BMW i Muzeum Narodowe w Sztokholmie - Żenujący kontrakt

Muzeum Narodowe w Sztokholmie sygnowało kontrakt z BMW Group Sverige AB, w którym zobowiązało się działać na rzecz pozytywnego wizerunku marki BMW. Umowa stała się obiektem ostrej krytyki. Według ekspertów może bowiem kolidować z ustawą o formie rządu – jest to jeden z czterech aktów, które w Szwecji składają się na ustawę zasadniczą.

Aktualizacja: 12.04.2015 07:50 Publikacja: 11.04.2015 15:00

BMW i Muzeum Narodowe w Sztokholmie - Żenujący kontrakt

Foto: www.sxc.hu

W pierwszym rozdziale, dziewiątym paragrafie ustawy zapisano, że władze administracyjne mają przestrzegać rzeczowości i bezstronności.

Tymczasem w kontrakcie zawartym w ubiegłym roku i częściowo utajnionym Muzeum Narodowe wykazało zaangażowanie dalece odbiegające od zasad obiektywizmu i neutralności. W kontrakcie z niemiecką marką bowiem zobowiązało się do działań, które miały „umocnić image BMW i jego produktów". Według dokumentu, do którego dotarł dziennik „Svenska Dagbladet", miałoby to zostać osiągnięte poprzez „przekazywanie publiczności pozytywnej informacji o BMW i dążenie do stworzenia pozytywnego wrażenia o marce". W dodatku, co wydaje się kuriozalne, znamienite muzeum, w którego bogatych zbiorach znajduje się Rembrandt i Carl Larsson oraz działy designerskie, w umowie nałożyło na siebie zakaz „wyrażania się niechlubnie o produktach BMW", nie tylko w czasie obejmującym kontrakt, ale nawet po jego wygaśnięciu. W zamian za swoje zobowiązania muzeum miało otrzymać nieznaną nikomu sumę koron szwedzkich i dwa samochody, w tym BMW 320 Gran Turismo, które potem wymieniono na dwa nowe BMW 520 XDrive.

Według ekspertów formuła kontraktów instytucji państwowych ze sponsorami powinna być na ogół „dosyć ostrożna" . Władze bowiem nie mogą ani promować, ani mówić źle o prywatnych przedsiębiorstwach. Dokument sygnowany przez sztokholmskie muzeum jednak wyraźnie omija te zasady.

Po ujawnieniu kontrowersyjnego kontraktu krytyka nie dała na siebie długo czekać. Natychmiastową dezaprobatę wyraził szwedzki oddział Międzynarodowej Rady Muzeów (z ang. International Council of Museums, ICOM), który zajmuje się też kwestiami etycznymi. Organizacja tłumaczy, że kontrakty ze sponsorami mogą grozić niezawisłości muzeów i zachwiać zaufanie społeczeństwa do instytucji kultury. A powinno być odwrotnie. To przedsiębiorstwo ma wzmacniać image muzeum – uważa Monica Gustavsson z ICOM.

Nawet życzliwie odnosząca się do sponsorowania w kulturze partia Centrum twierdzi, że kontrakt z BMW przekroczył granice przyzwoitości. Uczucie konsternacji wyrażają też szefowie teatru Stadsteater i Opery Królewskiej.

– To oczywiste, że wraz z wygaśnięciem kontraktu znikają także zobowiązania. To nieracjonalne, jeżeli sponsoring przekłada się na artystyczną treść. Kontrakt bowiem nie może w najmniejszym stopniu sugerować, że ktoś inny steruje działalnością instytucji – podkreślają.

Pod wpływem krytyki Berndt Arell, dyrektor generalny muzeum, który najpierw nie dostrzegał żadnego odstępstwa od normy i nie miał żadnych obiekcji do sformułowań umowy z niemiecką marką, przyznaje się w końcu do winy. Mówi, że to żenująca pomyłka. Przekonuje, że nie zdawał sobie sprawy, że kontrakt może zagrażać integralności instytucji. Zapewnia, że nie zauważył, iż akapit o unikaniu krytyki marki obowiązuje nawet po wygaśnięciu umowy. Podkreśla, że zapisów kontraktu nie można zrozumieć niewłaściwie, i niezależna pozycja muzeum musi być jednoznaczna. Dyrektor nie zamierzał bynajmniej promować BMW w taki sposób, jak to wynikało z dokumentu. Z tego względu już podejmuje rozmowę ze szwedzkim oddziałem BMW o renegocjacji ambiwalentnych zapisów.

Wyjaśnia też, że sponsorowanie stanowi znaczną część budżetu muzeum. Dotacje państwowe pokrywają bowiem jedynie koszty nieruchomości oraz płace. W finansowaniu działalności i zakupie kolekcji muzeum jest zależne od darczyńców.

Tymczasem „Svenska Dagbladet" ujawniła, że dyrektor używał prywatnie, m.in. w podróży do Finlandii, jednego z aut, które muzeum otrzymało od BMW. Na dodatek nie prowadził żadnych notatek dotyczących trasy podróży. W opinii ekspertów da się to zakwalifikować jako przypadek korupcji. Na razie władze antykorupcyjne się zastanawiają, czy podejmą dochodzenie w sprawie. Gdyby to okazało się łapówką, dyrektorowi może grozić kara grzywny lub do dwóch lat więzienia.

Państwowe muzeum, które podlega bezpośrednio Ministerstwu Kultury, przed kontraktem z BMW zawarło wcześniej trzy sponsorskie umowy, m.in. z Grand Hotelem. W tych kontraktach nie występują jednak warunki podobne do żądanych przez BMW.

Dokument o współpracy muzeum z niemiecką marką samochodową obowiązuje do 31 grudnia 2016 r. i może zostać przedłużony na następne dwa lata. Ze względu jednak na kontrowersje, jakie wywołał, wątpliwe jest, by muzeum się na to zdecydowało. Tym bardziej że może tu chodzić o korupcję.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Ostrzejszy kodeks karny nie zapewni bezpieczeństwa lekarzom
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Pomysły resortu rodziny nie pokrywają się z oczekiwaniami firm
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Długi weekend konstytucyjny
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Konstytucja 3 maja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy niczym luddyści
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne