Jak podały rzeszowskie „Nowiny" (www.nowiny24.pl), tamtejsza policja i sędzia rodzinny uznały nastoletnią Patrycję za zdemoralizowaną, ponieważ w celu zostania pasażerką autobusu komunikacji miejskiej przebiegła na czerwonym świetle przez jezdnię.
Nie jest to pierwszy przypadek, bo pod koniec ubiegłego roku podobną łatkę przyklejono nastoletniej gliwiczance, ofierze wypadku samochodowego...
Istnieje zagrożenie, że tego typu etykietowanie nastolatek przez policję i sąd rodzinny będzie się nasilało, czym nie ukrywam, jako ojciec nastoletniej córki jestem poważnie zaniepokojony. Coś jest nie tak i najwidoczniej coś szwankuje w pracy policji i sądów rodzinnych... na linii wykładni przepisów ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich. Konkretnie to oni nie wiedzą, co oznacza zastosowany w tej ustawie termin „demoralizacja", skoro za zdemoralizowane uznają nastolatki przekraczające jezdnię na czerwonym świetle.
Demoralizacja, to pewien stan wyrażający się nieposzanowaniem norm moralnych... W jaki sposób można istnienie tego stanu stwierdzić? Zgodnie z art. 4. § 1 ustawy można jedynie stwierdzić okoliczności świadczące o demoralizacji nieletniego. Mogą nimi być w szczególności naruszanie zasad współżycia społecznego, popełnienie czynu zabronionego, systematyczne uchylanie się od obowiązku szkolnego lub kształcenia zawodowego, używanie alkoholu lub innych środków w celu wprowadzenia się w stan odurzenia, uprawianie nierządu, włóczęgostwo, udział w grupach przestępczych. Są one wymienione tu w sposób niewyczerpujący i obok nich mogą pojawić się inne, ale przecież nikt rozsądnie myślący nie zestawi z nimi w jednym szeregu przekroczenia jezdni na czerwonym świetle.
Stwierdzenie tych okoliczności rodzi tzw. społeczny obowiązek odpowiedniego przeciwdziałania im, a przede wszystkim zawiadomienia o tym rodziców lub opiekuna nieletniego, szkoły, sądu rodzinnego, policji lub innego właściwego organu. Istotna jest tu kolejność podmiotów, którym o stwierdzeniu tego stanu należy zakomunikować – na pierwszym miejscu są rodzice. Ja to odbieram w ten sposób: najpierw należy powiadomić rodziców, a jeżeli to nie poskutkuje, to szkołę, a dopiero w ostateczności sąd rodzinny.