Operatorzy świadczący takie usługi w celu pozyskania dużej liczby odbiorców stosują bowiem niedozwolone praktyki, lekceważąc chronione prawem interesy konsumentów, a także łamiąc podstawowe zasady Kodeksu cywilnego.
W jaki sposób? Otóż ignorując wywodzącą się z kodeksu cywilnego generalną regułę, że nie można w żaden sposób ograniczyć prawa kontrahenta do wypowiedzenia umowy zawartej na czas nieokreślony.
Dla operatorów bez znaczenia pozostaje ta oczywista prawda, że w przypadku umów bezterminowych obowiązujące przepisy wykluczają możliwość zastrzeżenia odpłatności za świadczenia niespełnione, a więc za usługi, które byłyby przez operatora świadczone, gdyby konsument nie wypowiedział umowy.
Umowa terminowa w ramach bezterminowej?
Operator i konsument powinni określić czas trwania stosunku prawnego, a więc ustalić, czy umowę zawierają na czas nieokreślony, czy też z góry oznaczają termin jej trwania. Kodeks cywilny przewiduje, że można ją zawierać na czas oznaczony i nieoznaczony. O tym, czy umowa została zawarta na czas nieoznaczony, czy też oznaczony i jaki jest termin wypowiedzenia, powinny decydować jej jednoznaczne postanowienia.
Niestety, czasami operatorzy zajmują się dostarczaniem nie tyle mediów, co negatywnych emocji, pokrętnie interpretując postanowienia umów dotyczące czasu ich trwania. Z jednej bowiem strony sami formułują treść umownego przepisu, który przesądza o terminowym charakterze kontraktu (stanowiąc np., że „umowa została zawarta na czas nieoznaczony z możliwością jej rozwiązania przez każdą ze stron z uprzednim jednomiesięcznym okresem wypowiedzenia, ze skutkiem na koniec miesiąca kalendarzowego."). Z drugiej zaś, w przypadku wypowiedzenia przez abonenta umowy zawierającej takie sformułowanie w pierwszych miesiącach jej obowiązywania, stwierdzają, że... umowa miała charakter terminowy.