Załóżmy, że w niedawno zakończonym procesie cywilnym orzeczenie sądu oparte zostało na fałszywych zeznaniach jednego ze świadków. Niewątpliwie doszło do naruszenia naszych interesów poprzez wydanie niekorzystnego dla nas wyroku. Jako że większości wymiar sprawiedliwości kojarzy się głównie z funkcją represyjną, sprawiedliwości poszukujemy w przepisach kodeksu karnego. Odpowiedzialność za składanie fałszywych zeznań przewiduje przepis art. 233 § 1 kodeksu karnego (k.k.).
Sporządzamy zatem krótkie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i składamy je we właściwej miejscowo prokuraturze. Gdy organ ścigania uzna, że zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, wyda postanowienie o wszczęciu śledztwa, a my znajdziemy się o krok bliżej owej sprawiedliwości.
Problem pojawi się w momencie, gdy prokurator nie znajdzie faktycznych podstaw do wszczęcia postępowania przygotowawczego i odmówi wszczęcia śledztwa. Mimo złożenia do sądu zażalenia na postanowienie prokuratora nasze pismo nie zostanie rozpoznane, gdyż zgodnie z obowiązującymi przepisami osoba wskazana w powyższym przykładzie nie może złożyć zażalenia.
Czy w opisanej powyżej sytuacji trudno wskazać pokrzywdzonego? Zdrowy rozsądek nakazuje myśleć, że będzie nim osoba, co do której wydano wyrok oparty na fałszywych zeznaniach. Nic bardziej mylnego. Na gruncie obecnych przepisów, zgodnie ze stanowiskiem prezentowanym w nauce i judykaturze pokrzywdzonym przez przestępstwo składania fałszywych zeznań jest wymiar sprawiedliwości, a nie osoba faktycznie pokrzywdzona. Dlaczego tak się dzieje?
Definicja "pokrzywdzonego" zawarta jest w art. 49 § 1 kodeksu postępowania karnego (kpk). Uznaje on za pokrzywdzonego tylko tę osobę (fizyczną lub prawną), której dobro prawne zostało bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez przestępstwo. A zatem uzyskanie statusu pokrzywdzonego zależy od wystąpienia dwóch przesłanek: ustalenia naruszenia bądź zagrożenia dobra prawnego danej osoby oraz wystąpienia stosunku bezpośredniości.