Przeszło miesiąc temu adwokaci izby warszawskiej, większością przeszło 2/3 (495 do 187 głosów) zdecydowali, że chcą samorządu taniego, skromnego, oszczędnego i społecznego. Bez pensji dla działaczy i ze składką 120 zł. Miesiąc to dużo czasu. Stołeczni adwokaci mają prawo dowiedzieć się, jak Okręgowa Rada Adwokacka i stojący na jej czele dziekan Rybiński zamierzają realizować wolę Zgromadzenia Izby. Wiemy już, że Okręgowa Rada Adwokacka i jej dziekan chyłkiem wycofują się z deklaracji dymisji i nowych wyborów. Uznając zapewne, że lepiej bez godności i bez pieniędzy trzymać się kurczowo stołków, niż dopuścić, aby po wyborach nowa ekipa przyjrzała się dokumentom finansowym Izby. Szkoda, że w ten sposób dziekan i Rada tracą w oczach adwokatów szacunek, który zyskali godną deklaracją o swoim odejściu, gdy ich budżet i ich polityka zostały ocenione negatywnie przez przytłaczającą większość zgromadzonych adwokatów.
Co w tej sytuacji planuje dziekan Rybiński? ("Do jesieni pracuję za darmo")Czy ma zamiar pogodzić się z nowymi realiami, że adwokaci nie chcą jego wyścigów, regat i szampańskiej zabawy na adwokackim Titanicu? Czy ma zamiar wdrożyć politykę oszczędności, aby w ten sposób dopasować wydatki Izby do obniżonych dochodów? Czy odda niesłusznie pobrane diety? Nic z tych rzeczy. Z wywiadu dowiedzieliśmy się tylko, jak bardzo Dziekana boli obcięcie diet. Te rozpaczliwe słowa "To jest poważna praca. Opowiadanie, że można ją wykonywać na zasadzie wolontariatu jest fikcją" mogłyby wzruszyć czytelnika ... Pod warunkiem oczywiście, że czytelnik nie wie, że w wielu izbach adwokackich diet nie ma, a i w Warszawie do 2010r. miały wysokość zgoła symboliczną, na koszty paliwa i parkometrów. Atmosferę z tamtych lat streścił mi w anegdotce śp. dziekan (w l. 1995-2001) Andrzej Tomaszewski. Otóż dawno temu był utarty zwyczaj, że członkowie prezydium ORA spożywali na koszt Rady obiady w dzień posiedzeń. W pewnym momencie jeden z dziekanów powiedział, że trzeba z tego zrezygnować, bo "co koledzy sobie pomyślą, jak się dowiedzą, że na ich koszt jemy obiady".
A obecny dziekan przekonuje, że jego pensja 14.800 zł była w sam raz (to dodatek do dochodów z kancelarii adwokackiej) i ubolewa nad obcięciem funduszów na regaty i wyścigi konne, wieszcząc z tej przyczyny upadek adwokatury. Cóż, można zauważyć, że korelacja jest odwrotna: gdy imprez nie było, prestiż adwokatury był znacznie większy niż obecnie. W każdym bądź razie nie podzielam logiki Dziekana, że oto stołeczni adwokaci mają ponosić koszty wizerunkowe, informatyczne, itp. związane z całą adwokaturą. To jakieś nieporozumienie. Od troski o całą adwokaturę, jej prestiż i promocję, jest Naczelna Rada Adwokacka. Każdy adwokat płaci na jej rzecz 55 zł miesięcznie i niech ona zajmuje się rzeczami wielkimi. Okręgowa Rada zaś i jej dziekan zajmą się sprawami małymi, wpisami i skreśleniami. Ewentualnie odbudową biblioteki adwokackiej, którą karygodnie zlikwidowano kilka lat temu.
Dowiedzieliśmy się też z wywiadu, że wyjątkową bezczelnością, w oczach dziekana, jest oczekiwanie członków Zgromadzenia, że komisja finansowa, Okręgowa Rada Adwokacka i kilkudziesięciu pracowników biura ORA zapozna się z propozycją uchwały finansowej opozycji i przedstawi zastrzeżenia dla niej. Czasu było dosyć. Adw. Zdunek przesłał przecież projekt uchwały na kilka dni przed terminem majowego zgromadzenia do biura ORA, mając nadzieję na jej staranną analizę, przedstawienie zastrzeżeń i rozesłanie adwokatom do dyskusji. Potem był miesiąc przerwy. I dopiero kilka dni po głosowaniu rzekomo Rada zauważyła, że w projekcie są omyłki pisarskie??? Nie widziała ich wcześniej, czy raczej widziała i milczała, chcąc mieć możność podważenia uchwały Zgromadzenia? Dlaczego obecnie nie chce skorzystać z trybu sprostowania omyłek pisarskich i rachunkowych?
Owszem, sytuacja budżetowa Izby po obniżeniu składki będzie trudna. W tym roku do zbilansowania budżetu wystarczyło obcięcie diet i części wydatków na komisję. W przyszłym roku trzeba będzie zaoszczędzić kolejne 2 mln złotych, a dochody Izby sięgną ok. 9 mln złotych. Czy to mało? Powiem tak: jeszcze w 2009r. wydatki Izby wyniosły 6 mln zł i na wszystko wystarczyło. Pokazuje to pole do możliwych oszczędności, pod warunkiem oczywiście, że chce się je zrobić. Tymczasem z wywiadu, podobnie jak wcześniej z uchwały ORA wynika, że dziekan i Rada mają zamiar kontestować czerwcową uchwałę finansową, licząc na jakiś cud jesienią, który sprawi, że adwokaci zgodzą się na podwyższenie składki adwokackiej, tak aby wystarczyło na pensje, rozdawnictwo i całe dotychczasowe Bizancjum. Na chwilę obecną nie robi się nic, aby przygotować Izbę do funkcjonowania w 2015 przy dochodzie 9 mln zł! Zamiast tego mamy dąsanie się, fochy i deklaracje, jak bardzo adwokaci obrazili działaczy zabierając im pensje. Mało tego, wydaje się lekko kolejne setki tys. zł na organizację kolejnego, trzeciego już w tym roku Zgromadzenia. Zakładnikiem dziekana stali się wizytatorzy, emeryci, beneficjenci komisji pomocy koleżeńskiej, szkolenia zawodowe którym dziekan wstrzymał wypłaty, pomimo, że budżet tych komisji pozostał bez zmian. Do tego dziekan straszy, że w razie nieprzyjęcia jego uchwały, poda się do dymisji. Czyli co? Będzie czwarte zgromadzenie, tym razem wyborcze, w tym roku? Nigdy końca jasełek? Bardzo proszę Dziekana i Radę, albo rządźcie do końca kadencji, oszczędnie gospodarując w warunkach określonych przez uchwałę finansową Zgromadzenia, albo, jeżeli Wam się te warunki nie podobają, odejdźcie, dając następcom możliwość prowadzenia racjonalnej gospodarki.