W Trybunale Konstytucyjnym 7 maja zakończyła się (przynajmniej w Polsce) rozpoczęta jeszcze w 2007 r. prawna batalia warszawskiego sędziego, który starał się uzyskać, jak każda inna pracująca osoba, wynagrodzenie za pracę świadczoną ponad normy czasu pracy przewidziane dla ogółu pracowników w naszym kraju. Zakończyła się, niestety, niepowodzeniem. W sprawie SK 11/11 został ogłoszony wyrok, z którego wynika, że art. 83 ustawy z 27 lipca 2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych, dalej: usp w brzmieniu: „Czas pracy sędziego jest określony wymiarem jego zadań" w zakresie, w jakim nie ustala maksymalnych norm czasu pracy sędziego sądu powszechnego, nie określa precyzyjnie sytuacji, w jakich dopuszczalne jest ich przekroczenie i wyłącza prawo do rekompensaty w postaci dodatkowego wynagrodzenia lub ekwiwalentnego czasu wolnego od pracy za świadczenie pracy w rozmiarze wykraczającym ponad takie normy, jest zgodny z art. 66 w zw. z art. 24 Konstytucji RP oraz nie jest niezgodny z jej art. 30 i art. 47 w zw. z art. 71 ust. 1.
Jak do tego doszło?
Sędzia T.G.C. w okresie od 1 stycznia 2006 r. do 3 kwietnia 2007 r. wykonywał powierzone mu czynności orzecznicze w warszawskim sądzie rejonowym w wymiarze znacznie przekraczającym 40-godzinny czas pracy, o którym mowa w art. 129 § 1 k.p. Ponieważ nie uzyskał z tego tytułu żadnego ekwiwalentu, zdecydował się pozwać swego pracodawcę – sąd rejonowy o zapłatę wynagrodzenia za godziny nadliczbowe. Wyrokiem wstępnym z 28 maja 2008 r. Sąd Rejonowy – Sąd Pracy i Ubezpieczeń w wyroku wstępnym ustalił, że przysługuje mu wynagrodzenie za pracę w godzinach nadliczbowych.
Sąd Okręgowy – Sąd Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie, rozpatrując apelację pozwanego sądu rejonowego, uznał, że występująca w sprawie wątpliwość prawna powinna zostać rozstrzygnięta przez Sąd Najwyższy i tym samym przedstawił ją temu sądowi do rozstrzygnięcia. SN w precedensowej uchwale z 28 kwietnia 2009 r., II PZP 2/09 uznał, że sędziemu sądu powszechnego nie przysługuje dodatkowe wynagrodzenie na zasadach wynikających z art. 1511 k.p. w razie świadczenia pracy w rozmiarze wykraczającym poza normy czasu pracy ustanowione w art. 129 § 1 k.p. wskazując, że pomimo podobieństwa sformułowań przepisu ustawy czas pracy sędziów nie jest zadaniowym czasem pracy w rozumieniu k.p., a tym samym prawo do dodatkowego wynagrodzenia nie przysługuje. Po tym, wiążącym stanowisku najwyższej instancji sądowej, Sąd Okręgowy w Warszawie zobligowany był apelację uwzględnić i powództwo oddalić – co też się stało.
Trudno oczekiwać, aby orzeczenie TK służyło respektowaniu zasady sędziowskiej niezawisłości
To jednak otwarło sędziemu drogę do złożenia skargi konstytucyjnej do TK. W toku postępowania wywołanego tą skargą, tak w jego części pisemnej, jak i w stanowiskach prezentowanych ustnie na rozprawie, jego pozostali uczestnicy (Sejm RP i prokurator generalny RP) zgodnie twierdzili, że skarga nie znajduje uzasadnienia. Co więcej, reprezentujący Sejm przewodniczący Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka poseł Jerzy Kozdroń wskazywał, że nazywanie sądu pracodawcą sędziego to nadużycie, albowiem nikt ze strony sądu – w tym prezes czy przewodniczący wydziału – nie mogą nakazać sędziemu pracy w określonych dniach i godzinach. To wyłącznie sam sędzia decyduje o tym, mając na uwadze zadania, jakie zostały przed nim postawione. Podobne stanowisko prezentował na rozprawie przedstawiciel prokuratora generalnego.