Co pan profesor jako kryminolog myśli o planach resortu sprawiedliwości dotyczących izolacji najbardziej niebezpiecznych przestępców, którzy wyjdą w przyszłym roku na wolność, po odsiedzeniu 25 lat? W zasadzie musi pan też o tym pomyśleć jako prezes Trybunału, bo może wkrótce trzeba będzie oceniać konstytucyjność planowanych przepisów...
Prof. Andrzej Rzepliński:
Dla porządku ustalmy fakty. O ile się orientuję, projektowana regulacja dotyczy zabójców seryjnych, zwłaszcza tych, którzy popełnili przestępstwa o podłożu seksualnym, i skazanych w latach 1989–1995 na karę śmierci, która została zamieniona na 25 lat pozbawienia wolności. Taka zamiana kar była efektem obowiązywania faktycznej abolicji kary śmierci. Kara śmierci była wciąż legalna i orzekana, ale niewykonywana. Przepisy nie przewidywały też wówczas kary dożywotniego pozbawienia wolności. Dopiero nowelizacja kodeksu karnego z 12 lipca 1995 r. formalnie zawiesiła na pięć lat wykonywanie kary śmierci oraz wprowadziła, nieznaną od 1 stycznia 1970 r., karę dożywotniego pozbawienia wolności.
A jeśli chodzi o niebezpiecznych przestępców, to nie jest tak, że tylko zabójca seryjny i/lub wielokrotny jest zawsze najgroźniejszy, a zabójca jednokrotny z reguły mniej groźny. W każdej sprawie decyduje dokonana przez sąd analiza konkretnego przypadku na podstawie zebranych dowodów.
Jakoś trudno o tych kilkudziesięciu „25-latkach" myśleć, że nie muszą być wcale tacy znowu groźni... Weźmy choćby Trynkiewicza, który zgwałcił i zamordował czterech chłopców.