Rzepliński: psychopaci potrafią się kontrolować

Nie można zakładać, że zabójca, nawet seryjny, po wyjściu z więzienia na pewno znów kogoś zabije – mówi profesor w rozmowie z Ewą Usowicz.

Publikacja: 06.05.2013 09:48

Prof. Andrzej Rzepliński

Prof. Andrzej Rzepliński

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Red

Co pan profesor jako kryminolog myśli o planach resortu sprawiedliwości dotyczących izolacji najbardziej niebezpiecznych przestępców, którzy wyjdą w przyszłym roku na wolność, po odsiedzeniu 25 lat? W zasadzie musi pan też o tym pomyśleć jako prezes Trybunału, bo może wkrótce trzeba będzie oceniać konstytucyjność planowanych przepisów...

Prof. Andrzej Rzepliński:

Dla porządku ustalmy fakty. O ile się orientuję, projektowana regulacja dotyczy zabójców seryjnych, zwłaszcza tych, którzy popełnili przestępstwa o podłożu seksualnym, i skazanych w latach 1989–1995 na karę  śmierci, która została zamieniona na 25 lat pozbawienia wolności. Taka zamiana kar była efektem obowiązywania faktycznej abolicji kary śmierci. Kara śmierci była wciąż legalna i orzekana, ale niewykonywana. Przepisy nie przewidywały też wówczas kary dożywotniego pozbawienia wolności. Dopiero nowelizacja kodeksu karnego z 12 lipca 1995 r. formalnie zawiesiła na pięć lat wykonywanie kary śmierci oraz wprowadziła, nieznaną od 1 stycznia 1970 r., karę dożywotniego pozbawienia wolności.

A jeśli chodzi o niebezpiecznych przestępców, to nie jest tak, że tylko zabójca seryjny i/lub wielokrotny jest zawsze najgroźniejszy, a zabójca jednokrotny z reguły mniej groźny. W każdej sprawie decyduje dokonana przez sąd analiza konkretnego przypadku na podstawie zebranych dowodów.

Jakoś trudno o tych kilkudziesięciu „25-latkach" myśleć, że nie muszą być wcale tacy znowu groźni... Weźmy choćby Trynkiewicza, który zgwałcił i zamordował czterech chłopców.

To nie jest kilkadziesiąt osób. Kary 25 lat pozbawienia wolności zamiast orzeczonej pierwotnie kary śmierci są aktualnie wykonywane wobec 13 zabójców. Tylko dwóch z nich to zabójcy seryjni. Oprócz Trynkiewicza jeszcze skazany najpierw na   śmierć, a ostatecznie na 25 lat więzienia za dwa zabójstwa rabunkowe popełnione na Górnym Śląsku.

Seryjny zabójca to ten, kto zabija co najmniej dwie osoby w różnym czasie i różnym miejscu. Jeżeli sprawca zabija dwie lub więcej osób w tym samym czasie i miejscu (w Polsce ofiarami są najczęściej członkowie rodziny), jest zabójcą wielokrotnym.

A Pękalski, czyli wampir z Bytowa?

Został skazany tylko za jedno zabójstwo, choć początkowo zarzuty opiewały na... 91 zabójstw. Osoby opóźnione w rozwoju, jak Pękalski, są silnie podatne na sugestie. Część jego opowieści została mu zasugerowana, prawdopodobnie przez jednego z przesłuchujących go policjantów, co wyszło w końcowym stadium śledztwa, a zwłaszcza w czasie procesu sądowego. Oskarżony nie mógł w jednym czasie popełnić przestępstw  w dwóch różnych miejscach.

Badał pan sprawy karne zabójców skazanych na karę śmierci. Czy rozmawiał pan z Pękalskim?

Tak. Badałem sprawy zabójców skazanych w latach obowiązywania kary śmierci pod rządami kodeksu karnego z 1969 r. Było ich w sumie 320 skazanych na tę karę. A z Pękalskim rozmawiałem w 1990 r., w trakcie monitoringu więzień. Dobrze to pamiętam, bo jako warunek rozmowy postawił dostarczenie mu kilku kartonów papierosów Sport i zapłatę ówczesnych 50 tys. zł.

Zapłacił pan?

Nie. Skończyło się na paczce papierosów. Wręczył mu ją kolega, który wizytował ze mną więzienie. Rozmawialiśmy długo, Pękalski miał nędzne życie. Nie był  jednak seryjnym zabójcą, nie można z góry zakładać, że po zwolnieniu z więzienia  znów zabije. Zresztą większość bandytów traci impet kryminalny w granicach 25. roku życia.

Rzeczywiście jest taka cezura?

Tak. Mówię o przestępstwach przeciwko życiu i zdrowiu, o ile nie są podszyte jakimiś dewiacjami czy alkoholizmem.

To wróćmy do seryjnego zabójcy, czyli Trynkiewicza.

Trynkiewicz najpierw zabił jednego chłopca, a miesiąc później trzech kolejnych. Zabójstwa te były związane z jego dewiacją seksualną nakierowaną na 12–14-letnich chłopców. Zabijał ich jako świadków swojej dewiacji, po tym jak zwabiał ich do mieszkania. Został skazany przez Sąd Wojewódzki w Piotrkowie Trybunalskim  na poczwórną karę śmierci za cztery zabójstwa (kara łączna – kara śmierci za te i dwa inne przestępstwa). Sąd Najwyższy, na podstawie amnestii z 7 grudnia 1989 r., złagodził mu tę karę na poczwórną karę 25 lat pozbawienia wolności (i taką karę łączną). Trynkiewicz był psychicznie poczytalnym zabójcą seryjnym, wielokrotnym. Według jednej z badających go w czasie procesu pary biegłych psychiatrów  można by go również zdefiniować, według klasyfikacji kryminologicznych, jako drapieżnika seksualnego. Za to został skazany.

Czy to człowiek inteligentny czy prymitywny?

Ponadprzeciętnie inteligentny.

Wyobraża pan sobie, że ten obecnie 51-latek  wychodzi wkrótce na wolność?

Tak. Bo nie można z góry zakładać, że on znów kogoś zabije. Dotychczas warunkowo zwolnionych zostało trzech seryjnych zabójców:  pierwszy w 1989 r. (zmarł w 2009 r.), kolejni w 1991 r. i 2010 r. Żaden z nich nie popełnił przestępstwa po zwolnieniu z więzienia.

Z tej grupy badanych przeze mnie zabójców na wolności przebywa obecnie 65, którzy nie zaliczają się do seryjnych. A 38 nie popełniło po zwolnieniu przestępstwa, choć większość z nich na wolności przebywa już dłużej niż 15 lat. Pozostałych 27 dopuściło się po zwolnieniu przestępstwa, z reguły drobnego, po upływie pięciu lat od zwolnienia z więzienia.

Czyli co: wypuścić takiego Trynkiewicza i nie kombinować ze zmianą przepisów?

Jeżeli jest tylko psychopatą, jeśli kontroluje swoje zachowanie i rozumie znaczenie swoich czynów, to tak. W przeciwnym razie musielibyśmy radykalnie zmienić ustawę o ochronie zdrowia psychicznego.

Panie profesorze, czy pan słyszy, jak brzmi stwierdzenie „jest tylko psychopatą"? A trzeba dodać, że on nie „tylko" zabijał, ale i gwałcił młodych chłopców...

Psychopata może i nie brzmi najlepiej, ale oznacza wyłącznie zaburzenia osobowości. Wiemy, że taki człowiek był 25 lat temu zainteresowany chłopcami, ale nie wiemy, czy wciąż jest.

No więc, jak rozumiem, resortowi sprawiedliwości chodzi o to, żeby go przed wypuszczeniem zbadać, czy aby nadal nie jest zainteresowany. Jeśli się okaże, że ma poważne zaburzenia, trafi na izolacyjną terapię.

Do tego nie jest potrzebna zmiana przepisów. Osoba, która stwarza bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia innych osób, może być w trybie ustawy o ochronie zdrowia psychicznego skierowana na postępowanie lecznicze wbrew jej woli, w trybie określonym w rozdziale 3 ustawy. To, czy stwarza takie zagrożenie, orzekają lekarze, a zatwierdza sąd opiekuńczy. Pobyt w szpitalu może być, w razie braków postępów w leczeniu, przedłużany – nawet do końca życia chorego.

Dlaczego przeciwko projektowi zmian protestują lekarze psychiatrzy?

Nie śledziłem uważnie protestów, ale pewnie nie mieści im się w głowie, że ktoś, kto nie stwarza realnego zagrożenia, ma być „na zapas" badany albo, co gorsza, przymusowo izolowany pod pretekstem leczenia. Czym innym jest choroba psychiczna, a czym innym zaburzenia osobowości, które miewają przestępcy.

Tych ostatnich się nie leczy?

Nie jest tak, że każdy były więzień z zaburzoną osobowością na pewno znów popełni przestępstwo. Tacy ludzie są w stanie kontrolować swoje zachowanie. Zresztą zaburzona osobowość nie wyklucza przecież odpowiedzialności karnej, chociaż bywa czasami uznawana za okoliczność łagodzącą. Psychopaty nie da się wyleczyć, ale jeśli pracują z nimi psychologowie czy psychiatrzy, to zwykle taka osoba lepiej funkcjonuje w społeczeństwie, jest mniej uciążliwa dla siebie i dla innych.

A może lekarze protestują, ponieważ obawiają się, że ktoś im zarzuci błędną diagnozę? Teraz stwierdzą, że zabójca jest chory, a przecież jak trafiał do więzienia, to napisali, że jest zdrowy...

Sądzę, że protestują przede wszystkim przeciwko przymusowemu badaniu pomimo braku przesłanek bezpośredniego zagrożenia ze strony osadzonych.

Wróćmy do naszych „25-latków". Rozumiem, że uważa pan, że kiedy taki Trynkiewicz wyjdzie, to ktoś go powinien obserwować i w razie zagrożenia w odpowiednim momencie  capnąć. A jeśli nie zdąży?

Najlepiej, aby został warunkowo przedterminowo zwolniony z zakładu karnego. Wtedy sąd może orzec wobec niego maksymalny pięcioletni okres dozoru. Ustawą można by przedłużyć możliwość stosowania dozoru do dziesięciu lat oraz połączyć go, w takich przepadkach jak Trynkiewicza, z dozorem elektronicznym – wtedy taka osoba nosi „obrączkę" i jest dokładnie monitorowana. Nie ma, jak się zdaje, medycznych przeciwwskazań do warunkowego zwolnienia, a Trynkiewicz to „idealny" więzień, niekarany dyscyplinarnie.

Czyli jest pan przeciwny ustawowej zmianie, która umożliwiałaby badanie takich osób przed wypuszczeniem ich na wolność?

Zmiany w prawie, a szczególnie prawie karnym, gdyby miały zwiększać ingerencję w prawa podstawowe, muszą przejść test proporcjonalności. Muszą być konieczne, „nowość" musi być adekwatna do celu i stopień ingerencji musi być ściśle proporcjonalny do celu.

Ratowanie życia każdego człowieka jest naczelnym zadaniem władz publicznych, w tym szczególnie życia niewinnego dziecka. Kara kryminalna musi, także w tym przypadku, przejść test proporcjonalności. W sprawie, o której rozmawiamy, kapitalne znaczenie w pracach legislacyjnych powinien mieć głos psychiatrów, psychologów oraz seksuologów, mających praktykę biegłych sądowych.

Czy sądy często wypuszczają przedterminowo?

Sędziowie penitencjarni są obecnie bardziej konserwatywni. Od 1995 r. średni czas pobytu w więzieniu osób skazanych na 25 lat wzrósł z 16,5 roku do prawie 20 lat.

A jak jest z przepustkami?

Także trudniej je dostać. W latach 1988–1995 uzyskanie przepustki przez skazanego na 25 lat pozbawienia wolności nie było żadnym problemem, jeśli więzień dobrze się sprawował. Potem się to zmieniło.

Co się więc stało w tym „granicznym" 1995 roku?

W poprzednich latach było kilka przypadków poważniejszych zabójstw popełnionych przez sprawców warunkowo zwolnionych lub przebywających na przepustkach z więzień, dlatego także polityka penitencjarna bardzo się zaostrzyła.

Czy w naszym zmieniającym się świecie  zmienia się także natura przestępcy?

Nie, natura ludzka pozostaje taka sama. Inne są tylko narzędzia.

Profesor Andrzej Rzepliński jest prezesem Trybunału Konstytucyjnego, kierownikiem Katedry Kryminologii i Polityki Kryminalnej Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego

Co pan profesor jako kryminolog myśli o planach resortu sprawiedliwości dotyczących izolacji najbardziej niebezpiecznych przestępców, którzy wyjdą w przyszłym roku na wolność, po odsiedzeniu 25 lat? W zasadzie musi pan też o tym pomyśleć jako prezes Trybunału, bo może wkrótce trzeba będzie oceniać konstytucyjność planowanych przepisów...

Prof. Andrzej Rzepliński:

Pozostało 96% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi