Czy podatnicy płaca za dużo w sądach administracyjnych

Bogusław Dauter, sędzia Izby Finansowej NSA o tym, czy podatnicy w sądach administracyjnych płacą za dużo, czy prawo pomocy gwarantuje dochodzenie sprawiedliwości, a postępowanie przed sądem kasacyjnym rzeczywiście jest przewlekłe – w rozmowie z Aleksandrą Tarką.

Publikacja: 08.07.2013 09:50

Rz: Dlaczego tak dużo trzeba płacić za sprawę podatkową przed sądem administracyjnym? Czy nie uważa pan, że wpisy sądowe od spraw podatkowych są za wysokie?

Bogusław Dauter:

Nie, nie uważam, że wpisy są za wysokie. Jedną z podstawowych zasad postępowania przed sądami administracyjnymi jest to, że każdy, kto bierze w nim udział, sam ponosi jego koszty. Zasada ekwiwalentności zaczyna działać dopiero na etapie postępowania kasacyjnego przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Polega ona na tym, że w zależności od wyniku postępowania ten, kto wygrywa, uzyskuje zwrot kosztów od przegranego. Ten, kto wniósł skargę kasacyjną (czyli zainicjował postępowanie przed NSA) i wygrał, otrzymuje od strony przeciwnej koszty związane z tym procesem.

Jeśli chodzi o postępowanie przed sądem administracyjnym w sprawach podatkowych, to koszty dzielą się na opłaty i pozostałe. Wśród opłat najistotniejszy jest wpis sądowy. Jest on pobierany od każdej sprawy. Są wpisy stałe i stosunkowe. Przy tym najwyższy wpis stały pobierany w sprawach podatkowych wynosi 500 zł. Rzeczywiście jednak w sprawach, w których przedmiotem zaskarżenia jest należność pieniężna, od których pobierany jest wpis stosunkowy, opłaty są znacznie wyższe. Maksymalny wpis stosunkowy może wynieść w tym wypadku 100 tys. zł.

Te stawki obowiązują od 2004 r., czyli od wejścia w życie reformy sądownictwa administracyjnego. I chociażby z tego względu można uznać, że dziś nie są one za wysokie. Ponadto w postępowaniu kasacyjnym stawki wpisów wynoszą połowę wpisu obowiązującego przed sądem pierwszej instancji. Z tego względu uważam, że opłaty za postępowanie kasacyjne są za niskie. Moim zdaniem te proporcje powinny być odwrócone, tj. za postępowanie przed sądem drugiej instancji opłata powinna być wyższa, a nie odwrotnie.

Dlaczego? Czy już są takie plany?

Wierzę, że planowane zmiany uwzględnią ten postulat i w odniesieniu do postępowania kasacyjnego urealnią wartość wpisów sądowych. Dziś koszty, jakie podatnik ponosi za rozpoznanie sprawy przed NSA, są za niskie. Przykładowo, jeśli wpis stały wynosi 500 zł, to skarżący od skargi kasacyjnej zapłaci tylko 250 zł.

O tym, że wysokość wpisów sądowych nie jest barierą w dochodzeniu sprawiedliwości w sądach administracyjnych, świadczy też to, że do wojewódzkich sądów administracyjnych wpływa coraz więcej skarg. Głównie są to sprawy podatkowe. Lawinowo, można powiedzieć, rośne też liczba skarg kasacyjnych do NSA, zwłaszcza dotyczących pisemnych interpretacji prawa podatkowego. Świadczy to, że nie ma w tym zakresie barier finansowych ani dla firm, ani dla osób fizycznych. Tym bardziej że istnieje jeszcze instytucja prawa pomocy, wykorzystywana przez strony dość szeroko.

Czyli pana zdaniem wpis sądowy w sprawach administracyjnych powinien być taki, żeby rekompensował nakład pracy, jaką sąd musi wykonać, aby je rozstrzygnąć, a zarazem – aby była jakaś zapora dla pieniaczy sądowych, którzy po prostu lubią się sądzić.

Niestety myślę, że wysokość wpisu nie zdoła odstraszyć pieniacza sądowego. Takie osoby znają swoje prawa i zawsze ubiegają się o prawo pomocy. I w wielu wypadkach, ponieważ spełniają kryteria, uzyskują zwolnienie z kosztów.

