Sąd Najwyższy odroczył rozpoznanie skargi kasacyjnej w sprawie Mariusza T. (którego nazwisko jest już zresztą znane powszechnie) uznanego za osobę stwarzającą zagrożenie do czasu rozstrzygnięcia przez Trybunał Konstytucyjny wniosków oraz pytań prawnych, które wpłynęły w sprawie ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzającymi zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób. Pomimo pozornej zrozumiałości tej decyzji procesowej w istocie winna ona budzić najwyższe zaniepokojenie obrony podsądnego.
Wbrew konstytucji
Przede wszystkim stanowi ono bowiem wyłom w dotychczas właściwie jednolitym orzecznictwie tego organu, korespondującego zresztą z literalnym brzmieniem art. 193 konstytucji, iż mając uzasadnione wątpliwości co do zgodności ustawy z konstytucją, sąd (każdy, a więc także Sąd Najwyższy) – na podstawie art. 193 konstytucji – ma obowiązek zwrócić się do Trybunału z odpowiednim pytaniem prawnym (tak też orzeczenia Sądu Najwyższego: z 30 października 2002 r., sygn. akt V CNK 1456/00; z 7 listopada 2002 r., sygn. akt V CKN 1493/00; z 18 września 2002 r., sygn. akt III CKN 326/01; z 4 października 2003 r., sygn. akt III CK 36/02; z 24 czerwca 2004 r., sygn. akt III CK 536/02; z 26 marca 2004 r., sygn. akt IV CK 188/03; z 16 kwietnia 2004 r., sygn. akt I CK 291/03; z 28 listopada 2013 r., sygn. akt I KZP 15/13). Co istotne, ustawa zasadnicza nie przewiduje w tym zakresie żadnych przesłanek negatywnych. W szczególności za takową nie można uznać tożsamości argumentacji podniesionej w takim pytaniu z motywami i wnioskami innych środków prawnych skierowanych do sądu konstytucyjnego.
Powyższe rozważania mogą sprawiać wrażenie akademickich, niejako z pogranicza metafizyki, gdyby nie fakt, że dane zaniechanie ze strony Sądu Najwyższego może mieć walor praktyczny. Może bowiem wpływać na treść końcowego rozstrzygnięcia tego organu, czyniąc z Mariusza T. „moralnego zwycięzcę", lecz faktycznego przegranego.
Banałem dla każdego prawnika jest stwierdzenie, że orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w razie stwierdzenia niekonstytucyjności nie są sobie bynajmniej „równe", jeśli idzie o skutki prawne. Organ ten dysponuje bowiem szeregiem kompetencji – czy to wynikających literalnie z aktu z 2 kwietnia 1997 roku, czy też „odnalezionych" przezeń w procesie interpretacji – w zakresie określenia czy to skutku czasowego swych orzeczeń, czy to przyznania bądź odmowy uprawnienia do wznowienia postępowania tudzież dochodzenia odszkodowania etc. – z których zwykł korzystać nader chętnie.
Możliwy scenariusz
Nie tak znowu teoretycznie wyobraźmy więc sobie, że Trybunał Konstytucyjny dochodzi do wniosku o nielegalności ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzającymi zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób, lecz biorąc pod uwagę treść art. 190 ust. 3 konstytucji, postanawia odroczyć termin utraty mocy zakwestionowanych regulacji, wskazując jednocześnie, że dane orzeczenie nie stanowi podstawy do wszczęcia postępowania restytucyjnego i nakazując stosowanie przedmiotowych unormowań (dając przy okazji prawodawcy czas na uchwalenie nowej, także niekonstytucyjnej, ustawy).