Deklarację wiary, jak się zorientowałem podpisali „różni" przedstawiciele środowiska lekarskiego i również lekarza pediatrę można wśród nich znaleźć, co jest raczej aktem solidarności z tymi, którzy taką deklarację istotnie mieli potrzebę złożyć. Sprawa tak naprawdę dotyczyć może aborcji, ewentualnie różnych zabiegów w ramach prokreacji medycznie wspomaganej... zatem pediatra takiej deklaracji składać nie musi... Całe zatem zagadnienie „deklaracji wiary" składanej przez lekarzy jest jeszcze jednym powrotem do zagadnienia aborcji.
Konstytucja Irlandii z 1937 r. z poprawkami z lat 1983 i 1992 może być tu miarodajnym źródłem-przykładem w zakresie rozwiązywania „konfliktu sumienia". Irlandia jest krajem gwarantującym ochronę życia dziecka nienarodzonego, które to życie pod względem wartości zrównane jest z życiem jego matki. A prawo matki do życia równe jest prawu nienarodzonego dziecka. Aborcja, co wynika z wykładni art. 40 irlandzkiej konstytucji o prawach osobistych nie jest w Irlandii „prawem człowieka" ale przestępstwem, a jedynym kontratypem jest zagrożenie ciąży dla życia matki (realny konflikt pomiędzy życiem dziecka poczętego, a życiem matki). „Prawem człowieka" aborcja słusznie nie jest, bo gdyby wszystkie kobiety poddawały się aborcji, ludzkość wymarłaby...
Dwie poprawki wprowadzone w irlandzkiej konstytucji w latach 90-tych XXw. zmierzały do legalizacji „turystyki aborcyjnej" oraz do rozpowszechniania „informacji aborcyjnej". Dozwolone jest zatem podróżowanie do innego państwem, przy czym przepis nie precyzuje „celu", a może lepiej „przyczyny" owej podróży. Zagwarantowana jest również wolności otrzymywania lub udostępniania w państwie informacji o legalnych usługach dostępnych w innych państwach i rzecz jasna, że chodzi o „usługi aborcyjne". To wszystko nieco śmieszy, bo państwo dość sprytnie pozwala i zachęca lekarzy by mieli czyste dłonie, zezwalając by palec wskazujący wskazywał chętnych do ich „ubrudzenia". Tym niemniej zgodzić się należy, że samo to wskazywanie chętnych nie jest jednoznaczne z samym dokonywaniem spędzenia płodu, nie powinno zatem wchodzić w treść „klauzuli sumienia" ani też nie powinno stanowić części „deklaracji wiary". W żadnym razie nie jest ono „już" aborcją. Po prostu sygnalizuje ono istnienie krajów, w których panują „inne obyczaje" a w ślad za tymi „obyczajami" także inne przepisy prawa. Bo taki ten świat już jest.
To samo odnosi się do podróży i wskazywania krajów w których dopuszczalne są zabiegi prokreacji medycznie wspomaganej. Swego czasu w Australii jeden ze stanów zakazywał uskuteczniania tych zabiegów, inny dopuszczał. Pomiędzy nimi „rozwinęła" się „turystyka ART-u" i zapewne powstał problem wskazywania przez ginekologów praktykujących w pierwszym ze stanów pacjentom mającym problemy z realizacją prokreacji wyłącznie „siłami natury" kolegów – ginekologów ze stanu sąsiedniego, a także udzielania informacji gdzie mogliby poddać się „procedurze sztucznej reprodukcji" (ART). Różnica polega jedynie na tym, że w pierwszym przypadku życie ma zostać unicestwione, a drugim ma powstać nowe.
Jacek Kędzierski, adwokat, Łódź