Igor Ostachowicz, były doradca premiera Tuska ds. wizerunku, na stanowisku członka zarządu PKN Orlen (ds. komunikacji korporacyjnej) miał zarabiać 2 mln zł rocznie. A nowej minister infrastruktury Marii Wasiak po odejściu z zarządu PKP SA przysługiwało pół miliona złotych odprawy. Gdyby nie media i interwencja premier Kopacz, dobraliby się do konfitur.
Ustawa kominowa, jak widać, niewiele tu zdziałała. Wielu specjalistów uważa zresztą, że to relikt, że dobry fachowiec musi dużo zarabiać.
No właśnie. Czy dobry (skuteczny) w polityce oznacza dobry w biznesie? Owszem, dość łatwo wykazać użyteczność byłego polityka: rozpoznawalny wizerunek, znajomości, doświadczenie, wiedza niedostępna zwykłym menedżerom, trudno jednak udowodnić, że działa to też w drugą stronę.
W każdym razie takie ekstrazabezpieczenia płacowe jak okres wypowiedzenia umowy, odprawa i zakaz konkurencji mają ustabilizować status odchodzącego, a jednocześnie zabezpieczyć interesy spółki. Nie powinny jednak przybierać funkcji złotego spadochronu np. dla awansowanego na ministra menedżera czy doradcy żegnającego się po latach z państwową posadą. Jeśli ów doradca jest taki dobry, jak niektórzy piszą, niech się zatrudni w prywatnym biznesie. Zatrudnienie w spółce kontrolowanej przez rząd budzi uzasadnione podejrzenie, że chodzi o kolesiostwo.
Dlatego nie możemy czekać, aż przy kolejnych przesunięciach na szczytach władzy prasa znów zdemaskuje podejrzane nominacje i apanaże. Potrzebny jest przegląd procedur, które mają chronić państwowe pieniądze, w tym ustawy kominowej.