Kodeks karny: Prowokacja nie może być podstawą zarzutu

Oskarżanie o sprowokowane przestępstwo kłóci się z moim rozumieniem wymiaru sprawiedliwości oraz funkcją oskarżyciela – pisze sędzia Sądu Rejonowego w Tarnowie Andrzej Skowron

Publikacja: 09.03.2012 07:15

Andrzej Skowron sędzia Sądu Rejonowego w Tarnowie

Andrzej Skowron sędzia Sądu Rejonowego w Tarnowie

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Lokaj klok Krzysztof Lokaj

Red

W  tym prowokacyjnym tytułowym pytaniu streszcza się problem, jaki stanął na wokandzie Sądu Najwyższego rozpoznającego kasację od wyroku Sądu Okręgowego w B., który uniewinnił Tomasza H. od zarzutu przyjęcia korzyści majątkowej w związku z pełnieniem przez niego funkcji publicznej. Tomasz H. był kierownikiem kliniki kardiologicznej na północy Polski i w 2005 r. padł „ofiarą" prowokacji, której efekty pozwoliły prokuraturze oskarżyć go o przestępstwo z art. 228 k.k. (łapówka). Sąd Okręgowy w B. uchylił jednak wyrok sądu I instancji i uniewinnił podsądnego, uznając, że materiał dowodowy nie daje podstaw do tak jednoznacznej oceny. Prokurator złożył kasację, zarzucając m.in., że wnioski sądu sformułowane na podstawie dostępnych mu dowodów były błędne.

Przedmiotem zarzutu nie może być czyn stanowiący efekt prowokacji

Sąd Najwyższy, rozpoznając kasację, dopatrzył się jednak zupełnie innego powodu, dla którego Tomasz H. nie może odpowiadać za łapownictwo. Owym powodem było posłużenie się środkiem dowodowym pochodzącym nie tyle z zatrutego drzewa, ile źródła.

W tym miejscu kilka słów wyjaśnienia. Otóż w polskiej procedurze karnej nie istnieje żaden formalny system oceny dowodów, co oznacza, że każdy poddawany jest ocenie wedle jednego kryterium, a mianowicie jego wiarygodności. To sąd na podstawie zasady prawidłowego rozumowania oraz wiedzy i doświadczenia życiowego ocenia poszczególne dowody. Nie oznacza to oczywiście, że strony mają nieograniczone możliwości dowodzenia. Istniejące tzw. zakazy dowodowe zabraniają przeprowadzania dowodów np. w określonych warunkach (pod przymusem) lub z określonych źródeł (np. objętych tajemnicą spowiedzi). Ich obowiązywanie uzasadnione jest potrzebą ochrony pewnych istotnych wartości (interes państwa, ochrona godności itp.), przed którymi musi ustąpić potrzeba dociekania prawdy materialnej.

Pozyskiwanie dowodów

Względy walki z najgroźniejszymi przestępstwami spowodowały jednak, że należało dość gruntownie zweryfikować poglądy na metody pozyskiwania dowodów. Sięgnięto po sposoby, które poprzednio wydawały się nieetyczne lub stwarzające zbyt duże niebezpieczeństwo ingerencji w sferę prywatności. Oczywiście nikomu nie przyszło do głowy, by zezwolić na przesłuchiwanie obrońcy co do faktów, o których dowiedział się, udzielając porady nawet największemu bandycie. Uznano jednak, że jeżeli – w ramach tzw. gry procesowej – uda się podsłuchać, o czym rozmawiają przestępcy, lub sprowokować, by popełnili przestępstwo, uzyskane w ten sposób dowody będą mogły posłużyć wsparciu oskarżenia. Stosowanie tego rodzaju metod rodzi niebezpieczeństwo licznych nadużyć, toteż ustawodawca ich stosowanie obwarował dość rygorystycznymi wymogami. Brak tu miejsca na pełną analizę, wystarczy powiedzieć, że stosowanie tzw. prowokacji uzależnione zostało od dwojakiego rodzaju warunków.

