Nie ma wątpliwości, że aplikacje zostały szeroko otwarte. Wciąż jednak wielu Polaków nie stać na prawnika, wciąż wielu prawników ma dyscyplinarki, a jakość kształcenia, zwłaszcza etycznego formowania prawników, obniża się.
Jednocześnie wielu nowych adwokatów czy radców może stanąć po 20 latach nauki, w tym ośmiu latach wkuwania prawa, przed trudną do pokonania poprzeczką: znaleźć pracę w wyuczonym zawodzie.
Wyrasta więc problem tysięcy młodych ludzi nabitych, nie bez własnej winy, w butelkę. Na dodatek nie mogą oni zabrać tej wiedzy na emigrację jak hydraulik, kierowca czy malarz pokojowy. Ich wysiłek, pieniądze i nadzieje mogą zdać się na marne.
Jedno się z pewnością poprawiło: zniknęły słusznie krytykowane egzaminy organizowane przez korporacje, które dostarczały skandalicznych przykładów wspierania swoich, a zamykania się na innych.
Jeśli bowiem połowa z ponad 12 tys. zdających w tym roku magistrów prawa dostała się na aplikacje, to oznacza, że są one dostatecznie szeroko otwarte. Wielu z tych, którzy nie zdali egzaminu, może zrobi to za rok. Wniosek jest tym bardziej zasadny, że tegoroczne wyniki są porównywalne z ubiegłorocznymi. Co jednak z pracą dla nowych prawników?