Lawinowo rośnie liczba skarg kasacyjnych, zwłaszcza dotyczących interpretacji prawa podatkowego

Jeżeli chodzi o nakład pracy, to opłaty sądowe go nie zrekompensują i co do zasady nie powinny w pełni rekompensować. Koszty funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości ponosi państwo, a więc wszyscy, a nie tylko ci, którzy przed sądem występują. Moim zdaniem trzeba znaleźć złoty środek między charakterem sprawy a sytuacją obywatela, któremu państwo musi zagwarantować realne prawo do obrony swoich interesów przed sądem.

A co z wpisami od interpretacji podatkowych, które zalewają sądy administracyjne? Czy nie jest to prosty i tani sposób na rozwiązanie wszelkich problemów podatkowych?

Ten wpis jest na wyjątkowo niskim poziomie. Uważam, że zarówno opłata za samo wydanie interpretacji, jak i wpis sądowy od skargi na ten akt są zdecydowanie za niskie. Zwłaszcza że znakomita większość wniosków o interpretację dotyczy podmiotów gospodarczych, osób prawnych czy jednostek organizacyjnych niemających osobowości prawnej, a stany faktyczne w nich wskazane mają bardzo kazuistyczny, skomplikowany charakter. Czasami mam wrażenie, że w wielu wypadkach podawane stany faktyczne nie odnoszą się do rzeczywistości gospodarczej, a podawane w nich zdarzenia przyszłe mają czysto hipotetyczny charakter.

Oczywiście nie neguję istoty samej instytucji indywidualnych interpretacji podatkowych. Jednak wychodzę z założenia, że interpretacja wydana przez organ powinna być wiążąca w stosunku do organu i podatnika. A w sądzie powinna się znaleźć dopiero konkretna sprawa wymiarowa, która jest ewentualnie wynikiem, wypadkową tej interpretacji. Dzisiaj dochodzi do takich sytuacji, że mamy cały proces odwoławczy w sprawie dotyczącej interpretacji, a później kolejne postępowania wymiarowe, które często toczy się w oderwaniu od wyników interpretacji.

Czyli pan sędzia jest przeciwnikiem tego, by interpretacje podlegały kontroli sądu administracyjnego? Czy to był błąd, że nakazano ich merytoryczną ocenę przez sądy?

Nie. Uważam, że ze względu na przejrzystość działania organów podatkowych na przyszłość interpretacje indywidualne są potrzebne. Organ administracji powinien zapewnić podatnikowi, obywatelowi, stabilność, przewidywalność wykładni prawa na przyszłość. Pod tym względem interpretacje są korzystne i potrzebne. Ale jest to tylko pogląd prawny wyrażony w konkretnym stanie faktycznym, który w razie wpływu do sądu administracyjnego sprawy wymiarowej nie ma dla niej charakteru wiążącego. Jeżeli nie ma tego związania sprawy wymiarowej z interpretacją, to postępowanie sądowe oceniające merytorycznie postępowanie interpretacyjne nie ma większego sensu. Osobiście byłem zwolennikiem rozstrzygania skarg na interpretacje tylko w zakresie naruszeń proceduralnych lub co najwyżej samej wykładni prawa, a już nie jego zastosowania.

Przed sądem kasacyjnym zwrot kosztów orzekany jest w obie strony. Nie sądzi pan, że obciążanie kosztami podatnika w sytuacji, gdy skargę kasacyjną wnosi fiskus i wygrywa, jest niesprawiedliwie? Przecież przyznając rację fiskusowi, NSA w rzeczywistości potwierdza, że błąd popełnił sąd pierwszej instancji.

Zgodnie z tą zasadą jest to sprawiedliwe. Przecież gdyby skargę kasacyjną wniósł podatnik i z jego inicjatywy NSA orzekłby o błędzie sądu pierwszej instancji, koszty zapłaciłby fiskus. Nie ma znaczenia, kto wnosi skargę kasacyjną. Rozumiem, że może budzić wątpliwości to, iż de facto podatnik musi zapłacić za błąd sądu. Ale pamiętajmy, że w równym stopniu za błędy WSA płaci też fiskus. Zasada jest taka sama i działa zarówno w stosunku do podatnika, jak i organu podatkowego. Tu niesprawiedliwości nie widzę.

