Leonard Etel: podatek od nieruchomości do zmiany

O zmia­nach w po­dat­ku od nie­ru­cho­mo­ści opo­wia­da dzie­kan Wy­dzia­łu Pra­wa Uniwer­sy­te­tu w Bia­łym­sto­ku, prof. dr hab. Leonard Etel, zwy­cięz­cy ran­kin­gu „Rz”, w roz­mo­wie z Paw­łem Rochowi­czem

Publikacja: 04.06.2012 08:47

Rz: Ustawa o podatkach i opłatach lokalnych to przykład wyjątkowej stabilności w polskim prawie podatkowym. Ale słychać, zwłaszcza ze strony przedsiębiorców, postulaty, by ją poważnie zreformować.

Prof. Leonard Etel:

Reforma jest potrzebna. Były zmiany w tej ustawie, ale ja je oceniam jako dreptanie w miejscu zamiast kompleksowej naprawy. Dotychczas nie ma jej wizji i modelu docelowego. Moim zdaniem – i postuluję to już w mojej pracy habilitacyjnej z 1998 r. – takim modelem jest podatek katastralny. Nie należy go jednak wprowadzać metodą rewolucyjną, lecz krok po kroku, uświadamiając społeczeństwu, że to jest dobre rozwiązanie.

Grupa naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego i Uczelni Łazarskiego zaproponowała, by uzależnić wysokość podatku od dochodu narodowego w danym regionie. Czy to dobra propozycja?

Znam ją, ale to wciąż udoskonalanie obecnego systemu, w którym podatek obliczamy od powierzchni nieruchomości. Wydaje mi się, że powinniśmy korzystać ze sprawdzonych w świecie wzorców. Wprawdzie podobny do naszego system funkcjonował kiedyś w Holandii, ale szybko z niego zrezygnowano. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że dopóki nie powstanie pełny system ewidencji nieruchomości w Polsce – zwany katastrem – i nie określi się ich wartości oraz charakteru, dopóty nie ma co myśleć o takiej reformie. Sporo zamieszania narobiły wypowiedzi niektórych wysokich urzędników sprzed kilkunastu lat. Wtedy powstał mit, że będzie to bardzo wysoki podatek dla wszystkich. A tak nie musi być.

Dziś mamy już podatek od wartości nieruchomości będących budowlami. Takie rozwiązanie nastręcza mnóstwo kłopotów interpretacyjnych i właścicielom budowli, i organom gmin. Jak rozwiązać ten problem?

Powinniśmy albo zlikwidować pojęcie budowli, albo nazwać nią ściśle określone obiekty ujęte w klasyfikacji środków trwałych. Można to ująć w specjalnym załączniku do ustawy. To samo można zrobić z budynkami. Zresztą jeśli wprost wskażemy, że budowle są określonymi środkami trwałymi, to zniknie kłopot z określaniem ich wartości.

Przeciwnicy tego pomysłu powiedzą, że nie da się wymienić w ustawie wszystkich środków trwałych, a jeśli już, musiałaby to być gruba księga.

Nie widzę tu problemu. Można to ująć na kilku stronach załącznika, a nie w grubej księdze. Jeśli wymienimy w nim konkretne obiekty według ich oznaczeń z klasyfikacji środków trwałych oraz oznaczymy wyraźnie, czego nie chcemy opodatkować, powstanie regulacja o wiele jaśniejsza niż dzisiejsza.

A co z 2-proc. podatkiem od budowli? Przecież to wielkie pieniądze, np. za stadiony. Nasze kluby nie są tak bogate jak te z Ligi Mistrzów.

Rady gmin mogą obniżać tę stawkę dla budowli sportowych czy np. urządzeń wodno-kanalizacyjnych. Wiele samorządów tak robi.

Wątpię, czy wszystkie postąpią jak krakowski magistrat, który obniżył stawkę dla budowli sportowych z 2 proc. do 0,1 proc.

Zostawmy samorządom wolną rękę i wierzmy, że wykażą elementarny rozsądek. Jeśli już w jakiejś gminie powstaje stadion, którym miejscowi samorządowcy się chlubią, to nie powinni przekreślać jego bytu wysokim podatkiem.

Wśród zmian w podatku od nieruchomości proponuje pan wprowadzenie stawek minimalnych, by uniemożliwić samorządom schodzenie do zerowego podatku.

Tak, ale tylko w odniesieniu do budynków mieszkalnych. Przed ostatnimi wyborami samorządowymi wiele bogatych gmin, które mogły sobie pozwolić na zmniejszenie wpływów podatkowych, obniżyło stawki od lokali mieszkalnych do zera. Było to typowe zagranie przedwyborcze, którym należy zapobiegać.

Co jeszcze proponuje pan w ramach kompleksowej reformy?

Pierwszym etapem wprowadzania podatku katastralnego byłoby opodatkowanie wartości początkowej budynków wykorzystywanych do działalności gospodarczej, które są przez przedsiębiorcę amortyzowane. To przybliżyłoby konstrukcję obecnego podatku do podatków ad valorem. Można także wprowadzić przeliczniki powierzchni będące podstawą opodatkowania. Tak np. za lokal o powierzchni 100 mkw., położony w centrum miasta zapłaciłoby się tak, jakby miał 200 mkw. Nie zwiększyłyby się stawki podatku, ale za nieruchomości położone w atrakcyjnych miejscach trzeba by zapłacić więcej. Możliwość takiego strefowania byłaby zapisana w ustawie, ale decyzje podejmowałaby rada gminy. To lokalne władze, a nie Sejm, wiedzą najlepiej, gdzie są najatrakcyjniejsze miejsca w gminie.

Dzisiaj ustawa często odsyła do definicji z innych ustaw, tworzonych do celów zupełnie innych niż podatkowe, np. do prawa budowlanego. Czy tego nie należy zmienić?

Na pewno trzeba uporządkować. Trzeba się zająć np. różnicami między danymi wynikającymi z gminnej ewidencji gruntów i budynków a tym, czego wymaga ustawa. W tej ewidencji mówi się o „powierzchni budowlanej", a w ustawie o „powierzchni użytkowej". Mogą z tego wynikać nieporozumienia. Wspomnę tylko o niepewności wokół tego, jak opodatkować klatkę schodową w piwnicy, a jak na wyższych kondygnacjach budynku. Podatnik powinien wiedzieć, że jeżeli w ewidencji budynków jego lokal ma 100 mkw., to podatek też powinien być od 100 m, a nie od jakiejś innej powierzchni.

Sporo jest też wątpliwości co do budynków, które przedsiębiorcy mają, ale ich nie wykorzystują, np. ze względu na stan techniczny. Jak je rozsądnie opodatkować?

Od początku byłem przeciwny wprowadzaniu do ustawy „przyczyn technicznych". Jeśli zdarzy się wypadek, np. zalanie lokalu, to są instrumenty takie jak umorzenie zaległego podatku, które gminne organy podatkowe mogą zastosować. Ale zasadniczo wszystkie nieruchomości przedsiębiorców powinny być opodatkowane stawką jak dla biznesu.

Niedawno na poważnej konferencji naukowej dyskutowano o kazusie adwokata, czyli swego rodzaju przedsiębiorcy, który siedzi na prywatnej działce nad jeziorem i łowi ryby, a więc oddaje się zajęciom dalekim od działalności zawodowej. Ale zarazem myśli o linii obrony swojego klienta w sądzie. Zresztą klient może siedzieć obok i tę linię razem z adwokatem ustalać. Dziś nie ma pewności, czy taką działkę opodatkować jak biznes.

Rzeczywiście, w wypadku osób fizycznych czasem trudno oddzielić własność biznesową od prywatnej. Kluczem do tego powinno być to, czy przedsiębiorca wykazuje ją w swojej ewidencji środków trwałych, a w księgowości nakłady na jej utrzymanie.

Proponuje pan też zdecydowany krok w kwestii podatku rolnego i leśnego: żaden grunt w granicach miasta nie powinien być traktowany jako rolny albo leśny. Czy to nie skrzywdzi rolników, których grunty włączono do miasta w wyniku np. rozszerzenia jego granic?

A wie pan, że ten teren za oknem to jest las [profesor pokazuje pozbawione drzew podwórko Wydziału Prawa UwB – przyp. P.R.]? Tak wynika z tutejszej ewidencji gruntów. Takich gruntów niby-leśnych albo niby-rolnych jest sporo także w innych miastach. W Białymstoku, 300-tys. przecież mieście, 40 proc. powierzchni to grunty rolne. Wprawdzie ich właściciele cieszą się z niskiego podatku, ale to absurd. Są też „miejskie" gospodarstwa rolne, od których w ogóle nie płaci się podatku rolnego, bo te grunty to V i VI klasa, korzystające ze zwolnienia. Co więcej, rzadko kiedy coś tam się uprawia. Właściciele być może czekają na dogodny moment, by je sprzedać, a tymczasem brakuje terenów pod zabudowę. Jeśli ktoś rzeczywiście prowadzi gospodarstwo w granicach miasta, to można rozważyć zwolnienie z podatku, choć zapewne trudno byłoby określić, czym jest de facto uprawianie. Na potrzeby dopłat unijnych wystarczy kosić trawę, ale to trudno nazwać rolnictwem.

Skoro już stworzył pan taką koncepcję reformy, to chyba nie do szuflady?

Nie ode mnie zależy, jak będzie ona wykorzystana. Umieszczę propozycje na stronie internetowej zespołu eksperckiego ds. lokalnego prawa podatkowego działającego na Wydziale Prawa UwB (www.eksperci.uwb.edu.pl) i zainteresowani mogą z nich korzystać.

Ale propozycje reform podatku od nieruchomości zgłaszano – także pan – już wcześniej, dlaczego więc nie było wielkiego zainteresowania zmianami?

Być może dlatego, że wpływy z VAT czy PIT są znacznie wyższe, tak więc o stosunkowo małe kwoty z podatku od nieruchomości nikomu nie chciało się kruszyć kopii. Poza tym niewielu kolegów ze świata naukowego zajmowało się tymi sprawami.

A gdy pojawi się masa nowych budowli wartych miliardy, np. bloków energetycznych, od których trzeba będzie płacić milionowe podatki?

Może wtedy będzie większe zainteresowanie. Ale reforma powinna służyć interesom wszystkich, a nie tylko elektrowni, kopalni czy innych przedsiębiorców.

Jest pan nie tylko ekspertem podatkowym, ale także dziekanem najlepszego wydziału prawa w Polsce. Jak udało się osiągnąć taki sukces?

Odpowiedź jest prosta. Bardzo się staramy. To efekt naszego konsekwentnego rozwoju. Zawdzięczamy go systematycznej, ciężkiej pracy kadry. Na naszym wydziale stosujemy wszystkie rozwiązania powszechne na zachodnich uczelniach. Nasze metody nauczania i programy studiów są na europejskim poziomie. Prawa podatkowego uczę tak, jak to się robi w Paryżu czy Moskwie.

Jak to się stało, że wydział położony na gruncie leśnym, niemal w Puszczy Knyszyńskiej, wygrał z Warszawą i Krakowem?

Mogę rozmawiać o faktach, a one są takie, że nasz wydział został doceniony przez resort nauki, który już dwa razy przyznawał mu najwyższą, pierwszą kategorię za osiągnięcia naukowe. Polska Komisja Akredytacyjna przyznała nam ocenę wyróżniającą, dzięki czemu w ubiegłym tygodniu otrzymaliśmy dotację projakościową. Z wydziałów prawa, poza nami, otrzymał ją tylko wydział z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nasza Letnia Szkoła Prawa Porównawczego US – UE, prowadzona we współpracy z Michigan State University, ma pięcioletnią akredytację American Bar Association. Oznacza to, że jej program jest uznawany przez wszystkie uczelnie w USA, a studenci amerykańscy przedmioty zaliczone w Białymstoku włączają do swojego programu studiów. Tylko dwie szkoły letnie w Polsce, nasza i krakowska, oraz bodajże osiem w całej Europie Środkowo-Wschodniej mają taką akredytację.

Prof. dr hab. Leonard Etel jest kierownikiem Katedry Prawa Podatkowego na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Białymstoku i rektorem elektem tej uczelni

Rz: Ustawa o podatkach i opłatach lokalnych to przykład wyjątkowej stabilności w polskim prawie podatkowym. Ale słychać, zwłaszcza ze strony przedsiębiorców, postulaty, by ją poważnie zreformować.

Prof. Leonard Etel:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego