Podatek dochodowy to prowizja od zysku

Jak poprawić system podatkowy bez radykalnych rewolucjii dlaczego ustawodawca powinien zaufać podatnikom – opowiada biegły rewident, redaktor naczelny miesięcznika „Rachunkowość", w rozmowie z Pawłem Rochowiczem.

Publikacja: 05.08.2013 09:35

Zdzisław Fedak

Zdzisław Fedak

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Rz: Wśród ekspertów podatkowych słychać czasem postulaty radykalnych zmian systemu podatku dochodowego. Chcą go w ten sposób uzdrowić. Czy słusznie?

Zdzisław Fedak:

Ani system podatku dochodowego nie jest tak ułomny, by wymagał radykalnej przebudowy, ani obecny okres spowolnienia gospodarczego nie sprzyja dalej idącym zmianom. Ale nawet w takich okolicznościach stopniowe usuwanie już rozpoznanych niedomagań jest pożądane, by wzmocnić jego wydajność. Nie ma zaś co ukrywać, że obecny system obarczony jest co najmniej dwiema poważnymi wadami. Ich cechą wspólną jest to, że powodują uszczuplenie kwoty zysku podatnika, a tym samym naliczanej od zysku albo dochodu prowizji, którą pobiera budżet w postaci podatku dochodowego. Pierwsza – to nadmierne koszty obsługi systemu podatkowego przez podatników. Druga – to hamowanie działań uczciwego przedsiębiorcy skierowanych na wzrost zysku, a więc i podatku. Przepisy muszą oczywiście uwzględniać, że nie wszyscy podatnicy to anioły, ale nie mogą zakładać, że uczciwi – to tylko wyjątki.

Co pan rozumie przez wysokie koszty obsługi systemu?

Podatnik ma obowiązek nie tylko zapłacić podatek, ale i go obliczyć. Jeżeli obliczenie następuje na podstawie ewidencji, którą przedsiębiorca prowadzi na własne potrzeby, to obsługa podatku jest tania, a nieliczne korekty nie rodzą dodatkowych kosztów. Im jednak więcej różnic między wymogami prawa gospodarczego i podatkowego, tym droższa staje się obsługa. Niektórych różnic nie da się uniknąć. Irytują jednak drobne, kwotowo nieznaczne, różnice między podatkowym a księgowym pojęciem przychodów i kosztów, gdyż więcej z tym roboty dla przedsiębiorcy niż pożytku dla fiskusa. Co gorsza, ewidencja służy wyłącznie lub prawie wyłącznie celom fiskalnym. Przedsiębiorcy nie przynosi pożytku, bo tego rodzaju informacje są mu zbędne. W efekcie rosną obciążenia podatnika, choć budżet nic z tego nie ma. Zmiany w tym zakresie byłyby pożądane.

A konkretnie?

Rozpatrzmy przykład zaliczek na podatek dochodowy. Dochód podatkowy zarówno w CIT, jak i PIT ustalany jest po zakończeniu roku. W ciągu roku podatnik płaci zaliczki. Najczęściej co miesiąc, mały przedsiębiorca – co kwartał. Łatwo stwierdzić, że zaliczki oblicza się o wiele częściej (12 lub cztery razy) niż ostateczny dochód (raz na rok), a zatem trudność lub łatwość obliczania zaliczek przekłada się na nakład pracy. Zaliczki, w myśl przepisów, można ustalać w formie uproszczonej, w wysokości 1/12 (1/4) dochodu sprzed dwóch lat, zameldowawszy o tym na czas urzędowi skarbowemu. Takie uproszczenie jest korzystne, gdy gospodarka się rozwija, a dochody firm rosną. W okresie spowolnienia stosowanie uproszczonego sposobu obliczania zaliczek nie opłaca się, gdyż niechybnie powoduje nadpłatę podatku, a więc nieoprocentowane zamrożenie środków.

Gdy nie stosuje się formy uproszczonej, to zdaniem fiskusa (i co gorsza sądów), choć z ustaw o CIT i PIT jasno to nie wynika, trzeba dla ustalenia zaliczki obliczać dochód z dokładnością obowiązującą przy rozliczeniu rocznym. A zatem co miesiąc trzeba wyeliminować z rzeczywistych kosztów te, które nie są uznawane podatkowo. W wypadku przychodów trzeba odnosić do okresu wystawienia faktury pierwotnej wszelkie jej korekty spowodowane zarówno zwrotami, bonifikatami, skontami, jak i zwykłymi pomyłkami.

Zaprzecza to idei zaliczek jako tymczasowej przedpłaty na poczet podatku, ustalonej z rozsądną, ale nie aptekarską dokładnością. Uchodzi to jakoś uwadze komentatorów.

Ma pan na to jakiś pomysł?

Uproszczone sposoby ustalania śródrocznych zaliczek na podatek dochodowy stosuje większość krajów Unii. Wystarczy zapoznać się z tymi rozwiązaniami i przyjąć z nich to, co najlepsze dla podatnika i fiskusa. Tak np. w Niemczech – z tego, co wiem – urząd skarbowy wyznacza podatnikowi wysokość zaliczki na podstawie rozliczenia za poprzedni rok (a nie za dwa lata wstecz). Jeżeli zdaniem podatnika jest to kwota za wysoka, może wystąpić o jej obniżenie, uzasadniając swoje stanowisko.

Przecież mali przedsiębiorcy mogą korzystać z uproszczenia w postaci podatkowej księgi przychodów i rozchodów.

To, że księga podatkowa stanowi dobre rozwiązanie, jest mitem. Rozsądny przedsiębiorca, także mały, aby mógł prowadzić biznes, musi wiedzieć, ile pieniędzy ma w banku, kto i ile jest mu winien i kiedy ma zapłacić, a także ile i komu on jest dłużny.

Księga podatkowa takich informacji nie dostarcza. Służy tylko wyliczeniu przychodów, kosztów i dochodu podatkowego. Jeżeli podatnik nie prowadzi jej sam, ale powierza te czynności biuru rachunkowemu, płaci za to 300–500 zł miesięcznie. Nie mając żadnego pożytku z księgi dla siebie, płaci rocznie 3,6–6 tys. zł – za samo obliczenie podatku! Jednocześnie księga podatkowa legitymizuje nieuczciwych. Brak w niej jakichkolwiek urządzeń kontrolnych, z których wynikałoby, ile podatnik zainkasował ze sprzedaży i jak się to ma do przychodów ani ile zapłacił dostawcom i jak się to ma do kosztów zakupu towarów i usług.

Wynika z tego, że księga podatkowa pomaga kreować alternatywną rzeczywistość.

No właśnie – jeżeli podatnik kupuje lub wystawia tzw. puste faktury dokumentujące fikcyjne transakcje, to na podstawie księgi podatkowej nie da się tego stwierdzić.

Na szczęście przepisy o swobodzie gospodarczej zobowiązują firmy do stosowania bezgotówkowego obrotu pieniężnego, co pozostawia ślad.

To jak – zlikwidować księgę?

Prawdziwe uproszczenie, leżące zresztą u podstaw księgi podatkowej, polega na zwolnieniu w ciągu roku od bieżącej ewidencji zapasów. Na takie uproszczenie zezwalają także przepisy, według których prowadzone są księgi rachunkowe. Możliwość stosowania tego rozwiązania – do celów podatkowych – negowały jednak organy podatkowe. Dopiero ostatnie interpretacje wydawane przez izby skarbowe wydają się dopuszczać takie rozwiązanie w odniesieniu do podatników PIT.

Nie jest zaś uproszczeniem wybiórcze ewidencjonowanie tylko niektórych, a nie wszystkich zdarzeń następujących u podatnika, gdyż podważa to wiarygodność i wartość informacyjną ewidencji, w tym wypadku księgi podatkowej.

A zatem – pełna księgowość dla wszystkich firm?

Nie wypowiadam się ani za uniemożliwieniem stosowania księgi podatkowej, ani za obowiązkiem stosowania przez wszystkich ksiąg rachunkowych. Zwracam jedynie uwagę, że księgi podatkowe to rozwiązanie mało korzystne dla uczciwych przedsiębiorców i mało sprawne narzędzie ograniczania szarej strefy.

Co się tyczy „pełnej księgowości", to ustalmy, co rozumiemy pod tym pojęciem. Jeżeli sprawdzony przez stulecia, samokontrolujący się system podwójnego zapisywania ogółu zdarzeń gospodarczych, które nastąpiły w danym okresie w firmie przedsiębiorcy – to określenie „pełna księgowość" jest trafne. Jeżeli zaś kryją się za nim – domyślnie – liczne konta, skomplikowane procedury, to taka księgowość małemu przedsiębiorcy na pewno jest zbyteczna.

Księgowość małych podatników, mimo stosowania podwójnego zapisu, może być prosta. UE wydała w tej sprawie dyrektywę. Z tego, co wiem, nad jej wprowadzeniem do polskiego prawa, co uprości zasady prowadzenia ksiąg przez tzw. mikroprzed siębiorców, pracuje Ministerstwo Finansów. Czy nie zastanawia to, że Unia Europejska, chcąc pomóc małym przedsiębiorcom, upraszcza księgowość, zamiast zachęcać do stosowania ewidencji á la księga podatkowa?

Jak pańskim zdaniem fiskus najbardziej przeszkadza w biznesie?

Na przykład traktowaniem nieodpłatnych świadczeń. Jeśli podatnik czegoś nie opłaca, to nie ponosi kosztów. Są one tym samym niższe, a dochód i w ślad za tym podatek – wyższe. Przepisy nakazują „za karę" świadczenie takie doliczyć do przychodów i opodatkować po raz drugi. Dla ilustracji: przedsiębiorstwo uzyskało od właścicieli nieoprocentowaną pożyczkę. Zbędny stał się kredyt, którego bank mógłby w ogóle nie udzielić. Tak czy owak koszty są niższe, rośnie więc podatek. Na potrzeby podatkowe powstaje dodatkowo fikcyjny przychód w wysokości hipotecznych odsetek opodatkowany powtórnie. Pokazuje to, że ustawodawca wie lepiej, jak finansować działalność, i karze za uzyskanie darmowych środków.

Trwa też długoletni spór o to, co się zalicza, a co nie do kosztów reprezentacji, nieuznawanych za koszty podatkowe, gdyż nie przystoją szanującej się firmie. Koszty reklamy (marketingu) stanowią zaś koszty podatkowe. Problem polega na tym, że znaczna część kosztów reprezentacji służy umacnianiu wizerunku firmy i skłania do zakupów w niej, a także wiąże się z negocjowaniem i podpisywaniem umów handlowych. Ze względu na niewątpliwą trudność rozróżnienia, kiedy koszty reprezentacji służą firmie, a kiedy jej personelowi i właścicielom, np. we Francji przyjęto, że za koszty podatkowe uznaje się połowę rzeczywistych kosztów reprezentacji. Jakie to proste.

A jakie główne myśli powinny przyświecać reformom podatków dochodowych od działalności gospodarczej?

Przeredagowanie kilku przepisów to jeszcze nie reforma. Regulując zaś sprawy zarówno zasadnicze, jak i drobne, warto by pamiętać, że im lepiej prosperują przedsiębiorstwa, tym wyższa jest prowizja fiskusa od zysku, czyli podatek dochodowy. Trzeba zatem zaufać podatnikom, nie pouczać, jak mają działać, i nie przeszkadzać.

Jak już mówiłem, obsługa podatków kosztuje, a to obniża dochód. W interesie fiskusa leży zatem, aby stosowane pojęcia i wymogi stawiane przedsiębiorstwom przez prawo gospodarcze, prawo podatkowe (CIT, PIT a także VAT) oraz ubezpieczeniowe (ZUS) były w miarę możliwości takie same i współgrały z potrzebami przedsiębiorców. U podstaw przepisów powinno leżeć założenie, że przedsiębiorca to uczciwy podatnik. Trzeba zarazem przewidzieć rozwiązania kontrolne i sankcje w razie stwierdzenia przekrętów, ale nie na odwrót. W końcu stosowanie przepisów byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby były napisane dobrą polszczyzną, w sposób zrozumiały i jednoznaczny. Ale czym zajmowałyby się wtedy „Rzeczpospolita", „Rachunkowość" i inne pisma?

Rz: Wśród ekspertów podatkowych słychać czasem postulaty radykalnych zmian systemu podatku dochodowego. Chcą go w ten sposób uzdrowić. Czy słusznie?

Zdzisław Fedak:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Opinie Prawne
Łukasz Guza: PiS straci przez weto w sprawie składki
Opinie Prawne
Wojciech Hermeliński: Kto ostatni w kolejce do głosowania?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Ostrzejszy kodeks karny nie zapewni bezpieczeństwa lekarzom
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Pomysły resortu rodziny nie pokrywają się z oczekiwaniami firm
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Długi weekend konstytucyjny
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku