Opisujemy w „Rz" sprawę mężczyzny, który wystąpił do sądu w Warszawie o zmianę płci. Powoływał się na to, że choć w metryce zapisany jest jako mężczyzna od dziecka bardziej czuł się kobietą i chciał wreszcie tę rozbieżność usunąć formalnie. Przeszedł za granicą operację genitaliów, a przed sądem powoływał się na prawa i wolności obywatelskie. I sąd przy pierwszym podejściu uwzględnił jego wniosek, zmienił mu prawną płeć oraz imię i nazwisko na kobiece.
Jakoś tak się stało, że o sprawie dowiedział się prokurator, i ustalił, że pan ów słowem nie wspomniał w sądzie, że ma żonę i dzieci. Ponownie więc rozpatrując sprawę sądy odmówiły korekty płci, a ostatnio potwierdził werdykt Sąd Najwyższy. Zmiana płci musi uwzględniać także interes dzieci, sąd musi zbadać czy są w stanie odnaleźć się w nowej sytuacji. A ta niewątpliwie do łatwych nie należy.
Podobnych spraw jest więcej, kilkanaście a w niektórych latach kilkadziesiąt wpływa do sądów, a żywa dyskusja o roli płci może wywołać ich jeszcze więcej. Zdecydowane stanowisko SN zapewne przyda się w dyskusji nad projektem (poselskim) ustawy o zmianie płci, gdyż pokazuje, że taka korekta, niewątpliwie ważna dla samego zainteresowanego, może być też ważna dla jego bliskich, że płeć człowieka nie jest tylko sprawą prywatną, i nie może być zmieniana jakby była z plasteliny.
Nie zmienisz płci przed rozwodem