W dzisiejszych polskich regulacjach – w których zaakcentowano autonomię prawną pojedynczych spółek – nie uwzględnia się ekonomicznej koncepcji holdingu, a realizacja celów grupy spółek, przy jednoczesnym powstaniu doraźnych szkód dla podmiotów zależnych, nie jest działaniem dopuszczalnym. W obowiązującym stanie prawnym brak jest konstrukcji normatywnej tzw. legalnego działania na szkodę spółki zależnej. Dlatego wydaje się, choć nie jest to pogląd pozbawiony wątpliwości, że omawiany stan faktyczny – nawet przyjąwszy wariant przyszłego wyrównania szkód Fiat Auto Poland – należałoby ocenić jako działanie na szkodę spółki zależnej.
Z drugiej jednak strony wniosek ten nie oznacza automatycznego powstania odpowiedzialności odszkodowawczej podmiotu dominującego. Kwestia odpowiedzialności cywilnej w relacjach holdingowych jest w polskim prawie wysoce dyskusyjna. Podstaw prawnych ewentualnych roszczeń w tym zakresie upatruje się na ogół w przepisach kodeksu cywilnego o odpowiedzialności deliktowej, których dochodzenie jest w praktyce bardzo trudne. Czyżby zatem w prezentowanym kazusie „wilk był syty i owca cała”? Przeciwnie – taka konstatacja byłaby całkowicie nieuzasadniona. Po pierwsze bowiem trudno obecnie ustalić, czy szkody Fiat Auto Poland rzeczywiście zostaną w przyszłości wyrównane. Po drugie zaś, w świetle aktualnego stanu prawnego nie jest jasne ani jak daleko może sięgać ingerencja podmiotu dominującego w zarządzanie spółką zależną, ani jakie są prawne konsekwencje powstałych na tym tle nadużyć. Skoro więc obecna szczątkowa regulacja polskiego prawa holdingowego wymaga uzupełnienia, warto rozważyć, jaki byłby pożądany kształt jej nowelizacji.
Wydaje się, że najbardziej miarodajne dla polskiego ustawodawcy są – coraz szerzej aprobowane w europejskiej doktrynie prawa – rozwiązania przyjęte w orzecznictwie sądów francuskich, określane mianem tzw. doktryny Rozenblum.
[srodtytul]Doktryna Rozenblum[/srodtytul]
W koncepcji tej uwzględniono potrzebę odstąpienia na gruncie holdingów od klasycznego modelu spółki handlowej, na rzecz bardziej funkcjonalnego i elastycznego podejścia. Istotą takiego ujęcia jest wyraźne wyodrębnienie w prawie grup spółek pojęcia interesu grupy. W konsekwencji, holding może prowadzić jednolitą politykę gospodarczą i realizować cele ustalane w odniesieniu do ogółu należących do niego spółek. W określonych wypadkach dopuszczalne są zarazem pojedyncze działania na szkodę spółki zależnej, pod warunkiem że leży to w interesie grupy. Takie relacje między spółkami są możliwe jedynie wtedy, gdy istnieje między nimi trwałe powiązanie organizacyjne, wspólna i długookresowa strategia gospodarcza oraz zapewnienie w dłuższej perspektywie równowagi pomiędzy korzyściami i stratami wynikającymi z uczestnictwa w grupie. Konieczność zrównoważenia interesów w ramach holdingu jest jednocześnie skuteczną barierą przeciwdziałającą swoistemu drenażowi majątkowemu (ang. tunelling) spółek zależnych przez spółkę dominującą i – co w praktyce szczególnie istotne – przy spełnieniu tego wymagania wyłączona jest odpowiedzialność osób zarządzających za określone działania doraźnie szkodliwe dla spółek zależnych.
Korzyści wynikające ze stosowania doktryny Rozenblum zauważono również w polskiej nauce prawa. Potwierdzeniem tego jest najnowszy projekt nowelizacji k.s.h. z 19 marca 2010 r., który został przygotowany przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Cywilnego i niejednokrotnie był już prezentowany na łamach „Rz”. W niewątpliwie udanej propozycji nowelizacyjnej komisji położono nacisk na dyrektywę kompromisowego wyważenia interesów uczestników grupy spółek, nawiązując zarazem do modelu zarządzania holdingiem jak jednym organizmem gospodarczym.