędnicy tak dokładnie oglądają każdy projekt, bo się sami boją, że wyższa instancja wytknie im błędy, albo będą musieli odebrać przedsiębiorcy już przyznaną dotację?[/b]

Rozumiem takie argumenty, ale trzeba mieć trochę odwagi. Dobrze, by impuls poszedł od samej góry. Gdyby MRR w swoich działaniach wyraźnie wskazał, że preferuje ducha idei, a nie cyfry i formularze, gdybyśmy pamiętali, co chcemy osiągnąć jako kraj i jakie są cele funduszy, a nie tylko to, co jest zawarte w wytycznych, to skala problemu byłaby znacznie mniejsza. Zresztą nie przypominam sobie jakiegoś spektakularnego zwolnienia czy ukarania urzędnika za to, że zaakceptował projekt, który może w drobny sposób odstawać od wytycznych, ale sam w sobie był ciekawy i przyniósł oczekiwane rezultaty.

Nadmierna asekuracja powoduje, że gubimy tego ducha funduszy. To jest pytanie o to, jak znaleźć drogę rozsądku w wypełnianiu wymogów formalnych i nie gubić tego, o co w tym wszystkim chodzi. Problem jest uniwersalny. Powinniśmy zrobić wszystko, żeby wyjść z tego klinczu. On dotyczy bowiem nie tylko funduszy, ale i wielu innych dziedzin życia, w których potrzebna jest decyzja administracyjna. Powinniśmy nagradzać urzędników za podejmowanie odważnych decyzji, za dalekowzroczność i kreatywność. Wtedy wszyscy będziemy w dużo lepszym miejscu niż teraz.

[b]Jeżeli w dalszym ciągu będzie pracować komisja „Przyjazne państwo”, to jakie oczekiwania miałby pan na 2010 r.?[/b]

Akurat komisja nie spełniła oczekiwań przedsiębiorców. Większe nadzieje wiązaliśmy z działalnością ministra Szejnfelda. Myślę tu głównie o pakiecie na rzecz przedsiębiorczości. Zmniejszenie kapitału zakładowego, ograniczenie zakresu kontroli, składanie oświadczeń zamiast zaświadczeń. W tym kierunku powinny iść zmiany. Dotychczas na każdym etapie działalności przedsiębiorca musi udowadniać swoją niewinność, przedstawiać zaświadczenia o niekaralności, o niezaleganiu ze składkami itd. To urzędnik powinien mieć instrumenty (poprzez rozwinięty system informatyczny) potwierdzenia wartości złożonych oświadczeń. Tego oczekujemy – ograniczenia biurokracji do niezbędnego minimum, przestawienia prawa w taki sposób, by służyło obywatelom, a nie urzędnikom.

[b]A słynne jedno okienko?[/b]

To przereklamowany pomysł. Głównym problemem nie jest samo tworzenie firmy, ale cała późniejsza biurokracja związana z jej prowadzeniem. Ponadto, jak pokazuje przykład wielu samorządów, tam, gdzie rzeczywiście były takie intencje, wprowadzono jedno okienko na podstawie regulacji obowiązujących jeszcze przed wejściem w życie nowych przepisów. W ogóle udogodnienia w tym zakresie powinny pójść znacznie dalej. Cywilizacyjną zmianą byłaby rejestracja firmy przez Internet i prowadzenie korespondencji z urzędami drogą elektroniczną. To wymaga sprawnego i łatwo dostępnego systemu podpisów elektronicznych, informatyzacji urzędów i zapewnienia dostępu do Internetu wszystkim obywatelom. Skoro mówimy o środkach europejskich, warto zaznaczyć, że na takie projekty także są fundusze. Tyle że również samo państwo musi z nich skutecznie skorzystać.

[ramka][b] [link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2010/01/04/nadgorliwie-interpretujemy-unijne-prawo/]Skomentuj ten artykuł[/link][/b][/ramka]

Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego