Konflikt tymczasem jest  i udawanie jakby sprawy nie było nie ma sensu. W ostatnich  dniach padło zbyt wiele słów, które w tak ważnej instytucji paść nie powinny. Niewyobrażalna jest sytuacja, kiedy zastępca prokuratora generalnego, otwarcie krytykuje swojego szefa, wypowiadając mu tym samym  posłuszeństwo. W instytucji  z definicji zhierarchizowanej jest to nie tylko niedopuszczalne, ale i niebezpieczne. Sprawia bowiem wrażenie istnienia dwuwładzy, która istnieć absolutnie nie powinna.

Trudno, też nie słyszeć  słów Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, który stwierdził wczoraj, że nie  wyobraża sobie dalszej współpracy ze swoim podwładnym Naczelnym Prokuratorem Wojskowym gen. Krzysztofem Parulskim.  Wydaje się, że jest to wystarczający sygnał, aby ruchy kadrowe nastąpiły  i to bardzo szybko. W przeciwnym razie konflikt nadal będzie toczył się pod dywanem, z ogromną szkodą dla tej instytucji.

Bardzo dobrze natomiast, że premier nie chce wykonywać, żadnych nerwowych ruchów w sferze legislacyjnej.  Powrót do modelu, w którym Prokurator Generalny i Minister Sprawiedliwości są tą samą osobą - oznaczałby de facto powrót tej instytucji w objęcia polityków. Tu wystarczą korekty w ustawie o prokuraturze, o których mówi się zresztą od dawna. Ich celem powinno być przede wszystkim zmiana takich przepisów, które powodują konflikty kompetencyjne np. na linii Prokurator Generalny -  Krajowa Rada Prokuratorów, a także uzależnianie prokuratury od polityków, chociażby w sferze finansowej

Istotną deklaracją premiera jest też podtrzymanie planów likwidacji wojskowego wymiaru sprawiedliwości, który w obecnej sytuacji stracił rację bytu. W tym przypadku, jednak ze względu na ciągle niejasne stanowisko Prezydenta reforma może okazać się nie tak łatwa do przeprowadzenia.