Panie prezesie, po nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, która obowiązuje od początku lipca, absolwent studiów medycznych nie pójdzie już na trzynastomiesięczny staż podyplomowy. Same studia mają być bardziej praktyczne. Czy to zmiany w dobrym kierunku?
Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej:
Zmiana systemu kształcenia lekarzy była niezbędna i trzeba go przebudować, bo program jest zbyt teoretyczny i wąsko specjalistyczny. Dlatego młodzi ludzie mogą czuć się udręczeni tą szczegółowością. Niektórym profesorom, przykładowo z dziedziny biochemii, myli się miejsce wykładów. Wymagają od studentów medycyny opanowania w ciągu semestru wiedzy, którą magistrowie biochemii zdobywają przez pięć lat. O wiele bardziej niż te szczegóły absolwentowi medycyny potrzebna jest praktyka, dlatego walczyliśmy o to, by staż pozostał.
Po co jeszcze przedłużać i tak długie kształcenie lekarzy? Czy rzeczywiście, tak jak twierdzi pani minister Kopacz, nie lepsze będą staże już na studiach?
Problem polega na tym, że oni nie będą mieli gdzie odbywać zajęć praktycznych. Już teraz muszą zaliczać na kolejnych latach miesięczne praktyki na poszczególnych oddziałach, ale mają trudności, żeby się na nie dostać. Dyrektor jednego ze szpitali w południowej Polsce nie chce np. przyjmować studentów, bo eksploatują szpitalne łazienki. Tym bardziej nie opłaci się to dyrektorom szpitali przekształconych mocą ustawy o działalności leczniczej w spółki. Mogą się też obawiać, że opieka niedoświadczonego studenta przyniesie szkody, a od tego trzeba się będzie ubezpieczyć. Co więcej, wygląda na to, że uczelnie będą musiały zapłacić szpitalowi za umożliwienie zajęć praktycznych, a przecież wielu na to nie stać.