Kary finansowe przewidziane w nich za nielegalną wycinkę są tak drakońskie, że prowadzą niejednokrotnie do rażącej niesprawiedliwości i rujnują, często nieświadomych swej winy, biednych ludzi. Wprawdzie nieznajomość prawa szkodzi, jednak zasadą jest też, że prawo nie powinno zaskakiwać i stawiać obywatela w absurdalnej sytuacji.
Obecne przepisy prowadzą także do innych absurdów. Nawet po wichurze nie można natychmiast wyciąć drzewa zagrażającego budynkowi bądź tamującego drogę. Trzeba rozpocząć długotrwałą urzędową mitręgę, aby uzyskać pozwolenie. To dobrze, że prawo stoi na straży przyrody. Już Kochanowski pisał: „Gościu, siądź pod mym liściem, a odpocznij sobie". Wiekowa lipa przy domostwie to tradycyjny element rodzimego krajobrazu. Powinna być więc hołubiona. Dziś często się ten krajobraz niszczy, bo drzewo przeszkadza i trzeba też sprzątać liście z podwórza. Rzadko też inwestor i projektant liczy się z zachowaniem walorów przyrodniczych.
Prawodawca, próbując temu zapobiec, jednak przeholował. Dobrze więc, że teraz uderzył się w piersi i poszedł po rozum do głowy, starając się przepisy zracjonalizować. Niemniej już pierwsze dyskusje o przygotowanym projekcie dowodzą, że nie do końca mu się to udało. Zadbał bardziej o deweloperów niż zwykłych właścicieli nieruchomości. Cel ustawy bliższy jest ułatwieniu inwestowania niż naprawieniu niesprawiedliwości. Procedury są nadal skomplikowane, a zasady wymierzania opłat i kar nie do końca jasne.
Projekt wymaga więc jeszcze solidnej obróbki. Oby tylko nie trwała w nieskończoność.