O tym, jak dynamicznie rośnie popularność e-booków na polskim rynku, świadczy chociażby liczba spotykanych w autobusie, tramwaju czy pociągu osób trzymających w ręku różnego rodzaju czytniki. Chociaż jednak liczba dostępnych urządzeń oraz e-publikacji systematycznie się zwiększa, zjawisko e-czytelnictwa i rosnąca konkurencja rynkowa nie pociągają za sobą naturalnego, jak by się mogło wydawać, rynkowego trendu w postaci obniżki cen e-booków.
Co więcej, ceny elektronicznych książek są bardzo zbliżone do cen ich papierowych odpowiedników, choć wydawałoby się, że dystrybucji e-kontentu nie dotyczy wiele kosztów stałych, jakie muszą mieć na uwadze tradycyjni wydawcy.
Ci ostatni natomiast, pytani o powody takiego stanu, zwracają uwagę na fakt, że jedna z podstawowych przyczyn tkwi w dodatkowych obciążeniach podatkowych. O ile bowiem wydawca książki w formie papierowej uprawniony jest do skorzystania podczas jej sprzedaży z preferencyjnej stawki podatku VAT (5 proc.), o tyle wydawca e-booka musi swój produkt opodatkować według stawki podstawowej (23 proc.).
Ta sama treść, różne stawki
Nie da się ukryć, że trudno racjonalnie uzasadnić powody, dla których książki w wersji elektronicznej opodatkowane są inną stawką podatku VAT niż ich papierowe odpowiedniki. W końcu zawartość (treść) w obu wypadkach jest dokładnie taka sama – w „Krzyżakach" Sienkiewicza w wersji cyfrowej bitwa pod Grunwaldem nie kończy się innym wynikiem niż ta rozegrana na kartach powieści wydanej w tradycyjnej postaci.
Pytanie, skąd się wzięły te rozbieżności, zaczęło interesować nie tylko wydawców i czytelników, ale także posłów na Sejm, którzy kilka razy poruszali tę kwestię w interpelacjach. Odpowiedzi resortu finansów (ostatnia z 29 lutego) najczęściej ograniczały się jednak do stwierdzenia, iż rozróżnienie jest efektem przepisów unijnych i polski ustawodawca nie może go w żaden sposób zlikwidować.