Czy uważa pan, że obowiązująca w postępowaniu sądowoadministracyjnym instytucja prawa pomocy jest w obecnym kształcie wystarczającą gwarancją realizacji konstytucyjnej zasady prawa do sądu?

Moim zdaniem warunki, jakie musi spełnić skarżący, żeby uzyskać prawo pomocy, np. w postaci zwolnienia z kosztów sądowych czy przyznania pełnomocnika, nie są zbyt rygorystyczne. Co do zasady strona, która je spełnia, prawo pomocy uzyskuje. Przy czym co się tyczy osób fizycznych, to jeśli są spełnione przesłanki przyznania prawa pomocy – sąd musi je przyznać. W wypadku osób prawnych, a także jednostek organizacyjnych niemających osobowości prawnej w analogicznej sytuacji przyznanie prawa pomocy zależy od uznania sądu. Oznacza to, że np. osobie prawnej sąd może odmówić prawa pomocy, choćby nawet spełniała przesłanki ustawowe.

Dlaczego tak jest?

Ustawodawca wychodzi z założenia, że osobie prawnej, która w danej chwili nie ma środków na zapłatę kosztów, bo np. uregulowała wcześniej zaległe zobowiązania lub wydatkowała własne środki w inny sposób, prawo pomocy nie musi być przyznane. W takich sytuacjach należy rozważyć, czy istnieje możliwość pozyskania środków w inny prawem przewidziany sposób.

Nie spotkałem się z naukowym opracowaniem, które potwierdzałoby to, że nieprzyznanie prawa pomocy pozbawiło stronę prawa do sądu. Liczba spraw, w których prawo pomocy nie zostało przyznane, a sprawy te zostały rozpoznane przez sąd, świadczy o tym, że nie jest to bariera w korzystaniu z prawa do sądu. Jeżeli ktoś przeprowadzi badania, które potwierdzą, że odmowy przyznania prawa pomocy pozbawiają choćby niewielki ułamek obywateli dostępu do sądu, to będę mógł stwierdzić, że polityka sądów administracyjnych w tym zakresie jest błędna. Dziś tego powiedzieć nie mogę.

Oprócz tego, że wielu podatników uważa, iż w sądach administracyjnych jest „za drogo", to jeszcze skarży się, że jest za długo. Czy to prawda?

Nie, nie jest to prawda. Jeśli chodzi o sądy pierwszej instancji, to sprawy są tam załatwiane na bieżąco. Tu nie ma żadnych zaległości. Jeśli chodzi o NSA, to – istotnie – postępowanie trwa dłużej. Ale wydaje mi się, że ranga tego sądu, charakter wielu spraw, które do niego wpływają, powinny dawać pewien dystans czasowy. Nie można oczekiwać, że postępowanie kasacyjne zostanie zrównane z postępowaniem przed sądem pierwszej instancji.

Ponadto jeśli oceniać czas oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy z perspektywy europejskiej, to okaże się, że w Polsce czeka się stosunkowo krótko. Zdaję sobie sprawę, że z punktu widzenia podatnika każde oczekiwanie wydaje się za długie. Ale jeżeli zastosować obiektywne kryteria – nie jest to czas za długi.

Na marginesie tego pytania powiem, że chciałbym, aby orzecznictwo NSA było bardziej kojarzone z jakością wydawanych werdyktów niż czasem czekania na ich wydanie, aby do NSA co do zasady trafiały tylko te sprawy, które mają obiektywnie istotne znaczenie, a więc by ten Sąd mógł debatować o sprawach najpoważniejszych. Czas zaś związany z oczekiwaniem na rozpoznanie sprawy był czasem przeznaczonym na dogłębne przemyślenie i przedyskutowanie rozstrzygnięcia.

Chodzi o to, żeby sędziowie mieli czas na zapoznanie się nie tylko z aktami konkretnej sprawy, ale także wyrażonymi na jej kanwie poglądami doktryny czy komentarzami praktyków. W konsekwencji – orzekali dopiero wówczas, gdy problemy prawne i faktyczne zostaną już wszechstronnie rozważone.

Rz: Dlaczego tak dużo trzeba płacić za sprawę podatkową przed sądem administracyjnym? Czy nie uważa pan, że wpisy sądowe od spraw podatkowych są za wysokie?

Bogusław Dauter:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?