Warunki prowokacji

Pierwsze można określić jako materialne. I tak, zgodnie z treścią art. 19 a ust. 1 ustawy o policji (tekst jedn. DzU z 2011 r. nr 287, poz. 1687) policja musi posiadać już informacje o danym przestępstwie i muszą być one wiarygodne. Dopiero wtedy prokurator wojewódzki może wyrazić zgodę na przeprowadzenie prowokacji. Oczywiście rodzi się pytanie, po co to wszystko, skoro organy ścigania mają już wiarygodne informacje o sprawcy oraz jego przestępstwie. To jednak osobny problem.

W omawianej tu sprawie (III KK 152/10) Sąd Najwyższy stwierdził, że ponieważ policjanci nie mieli wystarczających podstaw, by występować o wyrażenie zgody na sprowokowanie Tomasza H., uzyskane w ten sposób dowody stanowią "owoc zakazany". Ktoś powie, że to zbyt daleko posunięty formalizm. Być może. Trzeba jednak pamiętać, że ludzka natura jest ułomna i chętnie skłania się ku wszelkim pokusom, za co winę ponosi bodajże prapramatka Ewa. Ale poważnie. Nie wolno zezwolić, by bez dostatecznych powodów wodzono kogokolwiek na pokuszenie. Stąd bowiem już krok do państwa z orwellowskiego koszmaru.

Nie to jednak zwraca największą uwagę. Z uzasadnienia postanowienia z 30 listopada 2011 r. można wysnuć wniosek, iż zdaniem Sądu Najwyższego przedmiotem zarzutu nie może być czyn stanowiący efekt prowokacji. Ta powinna służyć jedynie weryfikacji faktów znanych już organom ścigania. Innymi słowy, Tomasz H., jeżeli już powinien zostać oskarżony, to o przestępstwo, o którym doniósł "życzliwy" kolega.

Z pewnością! Ta ze wszech miar słuszna teza jest jednak na tyle nowatorska, że można się obawiać, iż nie spotka się z powszechną aprobatą, a dotychczasowa praktyka zmierzała raczej w odwrotnym kierunku. Zwracam na nią jednak uwagę, ponieważ o ile obcy jest mi wszelki determinizm, i wcale nie uważam, że ten, kto ukradł, robił to już wcześniej, o tyle oskarżanie o sprowokowane przestępstwo kłóci się z moim rozumieniem wymiaru sprawiedliwości oraz funkcją oskarżyciela. Rolą organów ścigania nie jest prowokowanie do popełniania przestępstw – raczej zapobieganie im. Jeżeli jednak brak jest jakichkolwiek sposobów, by rozbić tzw. solidarność przestępców, wówczas można sięgnąć także po tę ze wszech miar szczególną metodę dowodzenia. W akcie oskarżenia powinien się jednak znaleźć czyn, w związku z którym prowokację przeprowadzono.

W  tym prowokacyjnym tytułowym pytaniu streszcza się problem, jaki stanął na wokandzie Sądu Najwyższego rozpoznającego kasację od wyroku Sądu Okręgowego w B., który uniewinnił Tomasza H. od zarzutu przyjęcia korzyści majątkowej w związku z pełnieniem przez niego funkcji publicznej. Tomasz H. był kierownikiem kliniki kardiologicznej na północy Polski i w 2005 r. padł „ofiarą" prowokacji, której efekty pozwoliły prokuraturze oskarżyć go o przestępstwo z art. 228 k.k. (łapówka). Sąd Okręgowy w B. uchylił jednak wyrok sądu I instancji i uniewinnił podsądnego, uznając, że materiał dowodowy nie daje podstaw do tak jednoznacznej oceny. Prokurator złożył kasację, zarzucając m.in., że wnioski sądu sformułowane na podstawie dostępnych mu dowodów były błędne.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Prawne
Jakub Stelina: Kryzys wokół TK - politycy zepsuli, politycy powinni naprawić
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Muchomorki, słoneczka i żabki, czyli sędziowie według Adama Bodnara
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Adwokat w czynie społecznym, czyli państwo sięga do głębokich rezerw
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Cła Donalda Trumpa to koniec globalizacji, ale tylko takiej, jaką znamy
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Prawne
Muszyński, Kiełbowski: Przemoc domowa – jak powinny reagować szkoły?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska