Skutki planowanych przepisów mogą być takie, że nie będzie przestrzegana właściwość miejscowa urzędów skarbowych – czyli np. skontroluje nas urząd z drugiego końca Polski. Oznacza to chaos i podatkowe pielgrzymki po kraju. Oznacza również, że podatnik będzie mógł mieć kilka spraw w różnych urzędach. O co w tym chodzi? Pewnie o to, aby dorwać podatnika wszędzie, gdzie się da. Również z zaskoczenia, bo więcej będzie możliwości takich kontroli-niespodzianek.
A jak już kontrolować, to warto wiedzieć, czy ten trud się opłaci. Stąd szeroki wgląd w nasze konta bankowe i szybsza egzekucja. No i ta niebywała staranność, by nikt nie był pewien, czy aby dobrze się rozliczył! Myślenie, jak zapłacić mniej, trąci hochsztaplerką – precz z optymalizacją! Otóż zmiany w ordynacji przewidują tzw. klauzulę obejścia prawa. Oznacza to, że skarbówka nie będzie się zanadto przywiązywać np. do treści zawartej umowy. Może uznać, że w rzeczywistości w grę wchodzi inna transakcja czy forma prawna, i wyliczyć wyższy podatek. Po co się bawić w jakieś zmiany przepisów, skoro można autorytarnie stwierdzić, że białe jest czarne, i zgarnąć kasę do dziurawego budżetu?
A jak ktoś będzie chciał się zabezpieczyć przed tą widzimisię interpretacją podatkową – niech nie myśli, że jest taki cwany. Pytać będzie można bowiem tylko na przyszłość. Bo jeśli podatnik już czegoś dokonał – np. sprzedał mieszkanie, i nie jest pewien, jaki podatek zapłacić, nie dostanie odpowiedzi... Ma pytać, zanim sprzeda! To kuriozalne, bo większość wątpliwości pojawia się po tym, gdy transakcje doszły do skutku, a nie wcześniej.